Tyle przepłakanych nocy, tyle ran i jedno słowo, tak nagle, po tylu latach, ma zmienić wszystko? Jedno słowo ma mi wynagrodzić cały ból? Ma sprawić, że zapomnę? Jeszcze gdybym miała pewność, że to było szczere, ale jej nie mam. "Chciałem cię za wszystko przeprosić." Dlaczego te słowa ciągle chodzą mi po głowie? Dlaczego rozpoczęły taką wojną między moim sercem a rozumem? Dlaczego mam tak wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi? Dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmuję? Czy nie mogę zacząć normalnie żyć? Wykreślić go z mojego życia? Zapomnieć kim jest? Zawsze mieszał w moim życiu... W mojej głowie. Nie wiem co robić. Jakbym nie mogła po prostu iść do przodu. Nie oglądać się za siebie. Nie zastanawiać się co by było gdyby...
Patrzyła tępo na kalendarz wiszący na ścianie. Dzisiaj był szósty dzień października. Kolejny dzień szkoły, kolejny dzień, w którym musi zmierzyć się z rzeczywistością. Można by pomyśleć, że życie w świecie pełnym magii jest spełnieniem wszystkich marzeń. Jednak ten, kto żyje w takim świecie wie, że nie zawsze jest tak pięknie, jak to by się mogło wydawać.
-Wszystko w porządku? - z letargu wyrwał ją głos Evelyn. Hermiona oderwała wzrok od kalendarza i spojrzała się na przyjaciółkę. Nie potrzebne były słowa. Wszystko było widać w jej oczach. Evelyn podeszła do niej i położyła swoją dłoń na jej ramieniu.
-Herm... Chodzi o Draco, prawda? -powiedziała cichym, spokojnym głosem. Była Gryfonka wtuliła się w dziewczynę. -Będzie dobrze... Słyszysz? Nie zamęczaj się tym. To nie ma sensu.
-Czy powinnam... - zaczęła mówić, ale Evelyn jej przerwała.
-Nie! Hermiona, zrobiłaś, co uważałaś za słuszne. Skoro nie czułaś się gotowa mu przebaczyć, to mu nie przebaczyłaś - dziewczyna odsunęła się od niej delikatnie.
-Nie rozumiesz, Eve. Znasz go lepiej ode mnie, więc powiedz mi, ile razy słyszałaś, żeby kogoś przepraszał? Czy w ogóle kiedykolwiek kogoś przeprosił? - wyrzuciła z siebie. Z każdym wypowiadanym słowem czuła się lepiej. Wreszcie mogła to z siebie wyrzucić, podzielić się z kimś. Potrzebowała tego.
-Nie słyszałam - przyznała niechętnie. -Zrób to, co czujesz że powinnaś zrobić. Pamiętaj, że będę cię wspierała niezależnie od tego co postanowisz.
-Dziękuję... Myślę, że potrzebuję jeszcze chwilę na zastanowienie się i podejmę ostateczną decyzję.
Evelyn uśmiechnęła się. -Ty naprawdę kochasz utrudniać sobie życie - powiedziała, po czym zaśmiała się z zdezorientowanej miny przyjaciółki. - Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś bez zastanawiania się milion razy?
-A czy robiąc tak nie popełniamy miliona głupstw? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Tyle razy słyszała, że ktoś narzeka na swoje zachowanie. Że ludzie żałują, że najpierw robią, potem myślą. Nie rozumiała, dlaczego ma popełniać ten błąd.
-A czy zamartwianie się każdą decyzją nie jest jedną z głupot? Kochana, życie jest krótkie, trzeba z niego korzystać. Owszem, trzeba umieć przemyśleć swoją decyzję, ale nie uważasz, że popadasz w lekką paranoję? Nie zrozum mnie źle, ale to jest trochę popadanie ze skrajności w skrajność - panna Snape złapała Hermione za dłonie. - Jesteś cholernie inteligentną czarownicą, umiesz to wypośrodkować, więc zrób to.
Hermiona spuściła głowę, po czym podniosła ją z nieśmiałym, ale szczerym uśmiechem.
-Dziękuję - wyszeptała wdzięczna. Zabrała różdżkę z biurka i skierowała się do wyjścia.
-A ty gdzie? - zapytała Evelyn.
-Idę zrobić coś "bez zastanawiania się milion razy" - odrzekła, lekko przedrzeźniając dziewczynę, po czym wyszła śmiejąc się.
Po wyjściu dotarło do niej, że w sumie nie wie gdzie ma iść. Teoretycznie była pora śniadania, więc powinien być w Wielkiej Sali. Postanowiła, że sprawdzi to, a jak go nie znajdzie, to złapie go po lekcjach. Po przemyśleniach udała się w stronę swojego celu. Po drodze spotkała Blaise'a.
-Cześć - zagadnęła go, uśmiechając się do niego promiennie. Ich ostatnie spotkanie pozwoliło przekonać jej się, jakim wrażliwym chłopakiem jest. Mimo pozorów, mimo tego, że jest raczej typem wyluzowanego żartownisia, mimo tego, że jest potężnym, a do tego, można śmiało rzec, rasowym Ślizgonem, jest też człowiekiem, który ma uczucia, ma serce i można go zranić, tak jak każdego. Tak jak wszyscy potrzebuje bliskości drugiego człowieka, miłości, przyjaźni. Przeżywa radości i smutki. Inni sprawiają, że przeżywa wspaniałe chwile, ale nie omijają go też te złe, przez które ma powody do pełnych bólu łez.
-Cześć Miona - odwzajemnił uśmiech. Nikt nie był w stanie wiedzieć, jak bardzo ulżyło mu, gdy dziewczyna mu uwierzyła. Obiecał sobie, że nie dopuści do sytuacji, w której ktoś z jego przyjaciół miałby wątpliwości co do jego przyjaźni.
-Jak się czujesz?
-Lepiej - przyznał. Tak, bez wątpienia czuł się o wiele lepiej. - A Ty?
-Nie jest źle - zaśmiała się delikatnie. - Jakie masz plany na dzisiejszy dzień?
-A to jakiś szczególny dzień? - zapytał rozbawiony, a Hermiona spojrzała na niego pobłażliwie. -Nie no, chyba wyciągnę gdzieś Pan. Ostatnio miała kilka przykrych sytuacji. Chcę, żeby się trochę zrelaksowała. - wyznał. Towarzysząca mu Hermiona przystanęła na chwilę i patrzyła się na niego. - Co? - nic nie powiedziała. - O co chodzi? - pytał zdezorientowany. Dziewczyna nic nie mówiąc przytuliła go. Oszołomiony odwzajemnił uścisk. Trwali w nim przez chwilkę,
-Jesteś świetnym przyjacielem, Blaise - wytłumaczyła. Ślizgon uśmiechnął się szeroko i objął ją ramieniem, po czym, przytuleni do siebie, udali się na śniadanie.
Hermiona nie znalazła Dracona w Wielkiej Sali, szczerze powiedziawszy jakoś szczególnie się nie rozglądała. Zdecydowała, że woli zjeść spokojnie śniadanie w towarzystwie Blaise'a. Dlatego teraz, kiedy ostatnia lekcja dobiega końca, bacznie obserwuje tego blondwłosego Ślizgona. Nie może pozwolić, żeby zniknął jej z oczu, bo wtedy, prawdopodobnie, już go nie znajdzie. Od razu, gdy padły słowa "możecie już iść", poderwała się i udała w stronę Malfoya.
Kiedy zobaczył, że Hermiona stoi nad nim i ewidentnie czeka na niego, nie wiedział co ma zrobić. Stali tak w milczeniu, dopóki profesor Binns, nie zwrócił im uwagi, żeby wychodzili z sali. Posłusznie wykonali polecenie profesora, a jak już wyszli Draco w końcu przemówił.
-To, chciałaś coś ode mnie? - zapytał beznamiętnie, choć od środka zżerała go ciekawość.
-Może pójdziemy, w bardziej.. - zastanowiła się chwilę nad doborem słów - ustronne miejsce?
-Możemy iść do mnie, jeśli chcesz - zaproponował. Hermiona kiwnęła głową na znak zgody i ruszyli. W milczeniu dotarli na miejsce.
-Rozgość się - powiedział lekko sarkastycznie Ślizgon. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Definitywnie nie był to najczystszy pokój na świecie. - To... dowiem się wreszcie czym zasłużyłem na tę wizytę?
Nie wierzę, że to robię... No dobra, teraz albo nigdy! -Chciałam... powiedzieć, że przyjmuję Twoje przeprosiny. Może powinniśmy spróbować sprowadzić nasze relacje na neutralny grunt? - zaproponowała. Chłopak patrzył na nią z niedowierzaniem.
-Co ty powiedziałaś? - nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie wiedział, jak ma zareagować. - Naprawdę tego chcesz?
-Wydaję mi się, że tak będzie najlepiej. - odpowiedziała. Zaskoczony Ślizgon wyciągnął dłoń, a dziewczyna uścisnęła mu ją. Gdy chciała zabrać swoją dłoń, blondyn złapał ją mocniej.
-Skoro jesteśmy w neutralnych stosunkach, może rozważysz moją - zrobił chwilową przerwę - prośbę?
-Jaką prośbę? - zapytała podejrzliwie. Dopiero co zaczęli się tolerować, a on już czegoś od niej chce. -Pomóż mi z Diabłem. Nie chce moich przeprosin. - wydukał. Nie czuł się dobrze z tym, że prosi ją o pomoc, ale bardzo chciał odzyskać przyjaciela.
-Dziwisz mu się? Bo ja nie - wyrwała swoją dłoń. - To co mu zrobiłeś jest wręcz niewybaczalne.
Malfoy usiadł na brzegu łóżka i schował twarz w swoje dłonie. - Wiem - odparł krótko. - Wiem to do jasnej cholery... Ale to mój przyjaciel - po krótkiej chwili dodał szeptem - jedyny przyjaciel.
Hermiona nie umiała stać obojętnie, gdy ktoś przy niej załamywał się. Sama nie wierzyła, że to robi, w końcu tyle przez niego wycierpiała, jednak w tamtej chwili nie liczyło się to co było, a to co jest. Usiadła obok niego i położyła niepewnie swoją dłoń na jego kolanie.
-Draco? - chicho wypowiedziała jego imię. Nie zareagował. - Jestem pewna, że w końcu się pogodzicie. - starała się podnieść go na duchu.
-Nie... - pokręcił głową. - On mi tego nigdy nie wybaczy. Zresztą - zerwał się na równe nogi, odwracając się do Hermiony plecami i złapał się za głowę - ma rację. Będąc na jego miejscu też bym sobie nie wybaczył.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Milczała więc, pozwalając Draconowi wyrzucić z siebie to, co go boli. Siedziała i słuchała go. A on, mówił wszystko jak na spowiedzi. Żadne z nich nie wiedziało dlaczego Ślizgon tak chętnie żali się byłej Gryfonce, ale ani Draco nie chciał tego kończyć, gdyż miał nadzieję, że to mu pomoże, ani Hermiona nie chciała mu przerywać.
-Powiedział, że mam się zmienić... A ja nie wiem o co mu dokładnie chodzi -po wypowiedzeniu ostatnich słów, odetchnął wreszcie. Czuł się odrobinę lepiej.
-Nie martw się. Kiedyś ci wybaczy - podeszła do niego.
-Nie martwię - zaprzeczył. Ton jego głosu zmienił się, znów był oschły.
-Widzisz? Tu - powiedziała wskazując na niego - jest twój problem. Twoja zaborczość, oschłość jest problemem. Nie potrafisz być miły. Nie potrafisz docenić czyjejś pomocy. Odtrącasz ludzi. którzy chcą dla ciebie dobrze. Robisz wszystko, żeby ich zniechęcić do siebie, a potem dziwisz się, że jesteś sam. Zastanów się nad tym, co robisz - mówiła kierując się do wyjścia - powodzenia, Draco - wyszeptała na koniec. Nie była pewna czy usłyszał,jak zareagował, bo pośpiesznie zamknęła za sobą drzwi. Ale on usłyszał. Z jednej strony był zły na nią, że się wymądrza. Cholerna Panna-Wiem-Wszystko, ale z drugiej... ma rację. Dracon nie potrafi utrzymać przy sobie bliskich mu osób. Kiedy pogodził się z Hermioną, kiedy wszystko było dobrze, musiał to zepsuć. Musiał zawieźć swojego przyjaciela. Na tym świecie chyba nie ma osoby, której by nie zranił. Jego problemem jest to, że boi się otworzyć przed ludźmi. Zbudował swoją barierę. I nie pozwala nikomu jej pokonać. Gdy ktoś jest blisko, gdy w końcu prawie się to komuś udaje, Draco panikuje, cofa się od tej osoby. Rzadko zdarza się, że pokazuje swoje prawdziwe oblicze. A kiedy to, jakimś cudem, ma miejsce, bardzo szybko tego żałuje. Sam nie wie, dlaczego tak robi. Taki już jest. Chce mieć przyjaciół, chce móc się przed kimś otworzyć, naprawdę tego chce, ale nie może. Tak długo tkwił w swojej skorupie... Skorupie wrednego, podłego drania, oślizgłego Ślizgona, że zwyczajnie nie potrafi być inny. Nie mogę... Nie mogę, po prostu nie! Szlak by to wszystko trafił. Muszę to wreszcie powiedzieć... Nie dam rady sam sobie poradzić. Potrzebuje pomocy... A jedyna osoba, która byłaby w stanie mi pomóc jest na mnie śmiertelnie obrażona...
Ale czy na pewno jedyna?
Witajcie kochani! Ile to już minęło? Hmm? Bardzo dużo, ale proszę, nie rozpamiętujmy tego. Nie wiem czy po tak długiej nieobecności, ktoś tu jest, nie zdziwię się jak nie. Po tak długim braku odzewu pewnie dałabym sobie spokój z tym blogiem i czekaniem rozdział, który zresztą nie wiadomo czy w ogóle kiedykolwiek miałby się pojawić. Ale może jednak... jakaś zabłąkana duszyczka ciągle czeka, wierna czytelniczka, która nie chce odpuścić. Nie mogłam zacząć tego rozdziału, nie mogłam go skończyć. Nie miałam pomysłu. Jednak jakimś cudem coś udało się wystukać. COŚ się pojawiło i chcę to coś wstawić. Nie jest idealnie, ale nie oszukujmy się, nigdy nie będzie idealnie. Zgodzę się, że mogło być lepiej, po takim czasie czekania zasługujecie na coś lepszego. Mam jednak nadzieje, że ten rozdział ujdzie w tłumie i nie zlinczujecie mnie. Kiedy następny? Nie powiem, nie chce ustalać konkretnego termin, nie chcę pisać, bo muszę, bo mnie termin goni. W końcu, to miała być przyjemność, prawda? Mogę zagwarantować jedno - na pewno będzie szybciej niż ten! :D
Dziękuję, przepraszam i pozdrawiam!
Dramione-fight-for-love
niedziela, 1 stycznia 2017
środa, 2 września 2015
Sowa
Kochani,
Na początek chciałam usprawiedliwić swoją nieobecność. Otóż, moja babcia ma raka, pod koniec wakacji miała amputację ręki w specjalnej klinice w Warszawie (mieszkamy 500 km od Wawy). Nie mogłam (mogliśmy, ja z rodzicami), puścić jej tam samej, zwłaszcza, ze na domiar złego złamała rękę (tę do amputacji) i drugą ręką musiała trzymać tę, więc praktycznie została bez rąk. Operacja się udała, wszystko jest już dobrze i w ogóle jestem szczęśliwa, więc bez większych problemów (oprócz tego, że te gnidy z ministerstwa przesunęły egzaminy na 18 a materiału jest od groma i ciut ciut, a chcę się dostać do mojego wymarzonego liceum, więc nauka na pierwszym miejscu) mogę kontynuować opowiadanie. Chcę bardzo podziękować Essentia Lepore za wspaniałe oceny moich rozdziałów. Bardzo mi pomogły. W sumie, śmiałam się czytając je, bo tak samo uważałam, ale potrzebowałam, by ktoś dał mi kopa w tyłek, bym wreszcie wzięła się za poprawę ich (i zmierzamy do sedna). Także, naprawdę bardzo Ci kochana dziękuję! Nie mam pojęcia jak Ci mogę podziękować (oczywiście, Twojego bloga przeczytam, na razie przeczytałam 1 rozdział, zapowiada się super xD) Rzecz jasna z innych komentarzy również bardzo, bardzo się cieszę! Nie to, ze ich nie doceniam xD Jestem Wam bardzo wdzięczna, że komentujecie, to bardzo motywuje ^^ A komentarze są przecudowne <3 Pamiętajcie, że jeśli coś się Wam nie spodobało, to nie bójcie się napisać :-D Nie będę teraz dziękowała każdemu z osobna za komentarz (iż, gdyż, ponieważ, zrobię to jak napiszę i dodam tutaj epilog ^^) i przejdę do sedna. Essentia Lepore skomentowała każdy rozdział od początku do końca, dzięki temu wiem co dokładnie poprawić, więc wreszcie zebrałam się i chcę to zrobić. Jest ich jednak 18, więc troszkę mi to zajmie. No i tutaj moje pytanie. Czy najpierw dodać rozdział 19 i zacząć poprawiać czy pierw poprawić, a potem dodać rozdział? Zmiany nie będą jakieś ogromne i fabuły nie zmienią (a jak zmienią to napiszę, że w tym i tym rozdziale dodałam to i to, żeby nie było :-) ), ale dodam opisy, których w pierwszych rozdziałach wcale nie ma, a w innych jest ich śmiesznie mało xD Po boku widać ankietę i bardzo prosiłabym, żebyście zagłosowali. Głosować można do ... do którego? Hmm, może do 15 września ? :-) Chociaż wydaje mi się, że i tak znam wynik, to jednak nic nie zaszkodzi jej zrobić :-D
DObra... chyba to wszystko, więc jeszcze raz, bardzo proszę o głosy :-)
Buziaki ;-**
Na początek chciałam usprawiedliwić swoją nieobecność. Otóż, moja babcia ma raka, pod koniec wakacji miała amputację ręki w specjalnej klinice w Warszawie (mieszkamy 500 km od Wawy). Nie mogłam (mogliśmy, ja z rodzicami), puścić jej tam samej, zwłaszcza, ze na domiar złego złamała rękę (tę do amputacji) i drugą ręką musiała trzymać tę, więc praktycznie została bez rąk. Operacja się udała, wszystko jest już dobrze i w ogóle jestem szczęśliwa, więc bez większych problemów (oprócz tego, że te gnidy z ministerstwa przesunęły egzaminy na 18 a materiału jest od groma i ciut ciut, a chcę się dostać do mojego wymarzonego liceum, więc nauka na pierwszym miejscu) mogę kontynuować opowiadanie. Chcę bardzo podziękować Essentia Lepore za wspaniałe oceny moich rozdziałów. Bardzo mi pomogły. W sumie, śmiałam się czytając je, bo tak samo uważałam, ale potrzebowałam, by ktoś dał mi kopa w tyłek, bym wreszcie wzięła się za poprawę ich (i zmierzamy do sedna). Także, naprawdę bardzo Ci kochana dziękuję! Nie mam pojęcia jak Ci mogę podziękować (oczywiście, Twojego bloga przeczytam, na razie przeczytałam 1 rozdział, zapowiada się super xD) Rzecz jasna z innych komentarzy również bardzo, bardzo się cieszę! Nie to, ze ich nie doceniam xD Jestem Wam bardzo wdzięczna, że komentujecie, to bardzo motywuje ^^ A komentarze są przecudowne <3 Pamiętajcie, że jeśli coś się Wam nie spodobało, to nie bójcie się napisać :-D Nie będę teraz dziękowała każdemu z osobna za komentarz (iż, gdyż, ponieważ, zrobię to jak napiszę i dodam tutaj epilog ^^) i przejdę do sedna. Essentia Lepore skomentowała każdy rozdział od początku do końca, dzięki temu wiem co dokładnie poprawić, więc wreszcie zebrałam się i chcę to zrobić. Jest ich jednak 18, więc troszkę mi to zajmie. No i tutaj moje pytanie. Czy najpierw dodać rozdział 19 i zacząć poprawiać czy pierw poprawić, a potem dodać rozdział? Zmiany nie będą jakieś ogromne i fabuły nie zmienią (a jak zmienią to napiszę, że w tym i tym rozdziale dodałam to i to, żeby nie było :-) ), ale dodam opisy, których w pierwszych rozdziałach wcale nie ma, a w innych jest ich śmiesznie mało xD Po boku widać ankietę i bardzo prosiłabym, żebyście zagłosowali. Głosować można do ... do którego? Hmm, może do 15 września ? :-) Chociaż wydaje mi się, że i tak znam wynik, to jednak nic nie zaszkodzi jej zrobić :-D
DObra... chyba to wszystko, więc jeszcze raz, bardzo proszę o głosy :-)
Buziaki ;-**
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Miniaturka - Zmarnowałem każdą szansę (cz.2)
Czerwiec, dzień 27
W rezydencji Malfoy'ów, w srebrno-szmaragdowym pokoju z meblami z drogiego, ciemnego drewna i wielkim łożem o malachitowej pościeli, siedział Dracon Malfoy wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Blaise'em Zabinim. Chłopcy popijali Ognistą Whisky i żwawo dyskutowali. Wczoraj ukończyli Hogwart, ale zamiast się cieszyć, blondyn był przygnębiony, a jego podły nastrój udzielał się drugiemu. Po długich namowach ciemnowłosego, Draco pękł i zaczął opowiadać przyjacielowi swoją historię...
-Dokładnie dwa lata temu spojrzałem na Nią inaczej niż zwykle. Zmieniła się przez wakacje. Jej włosy przestały być burzą nieogarniętego siana, delikatne fale okalały jej twarz i opadały na ramiona. Zamiast rozciągniętego swetra i startych spodni, miała na sobie zwykłą bluzkę i jeans'y, wyglądała idealnie. Na jej twarzy jak zawsze gościł uśmiech, a w oczach iskrzyły się wesołe ogniki. Cieszyła się, że wraca do Hogwartu. To od tamtego momentu wszystko się zaczęło...
Wielokrotnie przyłapywałem się na tym, że podczas posiłku w Wielkiej Sali patrzyłem na nią zahipnotyzowany. Jakiś tydzień, dwa po rozpoczęciu roku szkolnego, kiedy drwiliśmy z jakiejś pierwszoklasistki, Ona siedziała pod ścianą z książką, ale nie czytała jej. Kątem oka widziałem jak cały czas mi się przyglądała. W końcu spojrzałem na nią, a ona odwróciła wzrok. Byłem pewny, że zacznie prawić mi morały na temat "znęcania się nad młodszymi", ale nic takiego się nie stało. Dzwonek zadzwonił akurat w momencie, w którym wstawała z podłogi. Snape wpuścił nas do klasy i zaczęła się normalna lekcja. Jak na każdej lekcji u Snape'a gadaliśmy i żartowaliśmy, w końcu szturchnąłeś mnie i wskazałeś głową na Nią. Popatrzyłem na nią zaciekawiony, ale postanowiłem nie patrzeć za długo i wróciłem do rozmowy z tobą. Resztę dnia byłem zamyślony. Cholernie ciekawiło mnie dlaczego na mnie patrzyła. Na kolacji jak zwykle tabun dziewczyn mnie oplatało i nie dało mi spokojnie zjeść posiłku. W tym samym czasie rozmawiałem z Pansy, mówiła, że Ona dziwnie na mnie patrzy. Rzeczywiście, znowu patrzyła w moją stronę, do czasu aż ten rudzielec ją szturchnął. Wiesz, że Pansy jest świetną dziewczyną i podoba się wielu chłopakom, ale nie mi. Traktuję ją jak dobrą koleżankę. I mimo, że nawet Pansy to wie, inne dziewczyny myślą, że między nami coś jest...
Następnego dnia odbywał się mecz, na pewno go pamiętasz. Wiesz my przeciwko Gryfiakom. Możesz nie wierzyć, ale zamiast kibicować swoim, obserwowała mnie. Skoncentrowałem swój wzrok na niej zamiast na grze. Patrzył bym dalej, gdyby Pansy mnie nie mijała i nie uśmiechnęła się. Ostatni raz spojrzałem na Jej twarz, wyrażała złość! Wieczorem nie mogłem spać i poszedłem na Wieżę Astronomiczną, usiadłem na barierce i patrzyłem w niebo. Zawsze mnie to odprężało, pamiętasz, nie? Nagle zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem... Latała na miotle. Jednak, po paru chwilach spadła z hukiem na ziemię. Wystraszyłem się nie na żarty! Serce zabiło mi szybciej. Bałem się o nią. Pobiegłem na dół i zobaczyłem, że leży nieprzytomna. Jeszcze szybciej pobiegłem do niej i wziąłem ją na ręce. Szybko, ale ostrożnie zaniosłem ją do Skrzydła Szpitalnego. Wyprosiłem Pomfrey, żeby powiedziała mi w jakim jest stanie i natychmiast się ulotniłem. Nie myślałem, że pojawi się na lekcjach, mimo, że jej stan nie był poważny, byłem pewny, że Pomfrey zatrzyma ją, by odpoczęła. Kiedy Theo zaczął z niej żartować. Wszyscy to podchwycili. No co miałem zrobić? Też się śmiałem, chociaż w środku się gotowałem. Śmiejąc się, patrzyłem na nią. Poczułem się podle. Miałem ochotę sobie przywalić! Miała łzy w oczach... Te smutne oczy patrzyły na mnie. Walczyła by się nie rozpłakać... Do dziś mnie boli jak to sobie przypominam.
Parę miesięcy później była szkolna dyskoteka. Nie wiedziałem, że przyjdzie. A jednak. Przyszła. Wyglądała olśniewająco! A jak się poruszała! Marzyłem, żeby podejść i zaprosić ją do tańca, ale.. nie zrobiłem tego. Nagle przerwała taniec i do końca balu siedziała smutna. Nie wiem co się stało.
Czas szybko zleciał i szliśmy na pociąg, który miał zbrać nas do domu na czas wakacji. Na peronie zauważyłem ją. Specjalnie poszedł w jej kierunku. Chciałem ją spotkać i dać list. Mijając ją, miałem wręczyć jej kartkę, ale moja ręka jedynie musnęła jej. Znowu nawaliłem...
Wiesz co jeszcze jest śmieszne? Śniła mi się każdej pieprzonej nocy. Przez całe 2 miesiące... Nawet sobie nie wyobrażasz jak za nią tęskniłem. Chciałem zobaczyć jej falę kasztanowych włosów, czekoladowe oczy, przemądrzałe i kuszące usta, które wygina w powalającym uśmiechu, Chciałem usłyszeć jej głos, śmiech, poczuć zapach jej perfum...
Nawet się nie obejrzałem, a już graliśmy mecz na ostatnim naszym roku. Graliśmy z Krukonami. Jeden skurczybyk sfaulował mnie. Pamiętasz jak przez niego wleciałem prosto w tłuczek? No właśnie. Następny tydzień przeleżałem w szpitalu... Złamane żebra, ręka, roztrzaskana głowa i wstrząs mózgu.
Pewnej nocy przyśniło mi się, że siedzi obok mnie. Złapałem ją za rękę. To było takie realistyczne! Uczucie jakie mi towarzyszyło przy trzymaniu jej za rękę było epickie. W końcu postanowiłem otworzyć oczy i upewnić się, że to nie sen. Niestety, to był jednak tylko sen.... Byłem cholernie zawiedziony! Kiedy zachorowałem i zostałem w dormitorium, cały czas myślałem o niej. Co robi, jak się czuje itd. Przed końcem roku krzyknąłeś, że jest zazdrosna, bo złapałem Pans za ręce. Nie mogłem się powstrzymać i chciałem wykorzystać ostatnią szansę. Napisałem jej kartkę z zapytaniem o co jej chodzi. Nie odpisała. Było za późno.. Zawaliłem. Za długo się wahałem, zbyt wiele szans straciłem. Byłem pieprzonym tchórzem, Blaise! Straciłem możliwość wyjaśnienia sobie z nią wszystkiego. Straciłem możliwość bycia z najwspanialszą dziewczyną na świecie... Nigdy sobie tego nie wybaczę.. Nigdy. Zakochałem się w Hermionie Granger. W cudownej Hermionie Granger. Oddałem jej swoje serce i straciłem każdą szansę na zdobycie jej, jaką dało mi życie...
Witam Was kochani bardzo serdecznie! Wiele osób pod miniaturką "Zmarnowałam każdą szansę" pytało o kontynuacje. Pisząc ją nie planowałam kontynuacji, koniec miał być smutny :-) Ale jako, że plany uległy zmianie z sekundy na sekundę i wyjechałam do Warszawy, a nie zabrałam swojego laptopa, gdyż nie był mi potrzebny (byłam pewna, że niedługo wrócę) nie mogłam dodać rozdziału. Postanowiłam napisać tę samą miniaturkę, ale z perspektywy Draco. Może być sporo błędów, bo pisanie rozdziału/miniaturek na telefonie bez błędów (albo np. autokorekty) nie jest za łatwe :-/ Ale mam nadzieje, że się Wam miniaturka spodobała, a ja wracam do domu i dzisiaj/jutro (zależy ile zajmie podróż) dodam rozdział! I odpowiem na Libster Award ;-) Swoją drogą bardzo dziękuję za nominacje!
Buźka ;-**
W rezydencji Malfoy'ów, w srebrno-szmaragdowym pokoju z meblami z drogiego, ciemnego drewna i wielkim łożem o malachitowej pościeli, siedział Dracon Malfoy wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Blaise'em Zabinim. Chłopcy popijali Ognistą Whisky i żwawo dyskutowali. Wczoraj ukończyli Hogwart, ale zamiast się cieszyć, blondyn był przygnębiony, a jego podły nastrój udzielał się drugiemu. Po długich namowach ciemnowłosego, Draco pękł i zaczął opowiadać przyjacielowi swoją historię...
-Dokładnie dwa lata temu spojrzałem na Nią inaczej niż zwykle. Zmieniła się przez wakacje. Jej włosy przestały być burzą nieogarniętego siana, delikatne fale okalały jej twarz i opadały na ramiona. Zamiast rozciągniętego swetra i startych spodni, miała na sobie zwykłą bluzkę i jeans'y, wyglądała idealnie. Na jej twarzy jak zawsze gościł uśmiech, a w oczach iskrzyły się wesołe ogniki. Cieszyła się, że wraca do Hogwartu. To od tamtego momentu wszystko się zaczęło...
Wielokrotnie przyłapywałem się na tym, że podczas posiłku w Wielkiej Sali patrzyłem na nią zahipnotyzowany. Jakiś tydzień, dwa po rozpoczęciu roku szkolnego, kiedy drwiliśmy z jakiejś pierwszoklasistki, Ona siedziała pod ścianą z książką, ale nie czytała jej. Kątem oka widziałem jak cały czas mi się przyglądała. W końcu spojrzałem na nią, a ona odwróciła wzrok. Byłem pewny, że zacznie prawić mi morały na temat "znęcania się nad młodszymi", ale nic takiego się nie stało. Dzwonek zadzwonił akurat w momencie, w którym wstawała z podłogi. Snape wpuścił nas do klasy i zaczęła się normalna lekcja. Jak na każdej lekcji u Snape'a gadaliśmy i żartowaliśmy, w końcu szturchnąłeś mnie i wskazałeś głową na Nią. Popatrzyłem na nią zaciekawiony, ale postanowiłem nie patrzeć za długo i wróciłem do rozmowy z tobą. Resztę dnia byłem zamyślony. Cholernie ciekawiło mnie dlaczego na mnie patrzyła. Na kolacji jak zwykle tabun dziewczyn mnie oplatało i nie dało mi spokojnie zjeść posiłku. W tym samym czasie rozmawiałem z Pansy, mówiła, że Ona dziwnie na mnie patrzy. Rzeczywiście, znowu patrzyła w moją stronę, do czasu aż ten rudzielec ją szturchnął. Wiesz, że Pansy jest świetną dziewczyną i podoba się wielu chłopakom, ale nie mi. Traktuję ją jak dobrą koleżankę. I mimo, że nawet Pansy to wie, inne dziewczyny myślą, że między nami coś jest...
Następnego dnia odbywał się mecz, na pewno go pamiętasz. Wiesz my przeciwko Gryfiakom. Możesz nie wierzyć, ale zamiast kibicować swoim, obserwowała mnie. Skoncentrowałem swój wzrok na niej zamiast na grze. Patrzył bym dalej, gdyby Pansy mnie nie mijała i nie uśmiechnęła się. Ostatni raz spojrzałem na Jej twarz, wyrażała złość! Wieczorem nie mogłem spać i poszedłem na Wieżę Astronomiczną, usiadłem na barierce i patrzyłem w niebo. Zawsze mnie to odprężało, pamiętasz, nie? Nagle zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem... Latała na miotle. Jednak, po paru chwilach spadła z hukiem na ziemię. Wystraszyłem się nie na żarty! Serce zabiło mi szybciej. Bałem się o nią. Pobiegłem na dół i zobaczyłem, że leży nieprzytomna. Jeszcze szybciej pobiegłem do niej i wziąłem ją na ręce. Szybko, ale ostrożnie zaniosłem ją do Skrzydła Szpitalnego. Wyprosiłem Pomfrey, żeby powiedziała mi w jakim jest stanie i natychmiast się ulotniłem. Nie myślałem, że pojawi się na lekcjach, mimo, że jej stan nie był poważny, byłem pewny, że Pomfrey zatrzyma ją, by odpoczęła. Kiedy Theo zaczął z niej żartować. Wszyscy to podchwycili. No co miałem zrobić? Też się śmiałem, chociaż w środku się gotowałem. Śmiejąc się, patrzyłem na nią. Poczułem się podle. Miałem ochotę sobie przywalić! Miała łzy w oczach... Te smutne oczy patrzyły na mnie. Walczyła by się nie rozpłakać... Do dziś mnie boli jak to sobie przypominam.
Parę miesięcy później była szkolna dyskoteka. Nie wiedziałem, że przyjdzie. A jednak. Przyszła. Wyglądała olśniewająco! A jak się poruszała! Marzyłem, żeby podejść i zaprosić ją do tańca, ale.. nie zrobiłem tego. Nagle przerwała taniec i do końca balu siedziała smutna. Nie wiem co się stało.
Czas szybko zleciał i szliśmy na pociąg, który miał zbrać nas do domu na czas wakacji. Na peronie zauważyłem ją. Specjalnie poszedł w jej kierunku. Chciałem ją spotkać i dać list. Mijając ją, miałem wręczyć jej kartkę, ale moja ręka jedynie musnęła jej. Znowu nawaliłem...
Wiesz co jeszcze jest śmieszne? Śniła mi się każdej pieprzonej nocy. Przez całe 2 miesiące... Nawet sobie nie wyobrażasz jak za nią tęskniłem. Chciałem zobaczyć jej falę kasztanowych włosów, czekoladowe oczy, przemądrzałe i kuszące usta, które wygina w powalającym uśmiechu, Chciałem usłyszeć jej głos, śmiech, poczuć zapach jej perfum...
Nawet się nie obejrzałem, a już graliśmy mecz na ostatnim naszym roku. Graliśmy z Krukonami. Jeden skurczybyk sfaulował mnie. Pamiętasz jak przez niego wleciałem prosto w tłuczek? No właśnie. Następny tydzień przeleżałem w szpitalu... Złamane żebra, ręka, roztrzaskana głowa i wstrząs mózgu.
Pewnej nocy przyśniło mi się, że siedzi obok mnie. Złapałem ją za rękę. To było takie realistyczne! Uczucie jakie mi towarzyszyło przy trzymaniu jej za rękę było epickie. W końcu postanowiłem otworzyć oczy i upewnić się, że to nie sen. Niestety, to był jednak tylko sen.... Byłem cholernie zawiedziony! Kiedy zachorowałem i zostałem w dormitorium, cały czas myślałem o niej. Co robi, jak się czuje itd. Przed końcem roku krzyknąłeś, że jest zazdrosna, bo złapałem Pans za ręce. Nie mogłem się powstrzymać i chciałem wykorzystać ostatnią szansę. Napisałem jej kartkę z zapytaniem o co jej chodzi. Nie odpisała. Było za późno.. Zawaliłem. Za długo się wahałem, zbyt wiele szans straciłem. Byłem pieprzonym tchórzem, Blaise! Straciłem możliwość wyjaśnienia sobie z nią wszystkiego. Straciłem możliwość bycia z najwspanialszą dziewczyną na świecie... Nigdy sobie tego nie wybaczę.. Nigdy. Zakochałem się w Hermionie Granger. W cudownej Hermionie Granger. Oddałem jej swoje serce i straciłem każdą szansę na zdobycie jej, jaką dało mi życie...
Witam Was kochani bardzo serdecznie! Wiele osób pod miniaturką "Zmarnowałam każdą szansę" pytało o kontynuacje. Pisząc ją nie planowałam kontynuacji, koniec miał być smutny :-) Ale jako, że plany uległy zmianie z sekundy na sekundę i wyjechałam do Warszawy, a nie zabrałam swojego laptopa, gdyż nie był mi potrzebny (byłam pewna, że niedługo wrócę) nie mogłam dodać rozdziału. Postanowiłam napisać tę samą miniaturkę, ale z perspektywy Draco. Może być sporo błędów, bo pisanie rozdziału/miniaturek na telefonie bez błędów (albo np. autokorekty) nie jest za łatwe :-/ Ale mam nadzieje, że się Wam miniaturka spodobała, a ja wracam do domu i dzisiaj/jutro (zależy ile zajmie podróż) dodam rozdział! I odpowiem na Libster Award ;-) Swoją drogą bardzo dziękuję za nominacje!
Buźka ;-**
sobota, 27 czerwca 2015
Rozdział 18 - Przestańcie
Oni nie mogą się kłócić. Tyle lat przyjaźni nie może pójść na marne. Muszę ich jakoś pogodzić... Tylko jak? Takie myśli nie dawały Pansy odpocząć. Chciała za wszelką cenę pogodzić Draco z Blaise'm. Ginny! Nie zważając na późną godzinę, wybiegła z Pokoju Wspólnego. Nie wiadomo kiedy znalazła się pod portretem Grubej Damy.
-Cholera. -zaklęła. Nie znała hasła... -Honor, duma, poświęcenie, wygrana. -strzelała. Wreszcie, ujrzała jakiegoś chłopaka w szatach Gryffindor'u. -Hej, możesz mi pomóc? -zapytała szybko, a dopiero później przyjrzała się chłopakowi. Był to nikt inny jak Harry Potter. Patrzył na nią zszokowany i nie wiedział co powiedzieć. Po czasie wyjąkał - "w czym?".
-Muszę porozmawiać z Ginny, a nie znam hasła. Przy okazji może powiesz mi w, którym jest pokoju?
-Dlaczego miałbym ci pomagać? -zapytał zdziwiony. Kto to widział, żeby Ślizgon prosił Gryfona o pomoc.
-Hmm, ponieważ jesteś słynnym, pomocnym wybawicielem świata? -rzekła sarkastycznie, jak na rasową Ślizgonkę przystało. Harry westchnął ciężko.
-Wojna i pokój. -powiedział w stronę portretu, a ten otworzył się. -Pokój nr 3. -dodał i wszedł jak gdyby nigdy nic. Pasny wyszeptała ciche "dziękuję" z nadzieją, że jej nie usłyszy, ale Wybraniec miał bardzo wyostrzony słuch i usłyszał. Uśmiechnął się lekko pod nosem, jednak nic nie powiedział. Dziewczyna żwawo ruszyła do pokoju nr 3. Oczywiście, nie obyło się bez zdezorientowanych spojrzeń Gryfonów, którzy jeszcze nie spali. Ślizgonka jednak kompletnie je zignorowała. Miała cel, który za wszelką cenę chciała osiągnąć. Kiedy wreszcie dotarła do drzwi, zapukała. Po chwili otworzyła jej zaspana panna Weasley.
-Ja mam jakieś zwidy czy przede mną stoi Pansy Parkinson?
-Możemy pogadać?
Ginny półprzytomna otworzyła szerzej drzwi i wpuściła Ślizgonkę do środka. Ruda usiadła na łóżku, a czarnowłosa na fotelu nieopodal.
-To... o co chodzi? -zapytała i ziewnęła lokatorka.
-O Blaise'a.
-A co ja mam z nim wspólnego?
-Dużo, w końcu byliście razem, prawda?
-No byliśmy... ale to był tylko zakład. -dziewczyna wyraźnie posmutniała, a Pansy westchnęła.
-Nie było żadnego zakładu. Draco to wymyślił... Kiedy Blaise się o tym dowiedział strasznie się pokłócili... Diabeł poszedł porozmawiać z Hermioną, a Draco zaczął demolkę w dormitorium.
-Jaką demolkę?
-Normalną. Zaczął rzucać czym popadnie i klął co chwilę... Chyba myślał, że tego nie słychać. Nie wiem. Wiem tylko, że obaj bardzo to przeżyli. Odkąd ich znam, a trochę ich znam, to była ich pierwsza taka kłótnia. Wcześniej tylko się sprzeczali...
-No dobra, ale co ja mam z tym wspólnego? -zapytała Ginny po przeanalizowaniu wszystkiego co do tej pory usłyszała.
-Chcę ich jakoś pogodzić. A Ty..
-A ja nic nie mogę zrobić. -przerwała jej.
-Wiem, że jesteś z Potterem. Jednak mogłabyś pomyśleć czasem też o innych. A gdyby chodziło o Hermionę? Też byłabyś taka obojętna, na Salazara?! -Ginervę zatkało. Słowa Ślizgonki bardzo ją dotknęły.
-Nie jestem z Harry'm.
-Nie? To dlaczego cały czas się liżecie? -zapytała z lekkim obrzydzeniem.
-Wtedy... kiedy Blaise podszedł... Zrobiłam to w przypływie emocji. Nieświadomie. Niestety, Harry potraktował to poważnie, a ja nie umiem mu powiedzieć prawdy.
-Czyli... nie kochasz go? A co z Diabłem?
-Nie wiem. Sama nie wiem co do nich czuje.. -spuściła wzrok.
-Ale Balsie wie, że cię kocha. Wykrzyczał to przy wszystkich.
-Naprawdę? -spytała głupio.
-No tak! Musisz z nim porozmawiać. Wyjaśnicie sobie wszystko. Proszę!!
-Ale, ale dlaczego tak ci na tym zależy? -nie rozumiała dziewczyna.
-O rany... No jeśli pogodzisz się z Blasie'm, to może będzie chociaż trochę mniej zły na Draco i łatwiej będzie im się pogodzić! No, a poza tym, Diabeł będzie szczęśliwy. -uśmiechnęła się. -To jak? Pogadasz z nim?
-Pogadam, ale jutro, dobra? Przyprowadź go na błonia po obiedzie.
-A gdzie dokładniej?
-Pod drzewo obok jeziora.
-Załatwione! Tylko przyjdź -wystawiła język. -No.. to dobrej nocy Weasley. -rzekła i otworzyła drzwi.
-Wzajemnie Parkinson. -odpowiedziała i położyła się. Zasnęła, a śnił jej się pewien przystojny Ślizgon.
Obudził się z paraliżującym bólem głowy. Chciał podeprzeć się na dłoni, ale zamiast tego syknął z bólu. Spojrzał na nią i zobaczył, że ręka jest we krwi. Kurwa. Rozejrzał się po pokoju i dostrzegł totalny burdel. Co tu się działo? Wstał powoli i podszedł do barku. Zdrową ręką wyciągnął małą buteleczkę, w której był eliksir na kaca. Szybko wypił całą buteleczkę i od razu przypomniał sobie co wczoraj wyczyniał. Roztrzaskując wazon musiał się skaleczyć, plamy krwi na ścianie sugerowały, że parę razy uderzył w nią skaleczoną ręką, co prawdopodobnie spowodowało większą ranę. Po przemyśleniach przemył rękę i zabandażował ją. Ubrał się, ale nie miał zamiaru schodzić na śniadanie. Machnął różdżką i posprzątał dormitorium. Posiedział jeszcze chwilę myśląc nad tym co powiedział mu Blaise i powoli zaczął schodzić na lekcje. Był pewny, że będzie siedział z Blaise'em, w końcu, gdy Granger okazała się Riddle, nauczyciele nie będą zmuszali ich do siedzenia razem, ale ten nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Od razu udał się na koniec sali. Draco usiadł na swoim miejscu, liczył, że Hermiona usiądzie z nim, myśląc, że dalej mają razem siedzieć, ale i ona przeszła obok niego, ta jednak spojrzała na niego, niestety było to spojrzenie pełne pogardy. Do końca lekcji siedział sam. Czuł się podle. Nawet żadna dziewczyna nie chciała z nim usiąść. Zawsze, gdy tylko nadarzyła się okazja, przepychały się, by tylko być z nim w jednej ławce, a teraz siedział sam. Czyżby się bały? Ale czego? Po lekcjach zjadł w samotności obiad i wrócił do dormitorium. Pierwsze co zrobił to sięgnął po szklankę Whisky.
-Pansy, wytłumacz mi czego nie rozumiesz w zdaniu "nie chcę wychodzić na błonia"? - zapytał Blaise.
-Ależ ja wszystko rozumiem. -odparła pewna.
-To dlaczego mnie tam ciągniesz?
-Dowiesz się na miejscu. Nie marudź tyle.... Czasem zachowujesz się jak Puchon. -zakpiła dziewczyna, wiedząc, że urazi tym jego ślizgońską dumę.
-Ja? Puchonem? Też mi coś. -prychnął, ale przestał marudzić. Pansy osiągnęła zamierzony efekt. Po paru minutach doszli na miejsce.
-Ginny? -zapytał zdezorientowany chłopak. Gryfonka wyglądała ślicznie. To znaczy, wyglądała tak jak zawsze, ale dla Blaise'a wyglądała powalająco. Obcisłe, czarne spodnie ze skóry, błękitny top i biała marynarka bez guzików z rękawami 3/4 prezentowała się nieziemsko. Pansy szybko się ulotniła, zostawiając ich samych.
-Cześć, Blaise. - powiedziała nieśmiało - Jak się czujesz?
-Bywało lepiej. -rzekł ogólnikowo -A Ty?
-Ja... Chciałam z Tobą porozmawiać o, no wiesz..
-O nas? -dokończył za Rudą. Dziewczyna nieśmiało pokiwała rudą główką.
-No to słucham...
-Blaise, ja myślałam, że założyłeś się z Malfoy'em, że udawałeś. Że nic dla ciebie nie znaczyłam. -łzy napłynęły jej do oczu. -Wtedy... kiedy usiadłam Harry'emu na kolanach, ja nie wiem dlaczego to zrobiłam. Chciałam, żebyś był zazdrosny. Chciałam.. się odegrać. Przepraszam...
Chłopak uważnie słuchał, a kiedy panna Weasly skończyła, dalej milczał. W końcu westchnął głęboko.
-Naprawdę wszyscy bierzecie mnie za takiego sukinsyna? -rzekł smutno -Nie jestem taki. Przyjaźń jest dla mnie ważna, dlatego stanąłem w obronie Draco. To nie znaczyło, że cię nie kocham. Nigdy nie żartuje z uczuć. Dobra, zgodzę się, że czasem prześpię się z jakąś panienką, ale one same tego chcą. Nigdy, jednak nie powiedziałem żadnej, że ją kocham! Nigdy. Rozumiesz?
-Przepraszam... przepraszam -jąkała dziewczyna.
-Ginny...
-Zapomnijmy o tym. Proszę! Zostańmy przyjaciółmi. -poprosiła
-Przyjaciółmi? -nie dowierzał - Jak to przyjaciółmi?
-Nie jestem gotowa na związek. -przyznała Ruda
-Nie ze mną -dodał od siebie Blaise. Już myślał, że wszystko się ułoży, że znowu będzie z dziewczyną, którą kocha, a tu "zostańmy przyjaciółmi"...
-To nie tak. Ja naprawdę nie jestem gotowa na związek.
-A Potter to co? -zapytał z wyrzutem.
-Nie jestem z Harry'm. -zaprzeczyła dobitnie -NIE jestem gotowa -podkreśliła słowo "nie".
-No dobrze, wierzę ci. To jak? Przyjaciele? -wyciągnął niepewnie rękę
-Przyjaciele -powiedziała Ruda, ale zamiast uścisnąć dłoń, delikatnie go przytuliła.
W tym samym czasie, gdy Diabeł rozmawiał z Ginny, Pansy postanowiła zobaczyć co u Draco. Delikatnie zapukała do drzwi. Usłyszała ciche, niewyraźne "proszę" i weszła. Młody Malfoy leżał rozwalony na łóżku, jego koszula była pognieciona, włosy potargane, a w dłoni trzymał butelkę Ognistej.
-Draco?
-Chcesz czegoś? -zapytał niezbyt miło.
-Tak, chcę żebyś się ogarnął. Co ty z sobą robisz człowieku? Spójrz na siebie. -robiła mu wyrzutu, ale on tylko wzruszył ramionami.
-Draco tak nie można. Porozmawiaj z Diabłem. Przeproś go i wszystko się ułoży.
Blondyn zaśmiał się.
-Ułoży? Czy ty siebie słyszysz? -zakpił -Blaise mi nie wybaczy.
-Jeśli nie spróbujesz go przeprosić to logiczne, że ci nie wybaczy. Proszę Draco. Spróbuj. Dla mnie. -spojrzała mu błagalnie w oczy. Westchnął.
-Dobra, pogadam z nim. Poinformuj mnie jak przyjdzie. -zgodził się, a Ślizgonka uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że się pogodzą.
Jakąś godzinę później Draco wyszedł ze swej pieczary i spokojnie podszedł do kanapy na przeciwko kominka, na której siedział Diabeł.
-Cześć. -zagadał, ale jego przyjaciel tylko spojrzał na niego z pogardą i nic nie odpowiedział. -Blasie, chciałem cię.. no, wiesz, prze-przeprosić. -wydukał, nie przyzwyczajony do tego słowa blondyn. -Sztama?
-Chyba śnisz Draco. -zakpił -Myślisz, że po tym co mi zrobiłeś zwykłe "przepraszam" załatwi sprawę?
-A czego chcesz? Co mam zrobić, co?! -zniecierpliwił się. Malfoy'owie nie przepraszają, a on, on zdecydował się przeprosić. To powinno mu wystarczyć.
-Powiedziałem ci co masz zrobić. -odpowiedział krótko. Oczywiście, chciał mu wybaczyć. W końcu byli przyjaciółmi, ale jeszcze bardziej chciał mu dać nauczkę.
-Widzisz? Zadowolona z siebie jesteś?! -krzyknął na niewinną Pansy, która chciała jak najlepiej.
-Przestań się na nią drzeć. Nie jesteś królem Draco -odrzekł Zabini. Malfoy prychnął i wyszedł. Udał się na błonia musiał ochłonąć. Chłodne podmuchy wiatru uspokajały go. Źle się z tym wszystkim czuł. Chciał się pogodzić z Blasie'm. Szczerze powiedziawszy niczego innego teraz nie pragnął, ale przecież nie mógł tego powiedzieć na głos. Jego reputacja ucierpiałaby na tym, a do tego nie mógł dopuścić. Usiadł na ławce i przymknął oczy. Miał dość. Chciał wywiesić białą flagę. Może powinienem jednak przeprosić Hermionę? W końcu chyba oto chodziło Diabłu. Wstał z ławki i poszedł szukać panny Riddle. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w jego głowie to Evelyn. Była Gryfonka na pewno jest z nią.
Kiedy Draco szukał Hermiony, Pansy postanowiła iść się przejeść. Chciała być sama. Było jej przykro. Chciała dobrze, a zamiast tego Draco się na nią obraził i dostała reprymendę od Blaise'a, że nie powinna się wtrącać. Nie chciała, żeby się kłócili, chciała żeby przestali! Łzy zamazały jej obraz. Usiadła pod ścianą i skuliła się, chowając twarz w kolana. Rozpłakała się. Pansy nie miała zbyt wielu przyjaciół, dlatego dbała o nich jak o nic innego. Starała się dla nich z całych sił, a każda przykra sytuacja z nimi, bardzo ją bolała. Bała się, że zostanie sama. Płakała tak długo, aż usłyszała lekko zaniepokojony, męski głos.
-Coś się stało? -zapytał Harry, który wracając z biblioteki natknął się na płaczącą dziewczynę.
-Nie-e -powiedziała słabo,
-Jesteś pewna? -zapytał delikatnie -Dlaczego płaczesz? - jak każdy facet nie mógł znieść widoku kobiecych łez. Nie wiedział jak ma się zachować, ale chciał pocieszyć Ślizgonkę.
-Jestem beznadziejna. -wypaliła nagle -Nienawidzę siebie.. -załkała. Wybraniec usiadł obok i objął ją ramieniem. Pansy w przypływie emocji wtuliła się w tors bruneta. Harry zaskoczony objął lekko dziewczynę i delikatnie głaskał ją po głowie. Siedzieli tak, tak długo, aż Pansy się uspokoiła.
-Przepraszam - powiedziała nieśmiało. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść. Potterowi zmiękło serce.
-Za co? - uśmiechnął się pocieszająco -Powiedz... co się stało? -zapytał, szczerze zaciekawiony. Ślizgonka opowiedziała mu mniej więcej co się stało, pomijając parę spraw. Mówiąc to miała ochotę rozpłakać się na nowo, Harry widząc to mocno ją przytulił i wyszeptał słowa pocieszenia.
-Dziękuję -odpowiedziała mu dziewczyna, po czym wstała. Speszona spuściła głowę, podziękowała mu po raz kolejny i oddaliła się. Wybraniec stał jeszcze przez chwilę patrząc jak sylwetka Ślizgonki znika za zakrętem, po czym sam udał się do wieży Gryffindor'u.
Stał pod drzwiami i głośno pukał. Wreszcie usłyszał głośne i wesołe "proszę". Kiedy wszedł do środka ujrzał dwie roześmiane Ślizgonki. Jedna z nich widząc go natychmiast spoważniała.
-Ja.. wiedziałem, że cię tu znajdę. - zwrócił się do panny Riddle. -Hermiono.. ja chciałem cię -westchnął - chciałem cię za wszystko przeprosić.
Dziewczyna popatrzyła na niego jak na wariata.
-Jeśli to wszystko czego chciałeś to możesz już iść. -rzekła ozięble, chociaż w głębi serca zrobiło jej się cieplej. Przeprosił... On naprawdę mnie przeprosił! Draco wyszedł z dumą, ale w środku czuł ból. Nie przyjęła... Trudno, miałem przeprosić, to przeprosiłem. Postanowił powiedzieć Diabłu, że zrobił to co chciał, ale gdy wreszcie to zrobił zobaczył jak jego przyjaciel kręci głową i wzdycha.
-Zmień się Smoku, po prostu.
On też mu nie wybaczył. Draco zobaczył jak Pansy skrada się do pokoju, wyglądała jakby płakała. On też wrócił do dormitorium. I co teraz? Jak mam się zmienić?!
No i w końcu jest! Rozdział 18... Ja chciałam Wam z całego serca podziękować, za każdy komentarz. Nawet zwykłe "czytam" mobilizuje do dalszego pisania, a co dopiero tak wspaniałe komentarze! Czytając je, miałam ochotę dać sobie w twarz, że tak długo nic nie dodaję... Ostatnio przeżywałam załamanie, bo moja ukochana trzecia klasa odchodzi, ale dzięki ostatnim wydarzeniom odzyskałam ochotę do pisania! Yeah, udało się :-D Teraz tylko, żeby wena mi nie uciekła i będzie wspaniale!
Przepraszam za wszystkie błędy i mam nadzieje, że rozdział się Wam podobał <3
Pozdrawiam ;-**
-Cholera. -zaklęła. Nie znała hasła... -Honor, duma, poświęcenie, wygrana. -strzelała. Wreszcie, ujrzała jakiegoś chłopaka w szatach Gryffindor'u. -Hej, możesz mi pomóc? -zapytała szybko, a dopiero później przyjrzała się chłopakowi. Był to nikt inny jak Harry Potter. Patrzył na nią zszokowany i nie wiedział co powiedzieć. Po czasie wyjąkał - "w czym?".
-Muszę porozmawiać z Ginny, a nie znam hasła. Przy okazji może powiesz mi w, którym jest pokoju?
-Dlaczego miałbym ci pomagać? -zapytał zdziwiony. Kto to widział, żeby Ślizgon prosił Gryfona o pomoc.
-Hmm, ponieważ jesteś słynnym, pomocnym wybawicielem świata? -rzekła sarkastycznie, jak na rasową Ślizgonkę przystało. Harry westchnął ciężko.
-Wojna i pokój. -powiedział w stronę portretu, a ten otworzył się. -Pokój nr 3. -dodał i wszedł jak gdyby nigdy nic. Pasny wyszeptała ciche "dziękuję" z nadzieją, że jej nie usłyszy, ale Wybraniec miał bardzo wyostrzony słuch i usłyszał. Uśmiechnął się lekko pod nosem, jednak nic nie powiedział. Dziewczyna żwawo ruszyła do pokoju nr 3. Oczywiście, nie obyło się bez zdezorientowanych spojrzeń Gryfonów, którzy jeszcze nie spali. Ślizgonka jednak kompletnie je zignorowała. Miała cel, który za wszelką cenę chciała osiągnąć. Kiedy wreszcie dotarła do drzwi, zapukała. Po chwili otworzyła jej zaspana panna Weasley.
-Ja mam jakieś zwidy czy przede mną stoi Pansy Parkinson?
-Możemy pogadać?
Ginny półprzytomna otworzyła szerzej drzwi i wpuściła Ślizgonkę do środka. Ruda usiadła na łóżku, a czarnowłosa na fotelu nieopodal.
-To... o co chodzi? -zapytała i ziewnęła lokatorka.
-O Blaise'a.
-A co ja mam z nim wspólnego?
-Dużo, w końcu byliście razem, prawda?
-No byliśmy... ale to był tylko zakład. -dziewczyna wyraźnie posmutniała, a Pansy westchnęła.
-Nie było żadnego zakładu. Draco to wymyślił... Kiedy Blaise się o tym dowiedział strasznie się pokłócili... Diabeł poszedł porozmawiać z Hermioną, a Draco zaczął demolkę w dormitorium.
-Jaką demolkę?
-Normalną. Zaczął rzucać czym popadnie i klął co chwilę... Chyba myślał, że tego nie słychać. Nie wiem. Wiem tylko, że obaj bardzo to przeżyli. Odkąd ich znam, a trochę ich znam, to była ich pierwsza taka kłótnia. Wcześniej tylko się sprzeczali...
-No dobra, ale co ja mam z tym wspólnego? -zapytała Ginny po przeanalizowaniu wszystkiego co do tej pory usłyszała.
-Chcę ich jakoś pogodzić. A Ty..
-A ja nic nie mogę zrobić. -przerwała jej.
-Wiem, że jesteś z Potterem. Jednak mogłabyś pomyśleć czasem też o innych. A gdyby chodziło o Hermionę? Też byłabyś taka obojętna, na Salazara?! -Ginervę zatkało. Słowa Ślizgonki bardzo ją dotknęły.
-Nie jestem z Harry'm.
-Nie? To dlaczego cały czas się liżecie? -zapytała z lekkim obrzydzeniem.
-Wtedy... kiedy Blaise podszedł... Zrobiłam to w przypływie emocji. Nieświadomie. Niestety, Harry potraktował to poważnie, a ja nie umiem mu powiedzieć prawdy.
-Czyli... nie kochasz go? A co z Diabłem?
-Nie wiem. Sama nie wiem co do nich czuje.. -spuściła wzrok.
-Ale Balsie wie, że cię kocha. Wykrzyczał to przy wszystkich.
-Naprawdę? -spytała głupio.
-No tak! Musisz z nim porozmawiać. Wyjaśnicie sobie wszystko. Proszę!!
-Ale, ale dlaczego tak ci na tym zależy? -nie rozumiała dziewczyna.
-O rany... No jeśli pogodzisz się z Blasie'm, to może będzie chociaż trochę mniej zły na Draco i łatwiej będzie im się pogodzić! No, a poza tym, Diabeł będzie szczęśliwy. -uśmiechnęła się. -To jak? Pogadasz z nim?
-Pogadam, ale jutro, dobra? Przyprowadź go na błonia po obiedzie.
-A gdzie dokładniej?
-Pod drzewo obok jeziora.
-Załatwione! Tylko przyjdź -wystawiła język. -No.. to dobrej nocy Weasley. -rzekła i otworzyła drzwi.
-Wzajemnie Parkinson. -odpowiedziała i położyła się. Zasnęła, a śnił jej się pewien przystojny Ślizgon.
Obudził się z paraliżującym bólem głowy. Chciał podeprzeć się na dłoni, ale zamiast tego syknął z bólu. Spojrzał na nią i zobaczył, że ręka jest we krwi. Kurwa. Rozejrzał się po pokoju i dostrzegł totalny burdel. Co tu się działo? Wstał powoli i podszedł do barku. Zdrową ręką wyciągnął małą buteleczkę, w której był eliksir na kaca. Szybko wypił całą buteleczkę i od razu przypomniał sobie co wczoraj wyczyniał. Roztrzaskując wazon musiał się skaleczyć, plamy krwi na ścianie sugerowały, że parę razy uderzył w nią skaleczoną ręką, co prawdopodobnie spowodowało większą ranę. Po przemyśleniach przemył rękę i zabandażował ją. Ubrał się, ale nie miał zamiaru schodzić na śniadanie. Machnął różdżką i posprzątał dormitorium. Posiedział jeszcze chwilę myśląc nad tym co powiedział mu Blaise i powoli zaczął schodzić na lekcje. Był pewny, że będzie siedział z Blaise'em, w końcu, gdy Granger okazała się Riddle, nauczyciele nie będą zmuszali ich do siedzenia razem, ale ten nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Od razu udał się na koniec sali. Draco usiadł na swoim miejscu, liczył, że Hermiona usiądzie z nim, myśląc, że dalej mają razem siedzieć, ale i ona przeszła obok niego, ta jednak spojrzała na niego, niestety było to spojrzenie pełne pogardy. Do końca lekcji siedział sam. Czuł się podle. Nawet żadna dziewczyna nie chciała z nim usiąść. Zawsze, gdy tylko nadarzyła się okazja, przepychały się, by tylko być z nim w jednej ławce, a teraz siedział sam. Czyżby się bały? Ale czego? Po lekcjach zjadł w samotności obiad i wrócił do dormitorium. Pierwsze co zrobił to sięgnął po szklankę Whisky.
-Pansy, wytłumacz mi czego nie rozumiesz w zdaniu "nie chcę wychodzić na błonia"? - zapytał Blaise.
-Ależ ja wszystko rozumiem. -odparła pewna.
-To dlaczego mnie tam ciągniesz?
-Dowiesz się na miejscu. Nie marudź tyle.... Czasem zachowujesz się jak Puchon. -zakpiła dziewczyna, wiedząc, że urazi tym jego ślizgońską dumę.
-Ja? Puchonem? Też mi coś. -prychnął, ale przestał marudzić. Pansy osiągnęła zamierzony efekt. Po paru minutach doszli na miejsce.
-Ginny? -zapytał zdezorientowany chłopak. Gryfonka wyglądała ślicznie. To znaczy, wyglądała tak jak zawsze, ale dla Blaise'a wyglądała powalająco. Obcisłe, czarne spodnie ze skóry, błękitny top i biała marynarka bez guzików z rękawami 3/4 prezentowała się nieziemsko. Pansy szybko się ulotniła, zostawiając ich samych.
-Cześć, Blaise. - powiedziała nieśmiało - Jak się czujesz?
-Bywało lepiej. -rzekł ogólnikowo -A Ty?
-Ja... Chciałam z Tobą porozmawiać o, no wiesz..
-O nas? -dokończył za Rudą. Dziewczyna nieśmiało pokiwała rudą główką.
-No to słucham...
-Blaise, ja myślałam, że założyłeś się z Malfoy'em, że udawałeś. Że nic dla ciebie nie znaczyłam. -łzy napłynęły jej do oczu. -Wtedy... kiedy usiadłam Harry'emu na kolanach, ja nie wiem dlaczego to zrobiłam. Chciałam, żebyś był zazdrosny. Chciałam.. się odegrać. Przepraszam...
Chłopak uważnie słuchał, a kiedy panna Weasly skończyła, dalej milczał. W końcu westchnął głęboko.
-Naprawdę wszyscy bierzecie mnie za takiego sukinsyna? -rzekł smutno -Nie jestem taki. Przyjaźń jest dla mnie ważna, dlatego stanąłem w obronie Draco. To nie znaczyło, że cię nie kocham. Nigdy nie żartuje z uczuć. Dobra, zgodzę się, że czasem prześpię się z jakąś panienką, ale one same tego chcą. Nigdy, jednak nie powiedziałem żadnej, że ją kocham! Nigdy. Rozumiesz?
-Przepraszam... przepraszam -jąkała dziewczyna.
-Ginny...
-Zapomnijmy o tym. Proszę! Zostańmy przyjaciółmi. -poprosiła
-Przyjaciółmi? -nie dowierzał - Jak to przyjaciółmi?
-Nie jestem gotowa na związek. -przyznała Ruda
-Nie ze mną -dodał od siebie Blaise. Już myślał, że wszystko się ułoży, że znowu będzie z dziewczyną, którą kocha, a tu "zostańmy przyjaciółmi"...
-To nie tak. Ja naprawdę nie jestem gotowa na związek.
-A Potter to co? -zapytał z wyrzutem.
-Nie jestem z Harry'm. -zaprzeczyła dobitnie -NIE jestem gotowa -podkreśliła słowo "nie".
-No dobrze, wierzę ci. To jak? Przyjaciele? -wyciągnął niepewnie rękę
-Przyjaciele -powiedziała Ruda, ale zamiast uścisnąć dłoń, delikatnie go przytuliła.
W tym samym czasie, gdy Diabeł rozmawiał z Ginny, Pansy postanowiła zobaczyć co u Draco. Delikatnie zapukała do drzwi. Usłyszała ciche, niewyraźne "proszę" i weszła. Młody Malfoy leżał rozwalony na łóżku, jego koszula była pognieciona, włosy potargane, a w dłoni trzymał butelkę Ognistej.
-Draco?
-Chcesz czegoś? -zapytał niezbyt miło.
-Tak, chcę żebyś się ogarnął. Co ty z sobą robisz człowieku? Spójrz na siebie. -robiła mu wyrzutu, ale on tylko wzruszył ramionami.
-Draco tak nie można. Porozmawiaj z Diabłem. Przeproś go i wszystko się ułoży.
Blondyn zaśmiał się.
-Ułoży? Czy ty siebie słyszysz? -zakpił -Blaise mi nie wybaczy.
-Jeśli nie spróbujesz go przeprosić to logiczne, że ci nie wybaczy. Proszę Draco. Spróbuj. Dla mnie. -spojrzała mu błagalnie w oczy. Westchnął.
-Dobra, pogadam z nim. Poinformuj mnie jak przyjdzie. -zgodził się, a Ślizgonka uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że się pogodzą.
Jakąś godzinę później Draco wyszedł ze swej pieczary i spokojnie podszedł do kanapy na przeciwko kominka, na której siedział Diabeł.
-Cześć. -zagadał, ale jego przyjaciel tylko spojrzał na niego z pogardą i nic nie odpowiedział. -Blasie, chciałem cię.. no, wiesz, prze-przeprosić. -wydukał, nie przyzwyczajony do tego słowa blondyn. -Sztama?
-Chyba śnisz Draco. -zakpił -Myślisz, że po tym co mi zrobiłeś zwykłe "przepraszam" załatwi sprawę?
-A czego chcesz? Co mam zrobić, co?! -zniecierpliwił się. Malfoy'owie nie przepraszają, a on, on zdecydował się przeprosić. To powinno mu wystarczyć.
-Powiedziałem ci co masz zrobić. -odpowiedział krótko. Oczywiście, chciał mu wybaczyć. W końcu byli przyjaciółmi, ale jeszcze bardziej chciał mu dać nauczkę.
-Widzisz? Zadowolona z siebie jesteś?! -krzyknął na niewinną Pansy, która chciała jak najlepiej.
-Przestań się na nią drzeć. Nie jesteś królem Draco -odrzekł Zabini. Malfoy prychnął i wyszedł. Udał się na błonia musiał ochłonąć. Chłodne podmuchy wiatru uspokajały go. Źle się z tym wszystkim czuł. Chciał się pogodzić z Blasie'm. Szczerze powiedziawszy niczego innego teraz nie pragnął, ale przecież nie mógł tego powiedzieć na głos. Jego reputacja ucierpiałaby na tym, a do tego nie mógł dopuścić. Usiadł na ławce i przymknął oczy. Miał dość. Chciał wywiesić białą flagę. Może powinienem jednak przeprosić Hermionę? W końcu chyba oto chodziło Diabłu. Wstał z ławki i poszedł szukać panny Riddle. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w jego głowie to Evelyn. Była Gryfonka na pewno jest z nią.
Kiedy Draco szukał Hermiony, Pansy postanowiła iść się przejeść. Chciała być sama. Było jej przykro. Chciała dobrze, a zamiast tego Draco się na nią obraził i dostała reprymendę od Blaise'a, że nie powinna się wtrącać. Nie chciała, żeby się kłócili, chciała żeby przestali! Łzy zamazały jej obraz. Usiadła pod ścianą i skuliła się, chowając twarz w kolana. Rozpłakała się. Pansy nie miała zbyt wielu przyjaciół, dlatego dbała o nich jak o nic innego. Starała się dla nich z całych sił, a każda przykra sytuacja z nimi, bardzo ją bolała. Bała się, że zostanie sama. Płakała tak długo, aż usłyszała lekko zaniepokojony, męski głos.
-Coś się stało? -zapytał Harry, który wracając z biblioteki natknął się na płaczącą dziewczynę.
-Nie-e -powiedziała słabo,
-Jesteś pewna? -zapytał delikatnie -Dlaczego płaczesz? - jak każdy facet nie mógł znieść widoku kobiecych łez. Nie wiedział jak ma się zachować, ale chciał pocieszyć Ślizgonkę.
-Jestem beznadziejna. -wypaliła nagle -Nienawidzę siebie.. -załkała. Wybraniec usiadł obok i objął ją ramieniem. Pansy w przypływie emocji wtuliła się w tors bruneta. Harry zaskoczony objął lekko dziewczynę i delikatnie głaskał ją po głowie. Siedzieli tak, tak długo, aż Pansy się uspokoiła.
-Przepraszam - powiedziała nieśmiało. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść. Potterowi zmiękło serce.
-Za co? - uśmiechnął się pocieszająco -Powiedz... co się stało? -zapytał, szczerze zaciekawiony. Ślizgonka opowiedziała mu mniej więcej co się stało, pomijając parę spraw. Mówiąc to miała ochotę rozpłakać się na nowo, Harry widząc to mocno ją przytulił i wyszeptał słowa pocieszenia.
-Dziękuję -odpowiedziała mu dziewczyna, po czym wstała. Speszona spuściła głowę, podziękowała mu po raz kolejny i oddaliła się. Wybraniec stał jeszcze przez chwilę patrząc jak sylwetka Ślizgonki znika za zakrętem, po czym sam udał się do wieży Gryffindor'u.
Stał pod drzwiami i głośno pukał. Wreszcie usłyszał głośne i wesołe "proszę". Kiedy wszedł do środka ujrzał dwie roześmiane Ślizgonki. Jedna z nich widząc go natychmiast spoważniała.
-Ja.. wiedziałem, że cię tu znajdę. - zwrócił się do panny Riddle. -Hermiono.. ja chciałem cię -westchnął - chciałem cię za wszystko przeprosić.
Dziewczyna popatrzyła na niego jak na wariata.
-Jeśli to wszystko czego chciałeś to możesz już iść. -rzekła ozięble, chociaż w głębi serca zrobiło jej się cieplej. Przeprosił... On naprawdę mnie przeprosił! Draco wyszedł z dumą, ale w środku czuł ból. Nie przyjęła... Trudno, miałem przeprosić, to przeprosiłem. Postanowił powiedzieć Diabłu, że zrobił to co chciał, ale gdy wreszcie to zrobił zobaczył jak jego przyjaciel kręci głową i wzdycha.
-Zmień się Smoku, po prostu.
On też mu nie wybaczył. Draco zobaczył jak Pansy skrada się do pokoju, wyglądała jakby płakała. On też wrócił do dormitorium. I co teraz? Jak mam się zmienić?!
No i w końcu jest! Rozdział 18... Ja chciałam Wam z całego serca podziękować, za każdy komentarz. Nawet zwykłe "czytam" mobilizuje do dalszego pisania, a co dopiero tak wspaniałe komentarze! Czytając je, miałam ochotę dać sobie w twarz, że tak długo nic nie dodaję... Ostatnio przeżywałam załamanie, bo moja ukochana trzecia klasa odchodzi, ale dzięki ostatnim wydarzeniom odzyskałam ochotę do pisania! Yeah, udało się :-D Teraz tylko, żeby wena mi nie uciekła i będzie wspaniale!
Przepraszam za wszystkie błędy i mam nadzieje, że rozdział się Wam podobał <3
Pozdrawiam ;-**
czwartek, 25 czerwca 2015
Miniaturka - Zmarnowałam każdą szansę
Czerwiec, dzień 26
Nazywam się Hermiona Granger. Nigdy wcześniej nie pisałam pamiętnika, uważałam to za sentymentalną głupotę, na którą nie mam czasu. Dzisiaj jednak, coś we mnie pękło, skłoniło mnie to do wyrażenia siebie na papierze. Nikomu nie mogę opowiedzieć swojej historii, nawet Ginny. Została mi więc tylko kartka.
Dokładnie dwa lata temu zobaczyłam Go. Co prawda, znałam go wcześniej, ale nigdy nie patrzyłam na niego tak, jak wtedy. Znęcał się nad jakąś pierwszoklasistką, a jego banda śmiała się wniebogłosy. Na twarzy miał ironiczny uśmieszek, a jego blond grzywka opadała mu na czoło. Ubrany był w białą koszulę z dwoma rozpiętymi guzikami u góry, srebrno-zielony krawat i czarne spodnie. Wyglądał tak jak zawsze, a jednak inaczej. Siedziałam pod ścianą z otwartą książką i przyglądałam mu się, czekając na dzwonek. W pewnej chwili spojrzał się na mnie nonszalancko, a ja szybko odwróciłam wzrok. Byłam pewna, że rzuci jakąś kąśliwą uwagę, ale nic takiego się nie stało. Dzwonek zadzwonił akurat w momencie, w którym wstawałam z podłogi. Profesor Snape wpuścił nas do klasy. Zaczęła się normalna lekcja. Nie mogłam się powstrzymać, by nie spojrzeć na niego. Śmiał się cicho. Nagle, jego przyjaciel, z którym siedział szturchnął go i wskazał głową na mnie. Od razu zajęłam się uważnym słuchaniem nauczyciela, ale kątem oka obserwowałam go. Patrzył na mnie z zaciekawieniem. Nie trwało to jednak długo, szybko wrócił do swoich czynności. Resztę dnia byłam zamyślona. Zastanawiałam się co takiego skłoniło mnie, żeby mu się przyglądać. Na kolacji szukałam go wzrokiem. Siedział tam gdzie zawsze, otoczony wianuszkiem dziewczyn, które śliniły się na sam jego widok. Poczułam dziwne ukłucie, chęć bycia na miejscu tej pięknej brunetki, która siedziała obok niego i zawzięcie z nim rozmawiała. Patrzyłam na niego zamyślona tak długo, aż poczułam, że ktoś mnie szturcha. To był Ron, który pytał się czy wszystko w porządku. Miły był z niego chłopak. Doskonale wiedziałam, że czuł do mnie coś więcej niż przyjacielską miłość. Mnie jednak całkowicie nie pociągał. Uważałam go za naprawdę wspaniałego przyjaciela, ale nic więcej. Zgrywałam głupią, która nie wiem o co mu chodzi, gdy dawał wyraźne sygnały, bo nie chciałam go zranić. Bałam się, że to odbije się na naszej przyjaźni.
Następnego dnia odbywał się mecz Gryfonów i Ślizgonów. Siedziałam na trybunach, ale zamiast kibicować swojej drużynie, bacznie obserwowałam szukającego Slytherin'u. Przed oczami śmignęła mi postać dziewczyny. Przyjrzałam się uważniej. Tak, to była ta piękna brunetka, z którą wczoraj rozmawiał. Mijając go, uśmiechnęła się, a on odwzajemnił jej uśmiech. Poczułam złość. Mieli wspólną pasje. Mnie gra w Quidditch'a zupełnie nie pociągała. Nie umiałam nawet w to grać. Co prawda, znałam wszystkie zasady, ale grać i tak nie potrafiłam. A ona? Wymiatała. Najgorsze, że to chyba mu imponowało. Wieczorem, kiedy większość spała, wymknęłam się na boisko. Zabrałam miotłę ze schowka i wzniosłam się do góry. Chciałam się nauczyć grać. Przecież to nie mogło być takiego trudne. Zwykłe manewrowanie na miotle. Niestety, przeliczyłam się. Po paru minutach z hukiem spadłam na ziemię. Resztką sił odesłałam miotłę do schowka i doczołgałam się do ogromnych drzwi wejściowych Hogwartu. Później zemdlałam. Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Wokół mnie stali moi przyjaciele. Miałam złamaną ręką i lekki wstrząs. Harry dopytywał co się stało, jednak wymigałam się tym, że nie pamiętam. Pani Pomfrey zgodziła się, żebym poszła na lekcje. Oczywiście, Ślizgoni zaczęli żwawo komentować stan mojej lewej ręki. Ignorowałam to, ale widząc, że nawet On śmieje się ze mnie, poczułam jak słone łzy napływają mi do oczu. Powstrzymywałam je z całych sił. Nie mogłam się przecież rozpłakać. Nie przy nich. Nie przy Nim.
Parę miesięcy później była szkolna dyskoteka. Wiedziałam, że on na pewno się na niej pojawi. Nie mogłam więc przepuścić okazji, żeby mu zaimponować. Tak się składa, że od dziecka kochałam tańczyć. Kiedy miałam trzy latka, mama zapisała mnie na zajęcia taneczne, gdyby nie Hogwart, tańczyłabym pewnie do dzisiaj. Jak nigdy, wiele godzin spędziłam na szykowaniu się i wybieraniu odpowiedniego stroju. Wreszcie zdecydowałam się ubrać niebieską spódnicę przed kolana i czarny, obcisły top na ramiączkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a usta musnęłam błyszczykiem. Zastanawiałam się nad wyborem butów. Miałam do wyboru czarne baleriny oraz czarne szpilki. Postanowiłam zaszaleć, dla niego i wybrałam szpilki.
Impreza trwała w najlepsze, a on cały czas tańczył z różnymi dziewczynami. Na początku starałam się zwrócić jego uwagę, ale po jakiś czasie dałam sobie spokój.
-I tak na ciebie nie spojrzy. - usłyszałam męski głos nad sobą. Podniosłam wyżej głowę i zobaczyłam jego przyjaciela. Opowiedziałam, że nie wiem o czym mówi, a on jedynie zaśmiał się i odszedł.
Następna sytuacja zdarzyła się na peronie, Czekaliśmy na pociąg, który zabierze nas do domów na czas wakacji. Był tłok. Stałam i czekałam na Ginny. W pewnej chwili zobaczyłam go, że idzie, a raczej przepycha się w moim kierunku. Odwróciłam wzrok, udając, że tego nie widzę. Przeszedł obok mnie bez słowa, ale jego ręka dotknęła mojej. Wstrzymałam oddech, a serce zaczęło mi szybciej bić. To było jak dotyk anioła. Nieziemsko przystojnego anioła.
Przez całe dwa miesiące śnił mi się co noc. Tęskniłam za nim...
Na pierwszym meczu ostatniego roku szkolnego grali Ślizgoni i Krukoni. Jeden z Krukonów sfaulował Go, tak, że ten trafił prosto przed nadlatujący tłuczek. Spadł z miotły z wysokości czwartego piętra. Zamarłam. Leżał w Skrzydle następny tydzień. Miał złamane żebra, rękę, roztrzaskaną głowę oraz wstrząs mózgu. W nocy, kiedy pielęgniarka wyganiała wszystkich spać, ja przychodziłam do niego, ukryta pod peleryną niewidką i siedziałam przy jego łóżku, obserwując jak słodko śpi.
Pewnej nocy, gdy siedziałam przy nim, złapał mnie za rękę. Wystraszyłam się, ale on dalej spał. Na wszelki wypadek drugą ręką nakryłam się peleryną. Siedziałam, trzymając jego dłoń. Kiedy poczułam, że się budzi, wyrwałam rękę i odskoczyłam od niego. Otworzył oczy i rozejrzał się wkoło. W końcu opadł na poduszki i głośno westchnął.
-Tylko mi się śniło... - usłyszałam jego zawiedzione słowa. Miałam wielką ochotę zdjąć pelerynę, miałam szansę porozmawiać z nim na osobności. Stchórzyłam.
Parę tygodni po jego wyjściu ze Skrzydła, znowu nie było go na lekcjach. Martwiłam się. Przez przypadek usłyszałam jak jego znajomy rozmawiają, że się przeziębił i postanowił zostać w dormitorium. Przez resztę dnia, chęć bycia chorą za niego nie dawała mi chwili wytchnienia.
Dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego, On złapał tę brunetkę za ręce, a ja miałam ogromną chęć jednocześnie płakać i rozszarpać tę wywłokę. Jego przyjaciel widząc moją chwilę zapomnienia krzyknął, że jestem zazdrosna. Oczywiście, oburzyłam się i zaprzeczyłam, choć to było prawdą. Na lekcji dostałam kartkę z zapytaniem o co mi chodzi. Była podpisana jego inicjałami. Nie odpisałam, a mogłam.
Dziś było oficjalne zakończenie roku. Ostatni dzień. Teraz mogę go już więcej nie zobaczyć. Zmarnowałam każdą cholerną szansę, a miałam ich tak wiele. Od powrotu do domu, płaczę zamknięta w pokoju. Już za nim tęsknię. Moje serce krwawi. Nigdy o nim nie zapomnę. On na zawsze już będzie w moim sercu i nieważne czy będę miała męża i dzieci. Moje serce zawsze będzie należało do Niego. Tak, zakochałam się. Zakochałam się na zabój.
Draconie Malfoy oddaj mi moje serce.
Nazywam się Hermiona Granger. Nigdy wcześniej nie pisałam pamiętnika, uważałam to za sentymentalną głupotę, na którą nie mam czasu. Dzisiaj jednak, coś we mnie pękło, skłoniło mnie to do wyrażenia siebie na papierze. Nikomu nie mogę opowiedzieć swojej historii, nawet Ginny. Została mi więc tylko kartka.
Dokładnie dwa lata temu zobaczyłam Go. Co prawda, znałam go wcześniej, ale nigdy nie patrzyłam na niego tak, jak wtedy. Znęcał się nad jakąś pierwszoklasistką, a jego banda śmiała się wniebogłosy. Na twarzy miał ironiczny uśmieszek, a jego blond grzywka opadała mu na czoło. Ubrany był w białą koszulę z dwoma rozpiętymi guzikami u góry, srebrno-zielony krawat i czarne spodnie. Wyglądał tak jak zawsze, a jednak inaczej. Siedziałam pod ścianą z otwartą książką i przyglądałam mu się, czekając na dzwonek. W pewnej chwili spojrzał się na mnie nonszalancko, a ja szybko odwróciłam wzrok. Byłam pewna, że rzuci jakąś kąśliwą uwagę, ale nic takiego się nie stało. Dzwonek zadzwonił akurat w momencie, w którym wstawałam z podłogi. Profesor Snape wpuścił nas do klasy. Zaczęła się normalna lekcja. Nie mogłam się powstrzymać, by nie spojrzeć na niego. Śmiał się cicho. Nagle, jego przyjaciel, z którym siedział szturchnął go i wskazał głową na mnie. Od razu zajęłam się uważnym słuchaniem nauczyciela, ale kątem oka obserwowałam go. Patrzył na mnie z zaciekawieniem. Nie trwało to jednak długo, szybko wrócił do swoich czynności. Resztę dnia byłam zamyślona. Zastanawiałam się co takiego skłoniło mnie, żeby mu się przyglądać. Na kolacji szukałam go wzrokiem. Siedział tam gdzie zawsze, otoczony wianuszkiem dziewczyn, które śliniły się na sam jego widok. Poczułam dziwne ukłucie, chęć bycia na miejscu tej pięknej brunetki, która siedziała obok niego i zawzięcie z nim rozmawiała. Patrzyłam na niego zamyślona tak długo, aż poczułam, że ktoś mnie szturcha. To był Ron, który pytał się czy wszystko w porządku. Miły był z niego chłopak. Doskonale wiedziałam, że czuł do mnie coś więcej niż przyjacielską miłość. Mnie jednak całkowicie nie pociągał. Uważałam go za naprawdę wspaniałego przyjaciela, ale nic więcej. Zgrywałam głupią, która nie wiem o co mu chodzi, gdy dawał wyraźne sygnały, bo nie chciałam go zranić. Bałam się, że to odbije się na naszej przyjaźni.
Następnego dnia odbywał się mecz Gryfonów i Ślizgonów. Siedziałam na trybunach, ale zamiast kibicować swojej drużynie, bacznie obserwowałam szukającego Slytherin'u. Przed oczami śmignęła mi postać dziewczyny. Przyjrzałam się uważniej. Tak, to była ta piękna brunetka, z którą wczoraj rozmawiał. Mijając go, uśmiechnęła się, a on odwzajemnił jej uśmiech. Poczułam złość. Mieli wspólną pasje. Mnie gra w Quidditch'a zupełnie nie pociągała. Nie umiałam nawet w to grać. Co prawda, znałam wszystkie zasady, ale grać i tak nie potrafiłam. A ona? Wymiatała. Najgorsze, że to chyba mu imponowało. Wieczorem, kiedy większość spała, wymknęłam się na boisko. Zabrałam miotłę ze schowka i wzniosłam się do góry. Chciałam się nauczyć grać. Przecież to nie mogło być takiego trudne. Zwykłe manewrowanie na miotle. Niestety, przeliczyłam się. Po paru minutach z hukiem spadłam na ziemię. Resztką sił odesłałam miotłę do schowka i doczołgałam się do ogromnych drzwi wejściowych Hogwartu. Później zemdlałam. Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Wokół mnie stali moi przyjaciele. Miałam złamaną ręką i lekki wstrząs. Harry dopytywał co się stało, jednak wymigałam się tym, że nie pamiętam. Pani Pomfrey zgodziła się, żebym poszła na lekcje. Oczywiście, Ślizgoni zaczęli żwawo komentować stan mojej lewej ręki. Ignorowałam to, ale widząc, że nawet On śmieje się ze mnie, poczułam jak słone łzy napływają mi do oczu. Powstrzymywałam je z całych sił. Nie mogłam się przecież rozpłakać. Nie przy nich. Nie przy Nim.
Parę miesięcy później była szkolna dyskoteka. Wiedziałam, że on na pewno się na niej pojawi. Nie mogłam więc przepuścić okazji, żeby mu zaimponować. Tak się składa, że od dziecka kochałam tańczyć. Kiedy miałam trzy latka, mama zapisała mnie na zajęcia taneczne, gdyby nie Hogwart, tańczyłabym pewnie do dzisiaj. Jak nigdy, wiele godzin spędziłam na szykowaniu się i wybieraniu odpowiedniego stroju. Wreszcie zdecydowałam się ubrać niebieską spódnicę przed kolana i czarny, obcisły top na ramiączkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a usta musnęłam błyszczykiem. Zastanawiałam się nad wyborem butów. Miałam do wyboru czarne baleriny oraz czarne szpilki. Postanowiłam zaszaleć, dla niego i wybrałam szpilki.
Impreza trwała w najlepsze, a on cały czas tańczył z różnymi dziewczynami. Na początku starałam się zwrócić jego uwagę, ale po jakiś czasie dałam sobie spokój.
-I tak na ciebie nie spojrzy. - usłyszałam męski głos nad sobą. Podniosłam wyżej głowę i zobaczyłam jego przyjaciela. Opowiedziałam, że nie wiem o czym mówi, a on jedynie zaśmiał się i odszedł.
Następna sytuacja zdarzyła się na peronie, Czekaliśmy na pociąg, który zabierze nas do domów na czas wakacji. Był tłok. Stałam i czekałam na Ginny. W pewnej chwili zobaczyłam go, że idzie, a raczej przepycha się w moim kierunku. Odwróciłam wzrok, udając, że tego nie widzę. Przeszedł obok mnie bez słowa, ale jego ręka dotknęła mojej. Wstrzymałam oddech, a serce zaczęło mi szybciej bić. To było jak dotyk anioła. Nieziemsko przystojnego anioła.
Przez całe dwa miesiące śnił mi się co noc. Tęskniłam za nim...
Na pierwszym meczu ostatniego roku szkolnego grali Ślizgoni i Krukoni. Jeden z Krukonów sfaulował Go, tak, że ten trafił prosto przed nadlatujący tłuczek. Spadł z miotły z wysokości czwartego piętra. Zamarłam. Leżał w Skrzydle następny tydzień. Miał złamane żebra, rękę, roztrzaskaną głowę oraz wstrząs mózgu. W nocy, kiedy pielęgniarka wyganiała wszystkich spać, ja przychodziłam do niego, ukryta pod peleryną niewidką i siedziałam przy jego łóżku, obserwując jak słodko śpi.
Pewnej nocy, gdy siedziałam przy nim, złapał mnie za rękę. Wystraszyłam się, ale on dalej spał. Na wszelki wypadek drugą ręką nakryłam się peleryną. Siedziałam, trzymając jego dłoń. Kiedy poczułam, że się budzi, wyrwałam rękę i odskoczyłam od niego. Otworzył oczy i rozejrzał się wkoło. W końcu opadł na poduszki i głośno westchnął.
-Tylko mi się śniło... - usłyszałam jego zawiedzione słowa. Miałam wielką ochotę zdjąć pelerynę, miałam szansę porozmawiać z nim na osobności. Stchórzyłam.
Parę tygodni po jego wyjściu ze Skrzydła, znowu nie było go na lekcjach. Martwiłam się. Przez przypadek usłyszałam jak jego znajomy rozmawiają, że się przeziębił i postanowił zostać w dormitorium. Przez resztę dnia, chęć bycia chorą za niego nie dawała mi chwili wytchnienia.
Dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego, On złapał tę brunetkę za ręce, a ja miałam ogromną chęć jednocześnie płakać i rozszarpać tę wywłokę. Jego przyjaciel widząc moją chwilę zapomnienia krzyknął, że jestem zazdrosna. Oczywiście, oburzyłam się i zaprzeczyłam, choć to było prawdą. Na lekcji dostałam kartkę z zapytaniem o co mi chodzi. Była podpisana jego inicjałami. Nie odpisałam, a mogłam.
Dziś było oficjalne zakończenie roku. Ostatni dzień. Teraz mogę go już więcej nie zobaczyć. Zmarnowałam każdą cholerną szansę, a miałam ich tak wiele. Od powrotu do domu, płaczę zamknięta w pokoju. Już za nim tęsknię. Moje serce krwawi. Nigdy o nim nie zapomnę. On na zawsze już będzie w moim sercu i nieważne czy będę miała męża i dzieci. Moje serce zawsze będzie należało do Niego. Tak, zakochałam się. Zakochałam się na zabój.
Draconie Malfoy oddaj mi moje serce.
czwartek, 28 maja 2015
Filmik Dramione
Witajcie ;-) Wiem.... czekacie na rozdział. Mam prawie cały, więc myślę, że już niedługo go dodam. A tymczasem może zechcielibyście obejrzeć filmik, który ostatnio zrobiłam? :-D
Dramione - Wspomnienia
PS. Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę dają mi porządnego kopa! Postaram się Was nie zawieść ;-** Pozdrawiam
Dramione - Wspomnienia
PS. Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę dają mi porządnego kopa! Postaram się Was nie zawieść ;-** Pozdrawiam
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Liebster Award
Dziękuję Cukrowe Pióro z Hogsmeade za nominację :-)
*Nominacja jest to nagroda, przyznawana za „Dobrze wykonaną robotę”. Jest dedykowana blogerom o mniejszej publiczności, w celu rozpowszechnienia ich twórczości. Gdy odbierzesz nagrodę, odpowiadasz na 11 pytań, po czym zadajesz tak samo 11 zapytań 11 nominowanym przez siebie osobom.*
1.Co teraz czytasz?
Aktualnie jestem "zajęta" "Oskarem i panią Różą", książkę przeczytałam, a jako, że to lektura muszę uwagę skupić na tej książce, więc aktualnie nie czytam nic, oprócz blogów.
2.Jaki film chcesz oglądnąć?
Nie mogę się doczekać filmów z Emmą Watson <3 Oraz czekam na ekranizację "Zbuntowanej" w internecie z polskimi napisami.
3.Ulubione miejsce w domu? Dlaczego?
... Łazienka xD Czuję się, jakbym tylko tam miała chwilę spokoju. Nikt mnie nie woła, nikt nie wchodzi, nikt nic ode mnie nie chce, cisza i spokój, ah...
4.Cytat opisujący twoje życie w tej chwili?
"Jeśli kochasz kogoś za jego urodę, to nie jest miłość, ale pożądanie.Jeśli kochasz kogoś za inteligencję, to nie jest miłość, lecz podziw.Jeśli kochasz kogoś dla majątku, to nie miłość, ale zainteresowanie.Jeśli kochasz kogoś i nie wiesz dlaczego, to jest PRAWDZIWA miłość... < 3"
5.Jakich wykonawców/zespołów słuchasz?
Różnych, nie mam ulubionego. Słucham tego co wpadnie mi w ucho, bez względu na to, kto to śpiewa itd.
6.Rzecz, którą zabierasz wszędzie?
Chyba telefon ^^
7.Ideał chłopaka/ dziewczyny? Ale musisz wybrać postać z książki? Dlaczego on/ona?
Moim ideałem jest Draco Malfoy <3 Uwielbiam go takiego złego... bo wiem, że to tylko maska, tak na prawdę jest czuły, opiekuńczy, romantyczny itd. No a do tego, nie oszukujmy się - jest meega przystojny *.*
8.Masz jakąś pasję?
Pasja to za dużo słowo... Kocham tańczyć i słuchać muzyki, ale po prostu to lubię (kocham), ale wątpię, żeby można było nazwać to pasją ;-)
9.Robisz jakieś rzeczy na szczęście? A może masz jakieś ‘talizmany szczęścia’?
Moja odpowiedź będzie króciutka: nie :-)
10.Wymyślasz sobie jakieś historyjki przed snem?
Hahaha, taak. Zwłaszcza jak nie mogę zasnąć, to wymyślam sobie, że jestem np. w Hogwarcie i jestem Ślizgonką i chodzę z Draco, mam przygody z Voldemrotem itd. Albo że jestem u siebie w szkole, ale nie jestem tym za kogo się podaję i prawda wychodzi na jaw i chłopak, który mi podoba inaczej na mnie patrzy itd. Hahahaha, głupiutka ja :'-D
11.Co robisz jak się stresujesz?
Oh, jeśli jestem w szkole, to zazwyczaj jestem wkurzona i zaczynam warczeć na wszystkich dookoła... A jak jestem np. w domu to słucham muzyki, czytam moje ulubione blogi albo sięgam po moją ulubioną książkę i czytam.
Pytania ode mnie:
1.W jakich fandomach jesteś?
2.Z którym bohaterem najbardziej się utożsamiłeś?
3.Czy zakładasz czasem tzw. "maskę"? Jeśli tak, to w jakich sytuacjach najczęściej Ci się to zdarza?
4,Czy jest coś czego żałujesz? Co to takiego?
5.Jakie książki najczęściej czytasz? Która jest Twoją ulubioną, a która znienawidzoną? Dlaczego?
6.Napisałeś autobiografię, która teraz ma być podstawą do filmu o Tobie. Jaki aktor/aktorka Cię zagra? A może sam siebie zagrasz? Dlaczego?
7.Film, który wzruszył Cię do łez?
8.Jaki jest Twój wymarzony zawód? Dlaczego?
9.Twój ulubiony cytat, motto?
10.Najbardziej szalona rzecz, która zrobiłeś/masz zamiar zrobić?
11.Ulubione kwiaty oraz samochód?
Nominuję: (jeśli nie chcesz, nie rób ;-)
◘ http://hermiona-granger-historia-prawdziwa.blogspot.com/
◘ http://dramione-love-is-the-challenge.blogspot.com/
◘ http://blinny-dramione-pani-weasley.blogspot.com/
◘ http://domsalazara.blogspot.com/
◘ http://miloscnietypowa.blogspot.com/
Ps. Nagnę zasady i nominuję tylko 5 blogów, ale to tylko dlatego, że to jedyne blogi, które nominować "mogę" (wiecie o co mi chodzi, mam nadzieje xD) ;-)
sobota, 11 kwietnia 2015
Rozdział 17 - Przyjaciele?
Nie. To niemożliwe. To nie może być prawda. Nie, nie, nie! Salazarze... Jestem martwy...
Draco był cały blady, a jego dłonie trzęsły się. Spojrzał wystraszonym wzrokiem na Blaise'a. Diabeł uśmiechnął się pocieszająco i odwrócił w stronę Hermiony, która dumnie maszerowała w ich kierunku.
-W porządku Smoku? - spytała Pansy, która zauważyła dziwne zachowanie przyjaciela. Chłopak jedynie mruknął twierdząco. Ślizgonka pokręciła głową z dezaprobatą i zajęła się smarowaniem chleba. Jestem skończony. Albo zabije mnie ona albo on. Sam nie wiem co gorsze... Merlinie, oby to był tylko sen. Zwykły senny koszmar. Co ja mam robić? Salzarze, co ja mam robić?!
-Możesz przestać się tak na mnie gapić, Malfoy? -zapytała sarkastycznie Hermiona. Dziewczyna usiadła na przeciwko niego, a ten zamyślony nie zwrócił na to uwagi. "Spojrzał się" na dziewczynę. Nie wyglądała jakby miała zaraz rzucić na niego Avadę... wyglądała tak jak zawsze, w jej oczach błyszczały wesołe ogniki, a twarz była łagodna. -Malfoy?!
Ocknął się.
-Czego chcesz? -rzekł niezbyt miło.
-Przestań się na mnie gapić.
-Mogę się gapić na kogo chcę i tobie nic do tego szla...Riddle. -szybko się poprawił. Już nie jest "szlamą". Dziewczyna piorunowała go wzrokiem. To niesamowite jak wyraz jej twarzy zmienił się w jednej chwili. Muszę uważać co mówię, chcę jeszcze trochę pożyć.
-Nie życzę sobie, żebyś się na mnie patrzył. Patrz się na kogo chcesz, tylko nie na mnie. -powiedziała i odeszła od stołu. Zaraz za nią wybiegła Evelyn.
-Grabisz sobie, stary. -rzekł Diabeł.
-Nic nie mów Blaise. Doskonale to wiem. -odpowiedział -Jedz i nie gadaj.-dodał, gdy zobaczył, że przyjaciel chce coś jeszcze powiedzieć. Hmmm... może uda mi się ją jakoś udobruchać? Albo nie. Będę ją ignorował! To może się udać. Ha! Jestem genialny.Uśmiechnął się pod nosem.
-Co żeś znowu wykombinował? -zapytał z naganą w głosie Blaise.
-Ja? Ależ nic Diable, po prostu ciesze się z miłego wieczoru. -rzekł, wstał i udał się z dumnie podniesioną głową do wyjścia.
-To się źle skończy - mruknął Ślizgon. Pansy spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała.
-Hermiona! Miona, zaczekaj! -wołała Evelyn. Kurczę, ona musi być taka szybka? -Hermiona, no!
-Och, nie słyszałam cię. -uśmiechnęła się dobrodusznie.
-Żartujesz chyba. Darłam się, aż mnie gardło rozbolało...
Hermiona zaśmiała się - Przepraszam, zamyślona byłam.
-Widzę właśnie. Możemy pogadać?
-Pewnie, o co chodzi? -spytała Miona, siadając na parapecie. Evelyn usiadła obok.
-Rozmawiałam z Blaise'em. -spojrzała na dziewczynę, ale gdy niczego się nie doczekała, kontynuowała. -Co się między wami wydarzyło?
-Nie chcę o tym mówić... -wstała i miała zamiar iść, jednak gdy ujrzała zawiedzione oczy, jedynej bliskiej jej teraz osoby, usiadła z powrotem. Westchnęła. -Cóż... Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale zrobił coś, czego nie potrafię mu wybaczyć. Zaufałam mu i się zawiodłam.
-Co zrobił? -widziała, że była Gryfonka nie chce jej powiedzieć, ale musiała się dowiedzieć. Po prostu musiała.
-Zabawił się... razem z Malfoy'em, moim i Ginny kosztem. Rozkochał ją w sobie, a mi wmówił, że chce być moim przyjacielem. Później okazało się, że to był zakład. Blaise miał rozkochać w sobie Ginny, a Malfoy mnie. Blaise zdobył moje zaufanie, więc chciałam pomóc im, bo ich związek nie był zbyt popierany. Udawałam dziewczynę Malfoy'a.... Więc wygrali ten swój durny zakład. -spuściła wzrok... było jej ciężko. Naprawdę polubiła Blaise'a. Po Draco spodziewała się wszystkiego ale nie po Diable.
-Salazarze, serio? To nie w jego stylu... Nie wierzę.
-Wierz w co chcesz... ja mówię prawdę.
-A skąd wiesz o zakładzie?
-Od Malfoy'a.
Evelyn się zamyśliła. Coś mi tu nie pasuje... -Ale Blaise nie ma pojęcia o co ci chodzi, a twoja obojętność bardzo go boli...
-A wiesz jak mnie zabolało, jak się o tym wszystkim dowiedziałam? Zachował się podle...
-Ale Hermiona nie rozumiesz? Może Diabeł nic nie zrobił, może to tylko kolejny durny pomysł Draco?
-O czym ty...
-Poczekaj tu na mnie! Nigdzie się nie ruszaj, zaraz wracam! -powiedziała i pobiegła Evelyn. Zaczęła szukać Diabła. Znalazła go w Pokoju Wspólnym, siedział wraz z Draco i pił Ognistą.
-Dobrze się składa. -powiedziała i spojrzała karcącym wzrokiem na blondyna. Czemu wszystkie zabijają mnie dzisiaj wzrokiem?!
-O co chodzi Eve? -spytał brunet.
-Może Draco ci powie? -powiedziała sarkastycznie. -Co żeś nagadał Hermionie?
-O co ci chodzi? -chłopak nic z tego nie rozumiał.
-Zakład. Mówi ci to coś? -blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Jaki zakład Smoku? O czym wy gadać?
-Już ci tłumaczę. Wiesz dlaczego Miona się do ciebie nie odzywa? -spytała retorycznie - Bo on -i tu wskazała na blondyna, wiercącego się niespokojnie na kanapie -powiedział jej, że udawałeś jej przyjaciela, po to żeby wygrać zakład!
-Co?! To nie prawda. Draco? -spojrzał się na kumpla, a widząc jego zmieszanie wstał i zaczął krzyczeć -Dlaczego? Dlaczego do cholery to zrobiłeś? O co ci chodzi? Jesteś zazdrosny? Przestań w końcu udawać złego! Wszyscy wiemy, że masz całkiem inne zdanie o niej, ale jesteś tchórzem i nie potrafisz jej tego powiedzieć! Wolisz ją ignorować, wyzywać. Kiedy już było dobrze, musiałeś to spieprzyć, mało tego zniszczyłeś moją i jej przyjaźń! Jesteś zwykłem tchórzem Draco. Tyle lat byliśmy przyjaciółmi, a ty tak mnie traktujesz.... Zawsze stałem po twojej stronie. Straciłem dziewczynę, którą kochałem i nadal kocham, tylko dlatego, że cię broniłem! Zawsze... zawsze byłem po twojej stronie, a ty mi się tak odwdzięczasz? Zdecyduj się czego chcesz i przestać być takim fałszywym, cholernym tchórzem! -blondyn nic nie mówił. Każdy, kto był w tym czasie w pokoju słyszał ich kłótnie, Diabeł złapał Evelyn za rękę i wyszedł.
-Wiesz, gdzie ona jest? -zapytał smutny.
-Wiem.. chodź ze mną.
Szli w milczeniu, aż w końcu dziewczyna się odezwała.
-Blaise.. wiem, że jest ci ciężko.
-Nie mówmy o tym, proszę. -Ślizgonka spojrzała na swojego przyjaciela i miała ochotę się rozpłakać. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść. Jak Draco mógł mu zrobić coś takiego? Biedny Blaise.... Zawiódł się na najlepszym przyjacielu. To musi być okropne. Gdybym tylko mogła go jakoś pocieszyć....
W końcu dotarli na miejsce. Hermiona wstała i spojrzała na dziewczynę pytającym wzrokiem.
-Miona... tak jak myślałam, Blaise nic nie zrobił. Draco wszystko wymyślił....
-Hermiona... nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Cenię przyjaciół ponad wszystko. Byłem zdezorientowany i załamany, gdy zaczęłaś mnie unikać. To Ty mi pomogłaś, gdy Ginny ze mną zerwała. Traktowałem cię jak siostrę. Nie zrobiłbym ci tego.... proszę uwierz mi...-mówił to takim smutnym głosem, że Hermiona byłaby bez serca, gdyby go w tamtej chwili nie przytuliła.
-Przepraszam - wypaliła -Mogłam się domyśleć, że to wszystko wina tej Fretki. Przepraszam, że nie dałam ci niczego wytłumaczyć. Zachowałam się jak kretynka! -spojrzała na niego i zobaczyła, że jego oczy były zaszklone Merlinie... nigdy nie myślałam, że zobaczę płaczącego Ślizgona... -Blaise?
Chłopak przytulił się do dziewczyny. Evelyn bezgłośnie dała znać byłej Gryfonce, że zostawi ich samych i odeszła, a brązowooka pozwoliła Diabłu się uspokoić.
Wszyscy patrzyli się na Draco.
-Na co się gapicie?! Nie macie co robić? -wrzasnął. Każdy przestraszony wrócił do swoich zajęć, a chłopak ruszył ku dormitorium. Wszedł i trzasnął drzwiami. Wziął wazon, który był pierwszą rzeczą pod ręką i rzucił nim o ścianę. W Pokoju Wspólnym wszystko było słychać i niektórzy zastanawiali się, co się tam dzieje. On jednak nie przejmował się tym. Zrobił ze swojego pokoju totalne pobojowisko, wykrzykując co jakiś czas jakieś przekleństwo. Gdy nie miał już nic co mógł zniszczyć, usiadł na łóżku i złapał się za głowę. Oddychał głęboko, próbując się uspokoić.
-Kurwa -zaklął. Wszystko się wali i to przez nią. Od początku wiedziałem, że ona oznacza kłopoty. Muszę przeprosić Blaise'a. On ma rację... jestem tchórzem. Cholerna Granger, znaczy Riddle. Może... może powinien powiedzieć jednak prawdę? Cholera, przecież to nic nie zmieni! Będzie tylko gorzej! Salazarze... pomóż. Doradź mi co mam robić.... Przeprosić? Ignorować? Zapomnieć? Rozkochać? Co mam z nią zrobić? I co mam zrobić, żeby Blaise mi wybaczył?
Położył się na plecach i patrzył w sufit, myśląc co teraz.
W tym samym czasie, Blasie, który był już w trochę lepszym nastroju oraz Hermiona wrócili do Pokoju Wspólnego. Pokazał jej, gdzie znajduje się jej dormitorium, do którego dziewczyna, po pożegnaniu się z chłopakiem od razu weszła i zapytał Pansy czy coś go ominęło. Dziewczyna opowiedziała mu o dźwiękach i słowach pochodzących z pokoju Draco. Blaise spojrzał smutno na Ślizgonkę i rzekł:
-Może wreszcie coś zrozumie.... Oby.
Po czym zmienił temat. Porozmawiał z nią chwilę, a później pożegnał się i udał do swojego dormitorium. Bardzo przeżywał kłótnie z Draco. W końcu byli najlepszymi kumplami. Zawiódł się na nim... i to go bardzo bolało. Nie wiedział co teraz będzie. Miał tylko nadzieje, że Draco zrozumiał o co mu chodziło i że zdecyduje się przeprosić, zarówno jego jak i Hermionę.....
Hej.... rozdział jest chyba krótki.... i szczerze nie podoba mi się, ale w końcu udało mi się go jako tako skończyć. Nie chciałam, żebyście musieli czekać jeszcze nie wiadomo ile na rozdział, dlatego postanowiłam dać tyle ile mam. Nie chcę zawieszać znowu bloga, ale się chyba wypaliłam :'-( Dziękuję za wszystkie komentarze, których ilość pod ostatnim rozdziałem mile mnie zaskoczyła. Dla was próbuje szukać, weny, inspiracji i ponownej przyjemności z pisania.... Mam nadzieje, że mi się to uda... A tym czasem wybaczcie mi krótkie i beznadziejne rozdziały... A! No i dziękuję za zwrócenie uwagi, iż jest mało Draco. Tak bardzo skupiłam się na zmienieniu życia Hermiony i na tym, żeby nie było za słodko, że zapomniałam o Draconie :-O Na szczęście mi o nim przypomnieliście. Teraz będzie go więcej ;-) Tzn. o ile uda mi się coś napisać. Nie wiem kiedy kolejny rozdział.... Naprawdę nie wiem... Mam nadzieje, że za niedługo.
Do zobaczenia! Pozdrawiam serdecznie i ściskam ;-**
Draco był cały blady, a jego dłonie trzęsły się. Spojrzał wystraszonym wzrokiem na Blaise'a. Diabeł uśmiechnął się pocieszająco i odwrócił w stronę Hermiony, która dumnie maszerowała w ich kierunku.
-W porządku Smoku? - spytała Pansy, która zauważyła dziwne zachowanie przyjaciela. Chłopak jedynie mruknął twierdząco. Ślizgonka pokręciła głową z dezaprobatą i zajęła się smarowaniem chleba. Jestem skończony. Albo zabije mnie ona albo on. Sam nie wiem co gorsze... Merlinie, oby to był tylko sen. Zwykły senny koszmar. Co ja mam robić? Salzarze, co ja mam robić?!
-Możesz przestać się tak na mnie gapić, Malfoy? -zapytała sarkastycznie Hermiona. Dziewczyna usiadła na przeciwko niego, a ten zamyślony nie zwrócił na to uwagi. "Spojrzał się" na dziewczynę. Nie wyglądała jakby miała zaraz rzucić na niego Avadę... wyglądała tak jak zawsze, w jej oczach błyszczały wesołe ogniki, a twarz była łagodna. -Malfoy?!
Ocknął się.
-Czego chcesz? -rzekł niezbyt miło.
-Przestań się na mnie gapić.
-Mogę się gapić na kogo chcę i tobie nic do tego szla...Riddle. -szybko się poprawił. Już nie jest "szlamą". Dziewczyna piorunowała go wzrokiem. To niesamowite jak wyraz jej twarzy zmienił się w jednej chwili. Muszę uważać co mówię, chcę jeszcze trochę pożyć.
-Nie życzę sobie, żebyś się na mnie patrzył. Patrz się na kogo chcesz, tylko nie na mnie. -powiedziała i odeszła od stołu. Zaraz za nią wybiegła Evelyn.
-Grabisz sobie, stary. -rzekł Diabeł.
-Nic nie mów Blaise. Doskonale to wiem. -odpowiedział -Jedz i nie gadaj.-dodał, gdy zobaczył, że przyjaciel chce coś jeszcze powiedzieć. Hmmm... może uda mi się ją jakoś udobruchać? Albo nie. Będę ją ignorował! To może się udać. Ha! Jestem genialny.Uśmiechnął się pod nosem.
-Co żeś znowu wykombinował? -zapytał z naganą w głosie Blaise.
-Ja? Ależ nic Diable, po prostu ciesze się z miłego wieczoru. -rzekł, wstał i udał się z dumnie podniesioną głową do wyjścia.
-To się źle skończy - mruknął Ślizgon. Pansy spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała.
-Hermiona! Miona, zaczekaj! -wołała Evelyn. Kurczę, ona musi być taka szybka? -Hermiona, no!
-Och, nie słyszałam cię. -uśmiechnęła się dobrodusznie.
-Żartujesz chyba. Darłam się, aż mnie gardło rozbolało...
Hermiona zaśmiała się - Przepraszam, zamyślona byłam.
-Widzę właśnie. Możemy pogadać?
-Pewnie, o co chodzi? -spytała Miona, siadając na parapecie. Evelyn usiadła obok.
-Rozmawiałam z Blaise'em. -spojrzała na dziewczynę, ale gdy niczego się nie doczekała, kontynuowała. -Co się między wami wydarzyło?
-Nie chcę o tym mówić... -wstała i miała zamiar iść, jednak gdy ujrzała zawiedzione oczy, jedynej bliskiej jej teraz osoby, usiadła z powrotem. Westchnęła. -Cóż... Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale zrobił coś, czego nie potrafię mu wybaczyć. Zaufałam mu i się zawiodłam.
-Co zrobił? -widziała, że była Gryfonka nie chce jej powiedzieć, ale musiała się dowiedzieć. Po prostu musiała.
-Zabawił się... razem z Malfoy'em, moim i Ginny kosztem. Rozkochał ją w sobie, a mi wmówił, że chce być moim przyjacielem. Później okazało się, że to był zakład. Blaise miał rozkochać w sobie Ginny, a Malfoy mnie. Blaise zdobył moje zaufanie, więc chciałam pomóc im, bo ich związek nie był zbyt popierany. Udawałam dziewczynę Malfoy'a.... Więc wygrali ten swój durny zakład. -spuściła wzrok... było jej ciężko. Naprawdę polubiła Blaise'a. Po Draco spodziewała się wszystkiego ale nie po Diable.
-Salazarze, serio? To nie w jego stylu... Nie wierzę.
-Wierz w co chcesz... ja mówię prawdę.
-A skąd wiesz o zakładzie?
-Od Malfoy'a.
Evelyn się zamyśliła. Coś mi tu nie pasuje... -Ale Blaise nie ma pojęcia o co ci chodzi, a twoja obojętność bardzo go boli...
-A wiesz jak mnie zabolało, jak się o tym wszystkim dowiedziałam? Zachował się podle...
-Ale Hermiona nie rozumiesz? Może Diabeł nic nie zrobił, może to tylko kolejny durny pomysł Draco?
-O czym ty...
-Poczekaj tu na mnie! Nigdzie się nie ruszaj, zaraz wracam! -powiedziała i pobiegła Evelyn. Zaczęła szukać Diabła. Znalazła go w Pokoju Wspólnym, siedział wraz z Draco i pił Ognistą.
-Dobrze się składa. -powiedziała i spojrzała karcącym wzrokiem na blondyna. Czemu wszystkie zabijają mnie dzisiaj wzrokiem?!
-O co chodzi Eve? -spytał brunet.
-Może Draco ci powie? -powiedziała sarkastycznie. -Co żeś nagadał Hermionie?
-O co ci chodzi? -chłopak nic z tego nie rozumiał.
-Zakład. Mówi ci to coś? -blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Jaki zakład Smoku? O czym wy gadać?
-Już ci tłumaczę. Wiesz dlaczego Miona się do ciebie nie odzywa? -spytała retorycznie - Bo on -i tu wskazała na blondyna, wiercącego się niespokojnie na kanapie -powiedział jej, że udawałeś jej przyjaciela, po to żeby wygrać zakład!
-Co?! To nie prawda. Draco? -spojrzał się na kumpla, a widząc jego zmieszanie wstał i zaczął krzyczeć -Dlaczego? Dlaczego do cholery to zrobiłeś? O co ci chodzi? Jesteś zazdrosny? Przestań w końcu udawać złego! Wszyscy wiemy, że masz całkiem inne zdanie o niej, ale jesteś tchórzem i nie potrafisz jej tego powiedzieć! Wolisz ją ignorować, wyzywać. Kiedy już było dobrze, musiałeś to spieprzyć, mało tego zniszczyłeś moją i jej przyjaźń! Jesteś zwykłem tchórzem Draco. Tyle lat byliśmy przyjaciółmi, a ty tak mnie traktujesz.... Zawsze stałem po twojej stronie. Straciłem dziewczynę, którą kochałem i nadal kocham, tylko dlatego, że cię broniłem! Zawsze... zawsze byłem po twojej stronie, a ty mi się tak odwdzięczasz? Zdecyduj się czego chcesz i przestać być takim fałszywym, cholernym tchórzem! -blondyn nic nie mówił. Każdy, kto był w tym czasie w pokoju słyszał ich kłótnie, Diabeł złapał Evelyn za rękę i wyszedł.
-Wiesz, gdzie ona jest? -zapytał smutny.
-Wiem.. chodź ze mną.
Szli w milczeniu, aż w końcu dziewczyna się odezwała.
-Blaise.. wiem, że jest ci ciężko.
-Nie mówmy o tym, proszę. -Ślizgonka spojrzała na swojego przyjaciela i miała ochotę się rozpłakać. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść. Jak Draco mógł mu zrobić coś takiego? Biedny Blaise.... Zawiódł się na najlepszym przyjacielu. To musi być okropne. Gdybym tylko mogła go jakoś pocieszyć....
W końcu dotarli na miejsce. Hermiona wstała i spojrzała na dziewczynę pytającym wzrokiem.
-Miona... tak jak myślałam, Blaise nic nie zrobił. Draco wszystko wymyślił....
-Hermiona... nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Cenię przyjaciół ponad wszystko. Byłem zdezorientowany i załamany, gdy zaczęłaś mnie unikać. To Ty mi pomogłaś, gdy Ginny ze mną zerwała. Traktowałem cię jak siostrę. Nie zrobiłbym ci tego.... proszę uwierz mi...-mówił to takim smutnym głosem, że Hermiona byłaby bez serca, gdyby go w tamtej chwili nie przytuliła.
-Przepraszam - wypaliła -Mogłam się domyśleć, że to wszystko wina tej Fretki. Przepraszam, że nie dałam ci niczego wytłumaczyć. Zachowałam się jak kretynka! -spojrzała na niego i zobaczyła, że jego oczy były zaszklone Merlinie... nigdy nie myślałam, że zobaczę płaczącego Ślizgona... -Blaise?
Chłopak przytulił się do dziewczyny. Evelyn bezgłośnie dała znać byłej Gryfonce, że zostawi ich samych i odeszła, a brązowooka pozwoliła Diabłu się uspokoić.
Wszyscy patrzyli się na Draco.
-Na co się gapicie?! Nie macie co robić? -wrzasnął. Każdy przestraszony wrócił do swoich zajęć, a chłopak ruszył ku dormitorium. Wszedł i trzasnął drzwiami. Wziął wazon, który był pierwszą rzeczą pod ręką i rzucił nim o ścianę. W Pokoju Wspólnym wszystko było słychać i niektórzy zastanawiali się, co się tam dzieje. On jednak nie przejmował się tym. Zrobił ze swojego pokoju totalne pobojowisko, wykrzykując co jakiś czas jakieś przekleństwo. Gdy nie miał już nic co mógł zniszczyć, usiadł na łóżku i złapał się za głowę. Oddychał głęboko, próbując się uspokoić.
-Kurwa -zaklął. Wszystko się wali i to przez nią. Od początku wiedziałem, że ona oznacza kłopoty. Muszę przeprosić Blaise'a. On ma rację... jestem tchórzem. Cholerna Granger, znaczy Riddle. Może... może powinien powiedzieć jednak prawdę? Cholera, przecież to nic nie zmieni! Będzie tylko gorzej! Salazarze... pomóż. Doradź mi co mam robić.... Przeprosić? Ignorować? Zapomnieć? Rozkochać? Co mam z nią zrobić? I co mam zrobić, żeby Blaise mi wybaczył?
Położył się na plecach i patrzył w sufit, myśląc co teraz.
W tym samym czasie, Blasie, który był już w trochę lepszym nastroju oraz Hermiona wrócili do Pokoju Wspólnego. Pokazał jej, gdzie znajduje się jej dormitorium, do którego dziewczyna, po pożegnaniu się z chłopakiem od razu weszła i zapytał Pansy czy coś go ominęło. Dziewczyna opowiedziała mu o dźwiękach i słowach pochodzących z pokoju Draco. Blaise spojrzał smutno na Ślizgonkę i rzekł:
-Może wreszcie coś zrozumie.... Oby.
Po czym zmienił temat. Porozmawiał z nią chwilę, a później pożegnał się i udał do swojego dormitorium. Bardzo przeżywał kłótnie z Draco. W końcu byli najlepszymi kumplami. Zawiódł się na nim... i to go bardzo bolało. Nie wiedział co teraz będzie. Miał tylko nadzieje, że Draco zrozumiał o co mu chodziło i że zdecyduje się przeprosić, zarówno jego jak i Hermionę.....
Hej.... rozdział jest chyba krótki.... i szczerze nie podoba mi się, ale w końcu udało mi się go jako tako skończyć. Nie chciałam, żebyście musieli czekać jeszcze nie wiadomo ile na rozdział, dlatego postanowiłam dać tyle ile mam. Nie chcę zawieszać znowu bloga, ale się chyba wypaliłam :'-( Dziękuję za wszystkie komentarze, których ilość pod ostatnim rozdziałem mile mnie zaskoczyła. Dla was próbuje szukać, weny, inspiracji i ponownej przyjemności z pisania.... Mam nadzieje, że mi się to uda... A tym czasem wybaczcie mi krótkie i beznadziejne rozdziały... A! No i dziękuję za zwrócenie uwagi, iż jest mało Draco. Tak bardzo skupiłam się na zmienieniu życia Hermiony i na tym, żeby nie było za słodko, że zapomniałam o Draconie :-O Na szczęście mi o nim przypomnieliście. Teraz będzie go więcej ;-) Tzn. o ile uda mi się coś napisać. Nie wiem kiedy kolejny rozdział.... Naprawdę nie wiem... Mam nadzieje, że za niedługo.
Do zobaczenia! Pozdrawiam serdecznie i ściskam ;-**
środa, 25 lutego 2015
Rozdział 16 - Wielkie zmiany czas zacząć
Hermiona leżała w Skrzydle Szpitalnym jeszcze 3 dni. Codziennie odwiedzała ją Evelyn. Gryfonka bardzo ją polubiła. Okazało się, że mają dużo wspólnych tematów. Kiedy Hermiona wychodziła przyszła po nią Eve.
-Witaj Herm! - zawołała wesoło Ślizgonka.
-Oo, cześć. - odpowiedziałam z uśmiechem dziewczyna. - Miło, że przyszłaś.
-Teraz się mnie tak łatwo nie pozbędziesz, więc radzę ci się przyzwyczajać. - uśmiechnęła się w iście ślizgońskim stylu.
Dziewczyny uśmiechnięte wyszły ze Skrzydła. W drodze do Wieży Gryffindor'u spotkały....
-Evelyn?! - krzyknął zaskoczony chłopak. Co jak co, ale tego to bym się nigdy nie spodziewał...
-Oh... cześć Blaise. - rzekła speszona Ślizgonka. Kątem oka spojrzała na koleżankę, która posmutniała.
-Hermiono? - zaczął chłopak, ale Gryfonka powiedziała tylko: "Do zobaczenia, Evelyn", wyminęła Ślizgona i czym prędzej pomknęła do Pokoju Wspólnego. Takiego "powitania" się nie spodziewała. Gdy weszła uczniowie skierowali swój wzrok prosto na nią. Niektóre twarze nie wyrażały nic, inne wyrażały ból, a jeszcze inne złość. Nikt jednak się odezwał. Prowadzili Hermionę wzrokiem tak długo, aż zniknęła za drzwiami dormitorium...
-Miona? - zapytała cichutko Ginny, która leżała na łóżku.
-Ginny... - Rudowłosa szybko wstała i mocno przytuliła przyjaciółkę.
-Hermi, tak bardzo tęskniłam. Gdzie ty byłaś? - łzy wzruszenia spływały jej po twarzy, a uśmiech nie schodził.
-Nie chcę o tym mówić... Nie ma o czym. - stwierdziła smutno Hermiona. - A co u Ciebie?
-Eh... Cały czas kłócę się z Ronaldem. Nienawidzę go... Harry zamknął się w sobie. Znika gdzieś na całe dnie i nikt, nawet Ron nie wie gdzie chodzi...
-Przykro mi... - Ruda na te słowa tylko się uśmiechnęła.
-Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytała panna Weasley
-Cóż... nie wiem. Pierwszy raz nie wiem.... Zapoznałam się z Evelyn... Ślizgonką... Jest sympatyczna. A teraz po drodze spotkałam Blaise'a. Chyba chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy. Ginny? Czy inni wiedzą już kim jestem?
-Emm, Ron... zaczął drzeć się na cały głos, że jesteś zdrajczynią. Córką Sama-Wiesz-Kogo. Dlaczego pytasz? - Młoda Gryfonka bardzo wstydziła się za swojego brata. Było jej bardzo głupio.
-Jak weszłam, to wszyscy jakoś dziwnie na mnie patrzyli... Chyba nie będę tu już zbyt mile widziana.... - rzekła smutno. Wszystko się kończy... Całe moje dotychczasowe życie. Muszę zaczynać od zera. Od początku. Sama....
-Hermiona nie mów tak. Jesteś Gryfonką! Zawsze będziesz mile widziana! - odpowiedziała pewnie Ruda.
-Ehh.. Gin, jeśli o to chodzi... Zastanawiam się czy nie poprosić o ponowne przydzielenie... Wtedy jako córko Voldemorta trafię do Slytherin'u. - na te słowo dziewczyna spojrzała zdziwiona na swoją przyjaciółkę.
-Mionka jesteś pewna swojej decyzji? Wtedy wszystko ulegnie zmianie...
-Już, wszystko uległo zmianie.. - odrzekła, kładąc nacisk na słowo "już". - To nie ma sensu Ginny. Muszę zacząć od nowa. Moje pochodzenie przekreśliło całe moje dotychczasowe życie... - Hermiona spojrzała smutno na przyjaciółkę - Ale utrzymujmy kontakt! Wiem, że Ron Ci nie pozwoli ci się ze mną spotykać, zwłaszcza że teraz będę Ślizgonką, ale możemy pisać listy i spotykać się potajemnie... Co ty na to? - z oczu Hermiony biła nadzieja.
-Oczywiście, że się zgadzam! Nie wyobrażam sobie, żebyśmy... - w oczach panny Weasley pojawiły się łzy. Nie mogła znieść myśli, że ich przyjaźń mogłaby kiedykolwiek się skończyć.
-Nie kończ - uśmiechnęła się - Zawsze będziesz moją przyjaciółką! - powiedziała (jeszcze) Gryfonka, po czym przytuliły się jakby to miałby być ich ostatni uścisk. W tej właśnie chwili do dormitorium wszedł Ron, który zaczął krzyczeć, że Hermiona ma się wynosić. Dziewczyna pomimo ogarniającego ją smutku z dumą odeszła. Znowu wzrok wszystkich skierowany był na nią. Przy wyjściu szepnęła ciche: "żegnajcie" i wyszła. Kierowała się w stronę gabinetu profesora Snape'a.
W tym samym czasie, gdy Hermiona rozmawiała z Ginny, Blaise rozmawiał z Evelyn.
-Znasz Mionę? - zapytała dziewczyna szczerze zdziwiona zaistniałą sytuacją. Wiedziała, że dziewczyna zna Draco, ale o Blaise'ie sobie nie przypominała.
-Tak jakby. Ona... kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale z dnia na dzień tak po prostu zaczęła mnie unikać. Potem powiedziała, że nigdy mi "tego" nie wybaczy. Niestety, nie dowiedziałem się co kryje się pod słowem "tego".... - zwierzył się dziewczynie. Do Hogwartu przybyła niedawno i nie wiedziała jeszcze wszystkiego.
-Aaa, może z nią porozmawiam? - zaproponowała - Złapałam z nią dobry kontakt.
-Byłoby fajnie. Ale tak właściwie skąd ty ją znasz? - zapytał chłopak. Evelyn opowiedziała mu jak poznała Hermionę.
-Naprawdę? Nie mogę uwierzyć, że doprowadziła się do takiego stanu.... - nie dowierzał chłopak. Przecież ona jest taka silna. Nigdy się nie poddaje. Zawsze widzi jakieś wyjście. Zawsze ma jakąś nadzieję.
-No niestety. Życie bywa okrutne. - Blasie przytulił swoją przyjaciółkę. Wiedział, że chociaż tego nie powie, to właśnie TEGO teraz potrzebowała. - Chodź Elyn. Czas na kolację! - uśmiechnął się, a dziewczyna nie mogła powstrzymać małego chichotu. Blaise zawsze wie, czego potrzebuje. Jest wyjątkowy...
Severus siedział przy biurku i sprawdzał wypracowania. Co za kretyni... Kiedy nagle usłyszał ciche pukanie.
-Wejść - powiedział głośno i chłodno. Jego mina lekko złagodniała, gdy zobaczył swoją chrześnicę.
-Dzień dobry. - powiedziała uprzejmie.
-Witaj Hermiono. - rzekł i wskazał ręką na fotel. Dziewczyna posłusznie usiadła. - Masz jakieś pytania?
-W zasadzie... prośbę. Chciałabym zostać ponownie przydzielona do domu. - wypaliła. Severus trochę zdziwił się jej... wyznaniem.
-Dobrze. Więc pozwolisz, że udam się teraz do "szanownego" Dumbledore'a i powiem mu, że na dzisiejszej kolacji potrzebna będzie Tiara Przydziału.
-Dziękuję. Bardzo, bardzo dziękuję! - szczerze ucieszyła się dziewczyna. Wielkie zmiany czas zacząć! Snape zniknął w kominku, a Hermiona wyszła z gabinetu i zaczęła powoli iść w stronę Wielkiej Sali. Po chwili znalazła się w środku. Mimowolnie spojrzała na stół Slytherin'u i ujrzała uśmiechniętą Evelyn i Blaise'a, którzy wesoło gawędzili z Pansy i Draco. Przeniosła wzrok na stół Gryfonów. Teraz zobaczyła Ginny, która gdy zorientowała się, że dziewczyna na nią patrzy uśmiechnęła się, dodając jej otuchy. Idąc naprzód spostrzegła, że Mistrz Eliksirów przywołuje ją gestem ręki. Posłusznie więc kierowała się w jego stronę.
-Uwaga kochani! Proszę o ciszę! - głos zabrał Albus Dumbledore. W całej sali od razu zapanowała cisza. - Jedna z uczennic potrzebuje ponownego przydziału. Hermiona Riddle zapraszam!
Hermiona założyła Tiarę, która szybko krzyknęła: SLYTHERIN! Jednak na sali nie było słychać oklasków. Uczniowie byli zszokowani, że Hermiona Granger jest córką Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, byli zszokowani samym faktem, że ON ma córkę. Dopiero po chwili przy stole Ślizgonów wybuchły głośne brawa, a była Gryfonka dumnie pomaszerowała ich stronę.
Cześć ;-) Tak jak obiecałam rozdział 16 już jest. Pewnie ma tysiąc błędów i jest z dupy (dop. aut. że się tak wyrażę) wzięty, ale głowa mi pęka... Chyba będę chora :-/ Ledwo go napisałam, a jeszcze muszę powtórzyć materiał na jutro T-T Salazarze dopomóż! No dobra, nie przynudzam, ja idę się jeszcze uczyć. Mam nadzieje, że mimo wszystko cieszycie się, że jest nowy rozdział. A kiedy będzie 17? Nie podam dokładnej daty, bo naprawdę nie mam pojęcia... Mniej więcej za tydzień/dwa. Buziaczki ;-**
-Witaj Herm! - zawołała wesoło Ślizgonka.
-Oo, cześć. - odpowiedziałam z uśmiechem dziewczyna. - Miło, że przyszłaś.
-Teraz się mnie tak łatwo nie pozbędziesz, więc radzę ci się przyzwyczajać. - uśmiechnęła się w iście ślizgońskim stylu.
Dziewczyny uśmiechnięte wyszły ze Skrzydła. W drodze do Wieży Gryffindor'u spotkały....
-Evelyn?! - krzyknął zaskoczony chłopak. Co jak co, ale tego to bym się nigdy nie spodziewał...
-Oh... cześć Blaise. - rzekła speszona Ślizgonka. Kątem oka spojrzała na koleżankę, która posmutniała.
-Hermiono? - zaczął chłopak, ale Gryfonka powiedziała tylko: "Do zobaczenia, Evelyn", wyminęła Ślizgona i czym prędzej pomknęła do Pokoju Wspólnego. Takiego "powitania" się nie spodziewała. Gdy weszła uczniowie skierowali swój wzrok prosto na nią. Niektóre twarze nie wyrażały nic, inne wyrażały ból, a jeszcze inne złość. Nikt jednak się odezwał. Prowadzili Hermionę wzrokiem tak długo, aż zniknęła za drzwiami dormitorium...
-Miona? - zapytała cichutko Ginny, która leżała na łóżku.
-Ginny... - Rudowłosa szybko wstała i mocno przytuliła przyjaciółkę.
-Hermi, tak bardzo tęskniłam. Gdzie ty byłaś? - łzy wzruszenia spływały jej po twarzy, a uśmiech nie schodził.
-Nie chcę o tym mówić... Nie ma o czym. - stwierdziła smutno Hermiona. - A co u Ciebie?
-Eh... Cały czas kłócę się z Ronaldem. Nienawidzę go... Harry zamknął się w sobie. Znika gdzieś na całe dnie i nikt, nawet Ron nie wie gdzie chodzi...
-Przykro mi... - Ruda na te słowa tylko się uśmiechnęła.
-Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytała panna Weasley
-Cóż... nie wiem. Pierwszy raz nie wiem.... Zapoznałam się z Evelyn... Ślizgonką... Jest sympatyczna. A teraz po drodze spotkałam Blaise'a. Chyba chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy. Ginny? Czy inni wiedzą już kim jestem?
-Emm, Ron... zaczął drzeć się na cały głos, że jesteś zdrajczynią. Córką Sama-Wiesz-Kogo. Dlaczego pytasz? - Młoda Gryfonka bardzo wstydziła się za swojego brata. Było jej bardzo głupio.
-Jak weszłam, to wszyscy jakoś dziwnie na mnie patrzyli... Chyba nie będę tu już zbyt mile widziana.... - rzekła smutno. Wszystko się kończy... Całe moje dotychczasowe życie. Muszę zaczynać od zera. Od początku. Sama....
-Hermiona nie mów tak. Jesteś Gryfonką! Zawsze będziesz mile widziana! - odpowiedziała pewnie Ruda.
-Ehh.. Gin, jeśli o to chodzi... Zastanawiam się czy nie poprosić o ponowne przydzielenie... Wtedy jako córko Voldemorta trafię do Slytherin'u. - na te słowo dziewczyna spojrzała zdziwiona na swoją przyjaciółkę.
-Mionka jesteś pewna swojej decyzji? Wtedy wszystko ulegnie zmianie...
-Już, wszystko uległo zmianie.. - odrzekła, kładąc nacisk na słowo "już". - To nie ma sensu Ginny. Muszę zacząć od nowa. Moje pochodzenie przekreśliło całe moje dotychczasowe życie... - Hermiona spojrzała smutno na przyjaciółkę - Ale utrzymujmy kontakt! Wiem, że Ron Ci nie pozwoli ci się ze mną spotykać, zwłaszcza że teraz będę Ślizgonką, ale możemy pisać listy i spotykać się potajemnie... Co ty na to? - z oczu Hermiony biła nadzieja.
-Oczywiście, że się zgadzam! Nie wyobrażam sobie, żebyśmy... - w oczach panny Weasley pojawiły się łzy. Nie mogła znieść myśli, że ich przyjaźń mogłaby kiedykolwiek się skończyć.
-Nie kończ - uśmiechnęła się - Zawsze będziesz moją przyjaciółką! - powiedziała (jeszcze) Gryfonka, po czym przytuliły się jakby to miałby być ich ostatni uścisk. W tej właśnie chwili do dormitorium wszedł Ron, który zaczął krzyczeć, że Hermiona ma się wynosić. Dziewczyna pomimo ogarniającego ją smutku z dumą odeszła. Znowu wzrok wszystkich skierowany był na nią. Przy wyjściu szepnęła ciche: "żegnajcie" i wyszła. Kierowała się w stronę gabinetu profesora Snape'a.
W tym samym czasie, gdy Hermiona rozmawiała z Ginny, Blaise rozmawiał z Evelyn.
-Znasz Mionę? - zapytała dziewczyna szczerze zdziwiona zaistniałą sytuacją. Wiedziała, że dziewczyna zna Draco, ale o Blaise'ie sobie nie przypominała.
-Tak jakby. Ona... kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale z dnia na dzień tak po prostu zaczęła mnie unikać. Potem powiedziała, że nigdy mi "tego" nie wybaczy. Niestety, nie dowiedziałem się co kryje się pod słowem "tego".... - zwierzył się dziewczynie. Do Hogwartu przybyła niedawno i nie wiedziała jeszcze wszystkiego.
-Aaa, może z nią porozmawiam? - zaproponowała - Złapałam z nią dobry kontakt.
-Byłoby fajnie. Ale tak właściwie skąd ty ją znasz? - zapytał chłopak. Evelyn opowiedziała mu jak poznała Hermionę.
-Naprawdę? Nie mogę uwierzyć, że doprowadziła się do takiego stanu.... - nie dowierzał chłopak. Przecież ona jest taka silna. Nigdy się nie poddaje. Zawsze widzi jakieś wyjście. Zawsze ma jakąś nadzieję.
-No niestety. Życie bywa okrutne. - Blasie przytulił swoją przyjaciółkę. Wiedział, że chociaż tego nie powie, to właśnie TEGO teraz potrzebowała. - Chodź Elyn. Czas na kolację! - uśmiechnął się, a dziewczyna nie mogła powstrzymać małego chichotu. Blaise zawsze wie, czego potrzebuje. Jest wyjątkowy...
Severus siedział przy biurku i sprawdzał wypracowania. Co za kretyni... Kiedy nagle usłyszał ciche pukanie.
-Wejść - powiedział głośno i chłodno. Jego mina lekko złagodniała, gdy zobaczył swoją chrześnicę.
-Dzień dobry. - powiedziała uprzejmie.
-Witaj Hermiono. - rzekł i wskazał ręką na fotel. Dziewczyna posłusznie usiadła. - Masz jakieś pytania?
-W zasadzie... prośbę. Chciałabym zostać ponownie przydzielona do domu. - wypaliła. Severus trochę zdziwił się jej... wyznaniem.
-Dobrze. Więc pozwolisz, że udam się teraz do "szanownego" Dumbledore'a i powiem mu, że na dzisiejszej kolacji potrzebna będzie Tiara Przydziału.
-Dziękuję. Bardzo, bardzo dziękuję! - szczerze ucieszyła się dziewczyna. Wielkie zmiany czas zacząć! Snape zniknął w kominku, a Hermiona wyszła z gabinetu i zaczęła powoli iść w stronę Wielkiej Sali. Po chwili znalazła się w środku. Mimowolnie spojrzała na stół Slytherin'u i ujrzała uśmiechniętą Evelyn i Blaise'a, którzy wesoło gawędzili z Pansy i Draco. Przeniosła wzrok na stół Gryfonów. Teraz zobaczyła Ginny, która gdy zorientowała się, że dziewczyna na nią patrzy uśmiechnęła się, dodając jej otuchy. Idąc naprzód spostrzegła, że Mistrz Eliksirów przywołuje ją gestem ręki. Posłusznie więc kierowała się w jego stronę.
-Uwaga kochani! Proszę o ciszę! - głos zabrał Albus Dumbledore. W całej sali od razu zapanowała cisza. - Jedna z uczennic potrzebuje ponownego przydziału. Hermiona Riddle zapraszam!
Hermiona założyła Tiarę, która szybko krzyknęła: SLYTHERIN! Jednak na sali nie było słychać oklasków. Uczniowie byli zszokowani, że Hermiona Granger jest córką Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, byli zszokowani samym faktem, że ON ma córkę. Dopiero po chwili przy stole Ślizgonów wybuchły głośne brawa, a była Gryfonka dumnie pomaszerowała ich stronę.
Cześć ;-) Tak jak obiecałam rozdział 16 już jest. Pewnie ma tysiąc błędów i jest z dupy (dop. aut. że się tak wyrażę) wzięty, ale głowa mi pęka... Chyba będę chora :-/ Ledwo go napisałam, a jeszcze muszę powtórzyć materiał na jutro T-T Salazarze dopomóż! No dobra, nie przynudzam, ja idę się jeszcze uczyć. Mam nadzieje, że mimo wszystko cieszycie się, że jest nowy rozdział. A kiedy będzie 17? Nie podam dokładnej daty, bo naprawdę nie mam pojęcia... Mniej więcej za tydzień/dwa. Buziaczki ;-**
piątek, 13 lutego 2015
Miniaturka - Nieznane uczucie
"Pisana przy mojej ulubionej piosence."
Hogwart. Ostatni, siódmy rok nauki. Być może ostatnia szansa na wyznania.
Draco Malfoy, młody, przystojny arystokrata, uważany za nieczułego, zimnego drania. Po raz pierwszy w drugiej klasie nazwał Hermione Granger Szlamą. Na trzecim roku, Hermiona złamała mu nos. Natomiast, w czwartej klasie olśniła go sobą na balu. Od tamtego momentu patrzył na nią jakoś inaczej. Sam nie wiedział jak. Czuł dziwne ukłucia, gdy widział ją z Ronaldem Weasley i Harry'm Potterem. Zazdrościł im. Zazdrościł im tego, że mogą z nią być. Rozmawiać. Przytulać. Śmiać się wraz z nią. Też chciał móc to robić. Niestety, ona go nienawidziła, a on bał się podejść i powiedzieć co czuje. Tak. Wielki Draco Malfoy się bał. Bał się tego co usłyszy w odpowiedzi, nie samego wyznania. To najgorsze uczucie. Tak często ją widywał. Na korytarzu, na lekcji, w bibliotece, w Wielkiej Sali. Kiedy już znajdował w sobie odwagę i szedł w jej stronę, ni stąd ni zowąd wyrastali jej przyjaciele. Wtedy od razu rezygnował i zamiast powiedzieć co czuje, nie mówił nic albo rzucał jakąś kąśliwą uwagę. Takim zachowaniem tylko pogarszał sytuację, ale nie wiedział co ma robić. Męczył się przez dwa lata. Przez cały ten czas, tylko ją obserwował, podziwiał. Zawsze szukał jej wzrokiem. Na sam jej widok, mimowolnie się uśmiechał. Była szczęśliwa, a on chciał jej szczęścia. Wiedział, że była szczęśliwa BEZ niego. Często przyłapywała go na wpatrywaniu się w nią, mimo to nigdy do niego nie podeszła. Odbierał to jako sygnał, że nie chce mieć z nim nic wspólnego... Każdej nocy, kiedy zamykał swoje oczy, widział jej. Piękne, duże, orzechowe. Zawsze jego pierwszą i ostatnią myślą była ona. Kiedy wyruszała na wyprawy z Wybrańcem, bardzo się o nią martwił i okropnie za nią tęsknił. Nie mógł się doczekać, kiedy znowu będzie mógł ją ujrzeć. Teraz został mu tylko niecały rok. Potem ich drogi się rozejdą i być może już nigdy więcej jej zobaczy... Nie mógł znieść tej myśli. Za każdym razem, gdy o tym pomyślał, w jego stalowych oczach pojawiały się łzy. Pewnego razu nie wytrzymał. Postanowił, że powie jej prawdę. Całą prawdę, a potem niech się dzieje co chce. Jeśli stanie się to, czego najbardziej się boi, to po prostu ucieknie. Wyjedzie z Hogwartu, zaszyje się gdzieś, zmieni imię, nazwisko oraz wygląd i świat nigdy więcej nie usłyszy o Draco Malfoy'u. Hermiona zawsze wychodziła z biblioteki o 22.30. Ukrył się więc w kącie i czekał na nią. Kiedy przechodziła obok niego, złapał ją i zakrył usta ręką. Zaprowadził ją do pustej klasy i na wstępie przeprosił.
-Hermiono, wiem że zachowywałem się jak kretyn. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie zasługuje też na twoje przebaczenie, ale... zbliża się koniec roku. Koniec nauki w Hogwarcie i po prostu muszę ci coś wyznać. Od czwartej klasy podobasz mi się. Wiele razy chciałem ci to wyznać, ale strach, strach, że mnie wyśmiejesz, zawsze ściskał mi gardło. Zamiast ci wyznać prawdę, rzucałem jakąś obelgę, cokolwiek. Przepraszam, Hermiono. Wiesz dlaczego ci to mówię? Bo ja już dłużej nie mogę. Nie masz pojęcia jak to jest, kiedy patrzysz w oczy ukochanej osoby i widzisz w nich nienawiść. Nie wiesz jak to jest, gdy widzisz, że osobą, którą kochasz jest szczęśliwa bez ciebie. Nie wiesz co czułem, kiedy za długo cię nie było, a potem, jak już wróciłaś, spostrzegałem, że ani trochę nie tęskniłaś. Ja umierałem z tęsknoty, Hermiono. Nienawidzę Pottera i Weasley'a za to, że mogą być tak blisko ciebie. Cholernie im tego zazdroszczę.... Myślałem, że nie mam serca, ale gdy cię widzę ono przyśpiesza. Pewnie myślisz, że to ściema, zakład, ale proszę spójrz mi w oczy... zobaczysz wtedy, że mówię prawdę. Mogę być świetnym aktorem, ale oczy nigdy nie kłamią. Hermiono... proszę. Spójrz na mnie. - wyznał Draco. Jego serce biło z prędkością światła. Każda sekunda niepewności ciągnęła się w nieskończoność... Tak bardzo chciał już wiedzieć co powie jego ukochana.
-Draco... - uniosła wzrok i spojrzała w jego oczy. Mimo, że były zimne jak stal, biło od nich gorące uczucie. - My się prawie nie znamy. Jak możesz tak mówić? Za co mnie niby kochasz, co? - spytała cicho dziewczyna. Również jej serce przyśpieszyło. Wiele razy widziała, że zerka na nią, myślała jednak, że to spojrzenia pogardy. Nigdy nie spodziewała się, że Ślizgon może się w niej... zakochać.
-Nie wiem dlaczego cię kocham... I to jest właśnie miłość, bo jeśli kochasz kogoś za jego urodę, to nie jest miłość, ale pożądanie. Jeśli kochasz kogoś za jego inteligencje, to nie jest miłość, lecz podziw. Jeśli kochasz kogoś dla jego majątku, to nie jest miłość, ale zainteresowanie. Jeśli kochasz kogoś i nie wiesz dlaczego, to jest prawdziwa miłość. Bo kocha się za nic. Kocha się za to, że ta osoba po prostu jest. - rzekł i jedna łza spłynęła po jego policzku. Hermiona szybko ją otarła i objęła twarz Ślizgona. On natomiast stał nieruchomo sparaliżowany nieznanymi uczuciami. Gryfonka powoli zbliżała swoją twarz do jego, aż w końcu ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwali Hermiona powiedziała:
-Draco.. to co powiedziałeś.... to najpiękniejsze słowa, jakie w życiu usłyszałam. - wzruszyła się. Jego słowa była tak bardzo szczere, że nie można było mu nie uwierzyć. - Muszę ci się do czegoś przyznać. Ja też od dawna coś do ciebie czuję. Nie wiem kiedy to się zaczęło i przede wszystkim jak, ale to chyba przeznaczenie. Miłość od pierwszego wejrzenia... w naszym przypadku od któregoś tam, ale jednak.
-To znaczy, że... że dasz mi... nam szansę? Że zostaniesz moją dziewczyną? - spytał z nadzieją chłopak. Słowa Hermiony dały mu iskierkę nadziei i radości. Liczył, że się zgodzi i że w końcu będzie szczęśliwy, że oboje będą.
-Tak. Zostanę twoją dziewczyną. - odpowiedziała, a Draco zaraz po tym wpił się w jej usta. Jego radość była nie do opisania. To był najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Mimo, że to był piątek trzynastego.... - Kocham Cię... - wyszeptał, w odpowiedzi dostał namiętny pocałunek.
Hogwart. Ostatni, siódmy rok nauki. Być może ostatnia szansa na wyznania.
Draco Malfoy, młody, przystojny arystokrata, uważany za nieczułego, zimnego drania. Po raz pierwszy w drugiej klasie nazwał Hermione Granger Szlamą. Na trzecim roku, Hermiona złamała mu nos. Natomiast, w czwartej klasie olśniła go sobą na balu. Od tamtego momentu patrzył na nią jakoś inaczej. Sam nie wiedział jak. Czuł dziwne ukłucia, gdy widział ją z Ronaldem Weasley i Harry'm Potterem. Zazdrościł im. Zazdrościł im tego, że mogą z nią być. Rozmawiać. Przytulać. Śmiać się wraz z nią. Też chciał móc to robić. Niestety, ona go nienawidziła, a on bał się podejść i powiedzieć co czuje. Tak. Wielki Draco Malfoy się bał. Bał się tego co usłyszy w odpowiedzi, nie samego wyznania. To najgorsze uczucie. Tak często ją widywał. Na korytarzu, na lekcji, w bibliotece, w Wielkiej Sali. Kiedy już znajdował w sobie odwagę i szedł w jej stronę, ni stąd ni zowąd wyrastali jej przyjaciele. Wtedy od razu rezygnował i zamiast powiedzieć co czuje, nie mówił nic albo rzucał jakąś kąśliwą uwagę. Takim zachowaniem tylko pogarszał sytuację, ale nie wiedział co ma robić. Męczył się przez dwa lata. Przez cały ten czas, tylko ją obserwował, podziwiał. Zawsze szukał jej wzrokiem. Na sam jej widok, mimowolnie się uśmiechał. Była szczęśliwa, a on chciał jej szczęścia. Wiedział, że była szczęśliwa BEZ niego. Często przyłapywała go na wpatrywaniu się w nią, mimo to nigdy do niego nie podeszła. Odbierał to jako sygnał, że nie chce mieć z nim nic wspólnego... Każdej nocy, kiedy zamykał swoje oczy, widział jej. Piękne, duże, orzechowe. Zawsze jego pierwszą i ostatnią myślą była ona. Kiedy wyruszała na wyprawy z Wybrańcem, bardzo się o nią martwił i okropnie za nią tęsknił. Nie mógł się doczekać, kiedy znowu będzie mógł ją ujrzeć. Teraz został mu tylko niecały rok. Potem ich drogi się rozejdą i być może już nigdy więcej jej zobaczy... Nie mógł znieść tej myśli. Za każdym razem, gdy o tym pomyślał, w jego stalowych oczach pojawiały się łzy. Pewnego razu nie wytrzymał. Postanowił, że powie jej prawdę. Całą prawdę, a potem niech się dzieje co chce. Jeśli stanie się to, czego najbardziej się boi, to po prostu ucieknie. Wyjedzie z Hogwartu, zaszyje się gdzieś, zmieni imię, nazwisko oraz wygląd i świat nigdy więcej nie usłyszy o Draco Malfoy'u. Hermiona zawsze wychodziła z biblioteki o 22.30. Ukrył się więc w kącie i czekał na nią. Kiedy przechodziła obok niego, złapał ją i zakrył usta ręką. Zaprowadził ją do pustej klasy i na wstępie przeprosił.
-Hermiono, wiem że zachowywałem się jak kretyn. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie zasługuje też na twoje przebaczenie, ale... zbliża się koniec roku. Koniec nauki w Hogwarcie i po prostu muszę ci coś wyznać. Od czwartej klasy podobasz mi się. Wiele razy chciałem ci to wyznać, ale strach, strach, że mnie wyśmiejesz, zawsze ściskał mi gardło. Zamiast ci wyznać prawdę, rzucałem jakąś obelgę, cokolwiek. Przepraszam, Hermiono. Wiesz dlaczego ci to mówię? Bo ja już dłużej nie mogę. Nie masz pojęcia jak to jest, kiedy patrzysz w oczy ukochanej osoby i widzisz w nich nienawiść. Nie wiesz jak to jest, gdy widzisz, że osobą, którą kochasz jest szczęśliwa bez ciebie. Nie wiesz co czułem, kiedy za długo cię nie było, a potem, jak już wróciłaś, spostrzegałem, że ani trochę nie tęskniłaś. Ja umierałem z tęsknoty, Hermiono. Nienawidzę Pottera i Weasley'a za to, że mogą być tak blisko ciebie. Cholernie im tego zazdroszczę.... Myślałem, że nie mam serca, ale gdy cię widzę ono przyśpiesza. Pewnie myślisz, że to ściema, zakład, ale proszę spójrz mi w oczy... zobaczysz wtedy, że mówię prawdę. Mogę być świetnym aktorem, ale oczy nigdy nie kłamią. Hermiono... proszę. Spójrz na mnie. - wyznał Draco. Jego serce biło z prędkością światła. Każda sekunda niepewności ciągnęła się w nieskończoność... Tak bardzo chciał już wiedzieć co powie jego ukochana.
-Draco... - uniosła wzrok i spojrzała w jego oczy. Mimo, że były zimne jak stal, biło od nich gorące uczucie. - My się prawie nie znamy. Jak możesz tak mówić? Za co mnie niby kochasz, co? - spytała cicho dziewczyna. Również jej serce przyśpieszyło. Wiele razy widziała, że zerka na nią, myślała jednak, że to spojrzenia pogardy. Nigdy nie spodziewała się, że Ślizgon może się w niej... zakochać.
-Nie wiem dlaczego cię kocham... I to jest właśnie miłość, bo jeśli kochasz kogoś za jego urodę, to nie jest miłość, ale pożądanie. Jeśli kochasz kogoś za jego inteligencje, to nie jest miłość, lecz podziw. Jeśli kochasz kogoś dla jego majątku, to nie jest miłość, ale zainteresowanie. Jeśli kochasz kogoś i nie wiesz dlaczego, to jest prawdziwa miłość. Bo kocha się za nic. Kocha się za to, że ta osoba po prostu jest. - rzekł i jedna łza spłynęła po jego policzku. Hermiona szybko ją otarła i objęła twarz Ślizgona. On natomiast stał nieruchomo sparaliżowany nieznanymi uczuciami. Gryfonka powoli zbliżała swoją twarz do jego, aż w końcu ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwali Hermiona powiedziała:
-Draco.. to co powiedziałeś.... to najpiękniejsze słowa, jakie w życiu usłyszałam. - wzruszyła się. Jego słowa była tak bardzo szczere, że nie można było mu nie uwierzyć. - Muszę ci się do czegoś przyznać. Ja też od dawna coś do ciebie czuję. Nie wiem kiedy to się zaczęło i przede wszystkim jak, ale to chyba przeznaczenie. Miłość od pierwszego wejrzenia... w naszym przypadku od któregoś tam, ale jednak.
-To znaczy, że... że dasz mi... nam szansę? Że zostaniesz moją dziewczyną? - spytał z nadzieją chłopak. Słowa Hermiony dały mu iskierkę nadziei i radości. Liczył, że się zgodzi i że w końcu będzie szczęśliwy, że oboje będą.
-Tak. Zostanę twoją dziewczyną. - odpowiedziała, a Draco zaraz po tym wpił się w jej usta. Jego radość była nie do opisania. To był najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Mimo, że to był piątek trzynastego.... - Kocham Cię... - wyszeptał, w odpowiedzi dostał namiętny pocałunek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)