Kursor

GRY

niedziela, 1 stycznia 2017

Rozdział 19 - Nie mogę

Tyle przepłakanych nocy, tyle ran i jedno słowo, tak nagle, po tylu latach, ma zmienić wszystko? Jedno słowo ma mi wynagrodzić cały ból? Ma sprawić, że zapomnę? Jeszcze gdybym miała pewność, że to było szczere, ale jej nie mam. "Chciałem cię za wszystko przeprosić." Dlaczego te słowa ciągle chodzą mi po głowie? Dlaczego rozpoczęły taką wojną między moim sercem a rozumem? Dlaczego mam tak wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi? Dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmuję? Czy nie mogę zacząć normalnie żyć? Wykreślić go z mojego życia? Zapomnieć kim jest? Zawsze mieszał w moim życiu... W mojej głowie. Nie wiem co robić. Jakbym nie mogła po prostu iść do przodu. Nie oglądać się za siebie. Nie zastanawiać się co by było gdyby...

Patrzyła tępo na kalendarz wiszący na ścianie. Dzisiaj był szósty dzień października. Kolejny dzień szkoły, kolejny dzień, w którym musi zmierzyć się z rzeczywistością. Można by pomyśleć, że życie w świecie pełnym magii jest spełnieniem wszystkich marzeń. Jednak ten, kto żyje w takim świecie wie, że nie zawsze jest tak pięknie, jak to by się mogło wydawać.
-Wszystko w porządku? - z letargu wyrwał ją głos Evelyn. Hermiona oderwała wzrok od kalendarza i spojrzała się na przyjaciółkę. Nie potrzebne były słowa. Wszystko było widać w jej oczach. Evelyn podeszła do niej i położyła swoją dłoń na jej ramieniu.
-Herm... Chodzi o Draco, prawda? -powiedziała cichym, spokojnym głosem. Była Gryfonka wtuliła się w dziewczynę. -Będzie dobrze... Słyszysz? Nie zamęczaj się tym. To nie ma sensu.
-Czy powinnam... - zaczęła mówić, ale Evelyn jej przerwała.
-Nie! Hermiona, zrobiłaś, co uważałaś za słuszne. Skoro nie czułaś się gotowa mu przebaczyć, to mu nie przebaczyłaś - dziewczyna odsunęła się od niej delikatnie.
-Nie rozumiesz, Eve. Znasz go lepiej ode mnie, więc powiedz mi, ile razy słyszałaś, żeby kogoś przepraszał? Czy w ogóle kiedykolwiek kogoś przeprosił? - wyrzuciła z siebie. Z każdym wypowiadanym słowem czuła się lepiej. Wreszcie mogła to z siebie wyrzucić, podzielić się z kimś. Potrzebowała tego.
-Nie słyszałam - przyznała niechętnie. -Zrób to, co czujesz że powinnaś zrobić. Pamiętaj, że będę cię wspierała niezależnie od tego co postanowisz.
-Dziękuję...  Myślę, że potrzebuję jeszcze chwilę na zastanowienie się i podejmę ostateczną decyzję.
Evelyn uśmiechnęła się. -Ty naprawdę kochasz utrudniać sobie życie - powiedziała, po czym zaśmiała się z zdezorientowanej miny przyjaciółki. - Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś bez zastanawiania się milion razy?
-A czy robiąc tak nie popełniamy miliona głupstw? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Tyle razy słyszała, że ktoś narzeka na swoje zachowanie. Że ludzie żałują, że najpierw robią, potem myślą. Nie rozumiała, dlaczego ma popełniać ten błąd.
-A czy zamartwianie się każdą decyzją nie jest jedną z głupot? Kochana, życie jest krótkie, trzeba z niego korzystać. Owszem, trzeba umieć przemyśleć swoją decyzję, ale nie uważasz, że popadasz w lekką paranoję? Nie zrozum mnie źle, ale to jest trochę popadanie ze skrajności w skrajność - panna Snape złapała Hermione za dłonie. - Jesteś cholernie inteligentną czarownicą, umiesz to wypośrodkować, więc zrób to.
Hermiona spuściła głowę, po czym podniosła ją z nieśmiałym, ale szczerym uśmiechem.
-Dziękuję - wyszeptała wdzięczna. Zabrała różdżkę z biurka i skierowała się do wyjścia.
-A ty gdzie? - zapytała Evelyn.
-Idę zrobić coś "bez zastanawiania się milion razy" - odrzekła, lekko przedrzeźniając dziewczynę,  po czym wyszła śmiejąc się.

Po wyjściu dotarło do niej, że w sumie nie wie gdzie ma iść. Teoretycznie była pora śniadania, więc powinien być w Wielkiej Sali. Postanowiła, że sprawdzi to, a jak go nie znajdzie, to złapie go po lekcjach. Po przemyśleniach udała się w stronę swojego celu. Po drodze spotkała Blaise'a.
-Cześć - zagadnęła go, uśmiechając się do niego promiennie. Ich ostatnie spotkanie pozwoliło przekonać jej się, jakim wrażliwym chłopakiem jest. Mimo pozorów, mimo tego, że jest raczej typem wyluzowanego żartownisia, mimo tego, że jest potężnym, a do tego, można śmiało rzec, rasowym Ślizgonem, jest też człowiekiem, który ma uczucia, ma serce i można go zranić, tak jak każdego. Tak jak wszyscy potrzebuje bliskości drugiego człowieka, miłości, przyjaźni. Przeżywa radości i smutki. Inni sprawiają, że przeżywa wspaniałe chwile, ale nie omijają go też te złe, przez które ma powody do pełnych bólu łez.
-Cześć Miona - odwzajemnił uśmiech. Nikt nie był w stanie wiedzieć, jak bardzo ulżyło mu, gdy dziewczyna mu uwierzyła. Obiecał sobie, że nie dopuści do sytuacji, w której ktoś z jego przyjaciół miałby wątpliwości co do jego przyjaźni.
-Jak się czujesz?
-Lepiej - przyznał. Tak, bez wątpienia czuł się o wiele lepiej. - A Ty?
-Nie jest źle - zaśmiała się delikatnie. - Jakie masz plany na dzisiejszy dzień?
-A to jakiś szczególny dzień? - zapytał rozbawiony, a Hermiona spojrzała na niego pobłażliwie. -Nie no, chyba wyciągnę gdzieś Pan. Ostatnio miała kilka przykrych sytuacji. Chcę, żeby się trochę zrelaksowała. - wyznał. Towarzysząca mu Hermiona przystanęła na chwilę i patrzyła się na niego. - Co? - nic nie powiedziała. - O co chodzi? - pytał zdezorientowany. Dziewczyna nic nie mówiąc przytuliła go. Oszołomiony odwzajemnił uścisk. Trwali w nim przez chwilkę,
-Jesteś świetnym przyjacielem, Blaise - wytłumaczyła. Ślizgon uśmiechnął się szeroko i objął ją ramieniem, po czym, przytuleni do siebie, udali się na śniadanie.

Hermiona nie znalazła Dracona w Wielkiej Sali, szczerze powiedziawszy jakoś szczególnie się nie rozglądała. Zdecydowała, że woli zjeść spokojnie śniadanie w towarzystwie Blaise'a. Dlatego teraz, kiedy ostatnia lekcja dobiega końca, bacznie obserwuje tego blondwłosego Ślizgona. Nie może pozwolić, żeby zniknął jej z oczu, bo wtedy, prawdopodobnie, już go nie znajdzie. Od razu, gdy padły słowa "możecie już iść", poderwała się i udała w stronę Malfoya.
Kiedy zobaczył, że Hermiona stoi nad nim i ewidentnie czeka na niego, nie wiedział co ma zrobić. Stali tak w milczeniu, dopóki profesor Binns, nie zwrócił im uwagi, żeby wychodzili z sali. Posłusznie wykonali polecenie profesora, a jak już wyszli Draco w końcu przemówił.
-To, chciałaś coś ode mnie? - zapytał beznamiętnie, choć od środka zżerała go ciekawość.
-Może pójdziemy, w bardziej.. - zastanowiła się chwilę nad doborem słów - ustronne miejsce?
-Możemy iść do mnie, jeśli chcesz - zaproponował. Hermiona kiwnęła głową na znak zgody i ruszyli. W milczeniu dotarli na miejsce.
-Rozgość się - powiedział lekko sarkastycznie Ślizgon. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Definitywnie nie był to najczystszy pokój na świecie. - To... dowiem się wreszcie czym zasłużyłem na tę wizytę?
Nie wierzę, że to robię... No dobra, teraz albo nigdy! -Chciałam... powiedzieć, że przyjmuję Twoje przeprosiny. Może powinniśmy spróbować sprowadzić nasze relacje na neutralny grunt? - zaproponowała. Chłopak patrzył na nią z niedowierzaniem.
-Co ty powiedziałaś? - nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie wiedział, jak ma zareagować. - Naprawdę tego chcesz?
-Wydaję mi się, że tak będzie najlepiej. - odpowiedziała. Zaskoczony Ślizgon wyciągnął dłoń, a dziewczyna uścisnęła mu ją. Gdy chciała zabrać swoją dłoń, blondyn złapał ją mocniej.
-Skoro jesteśmy w neutralnych stosunkach, może rozważysz moją - zrobił chwilową przerwę - prośbę?
-Jaką prośbę? - zapytała podejrzliwie. Dopiero co zaczęli się tolerować, a on już czegoś od niej chce. -Pomóż mi z Diabłem. Nie chce moich przeprosin. - wydukał. Nie czuł się dobrze z tym, że prosi ją o pomoc, ale bardzo chciał odzyskać przyjaciela.
-Dziwisz mu się? Bo ja nie - wyrwała swoją dłoń. - To co mu zrobiłeś jest wręcz niewybaczalne.
Malfoy usiadł na brzegu łóżka i schował twarz w swoje dłonie. - Wiem - odparł krótko. - Wiem to do jasnej cholery... Ale to mój przyjaciel - po krótkiej chwili dodał szeptem - jedyny przyjaciel.
Hermiona nie umiała stać obojętnie, gdy ktoś przy niej załamywał się. Sama nie wierzyła, że to robi, w końcu tyle przez niego wycierpiała, jednak w tamtej chwili nie liczyło się to co było, a to co jest. Usiadła obok niego i położyła niepewnie swoją dłoń na jego kolanie.
-Draco? - chicho wypowiedziała jego imię. Nie zareagował. - Jestem pewna, że w końcu się pogodzicie. - starała się podnieść go na duchu.
-Nie... - pokręcił głową. - On mi tego nigdy nie wybaczy. Zresztą - zerwał się na równe nogi, odwracając się do Hermiony plecami i złapał się za głowę - ma rację. Będąc na jego miejscu też bym sobie nie wybaczył.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Milczała więc, pozwalając Draconowi wyrzucić z siebie to, co go boli. Siedziała i słuchała go. A on, mówił wszystko jak na spowiedzi. Żadne z nich nie wiedziało dlaczego Ślizgon tak chętnie żali się byłej Gryfonce, ale ani Draco nie chciał tego kończyć, gdyż miał nadzieję, że to mu pomoże, ani Hermiona nie chciała mu przerywać.
-Powiedział, że mam się zmienić... A ja nie wiem o co mu dokładnie chodzi -po wypowiedzeniu ostatnich słów, odetchnął wreszcie. Czuł się odrobinę lepiej.
-Nie martw się. Kiedyś ci wybaczy - podeszła do niego.
-Nie martwię - zaprzeczył. Ton jego głosu zmienił się, znów był oschły.
-Widzisz? Tu - powiedziała wskazując na niego - jest twój problem. Twoja zaborczość, oschłość jest problemem. Nie potrafisz być miły. Nie potrafisz docenić czyjejś pomocy. Odtrącasz ludzi. którzy chcą dla ciebie dobrze. Robisz wszystko, żeby ich zniechęcić do siebie, a potem dziwisz się, że jesteś sam. Zastanów się nad tym, co robisz - mówiła kierując się do wyjścia - powodzenia, Draco - wyszeptała na koniec. Nie była pewna czy usłyszał,jak zareagował, bo pośpiesznie zamknęła za sobą drzwi. Ale on usłyszał. Z jednej strony był zły na nią, że się wymądrza. Cholerna Panna-Wiem-Wszystko, ale  z drugiej... ma rację. Dracon nie potrafi utrzymać przy sobie bliskich mu osób. Kiedy pogodził się z Hermioną, kiedy wszystko było dobrze, musiał to zepsuć. Musiał zawieźć swojego przyjaciela. Na tym świecie chyba nie ma osoby, której by nie zranił. Jego problemem jest to, że boi się otworzyć przed ludźmi. Zbudował swoją barierę. I nie pozwala nikomu jej pokonać. Gdy ktoś jest blisko, gdy w końcu prawie się to komuś udaje, Draco panikuje, cofa się od tej osoby. Rzadko zdarza się, że pokazuje swoje prawdziwe oblicze. A kiedy to, jakimś cudem, ma miejsce, bardzo szybko tego żałuje. Sam nie wie, dlaczego tak robi. Taki już jest. Chce mieć przyjaciół, chce móc się przed kimś otworzyć, naprawdę tego chce, ale nie może. Tak długo tkwił w swojej skorupie... Skorupie wrednego, podłego drania, oślizgłego Ślizgona, że zwyczajnie nie potrafi być inny. Nie mogę... Nie mogę, po prostu nie! Szlak by to wszystko trafił. Muszę to wreszcie powiedzieć... Nie dam rady sam sobie poradzić. Potrzebuje pomocy... A jedyna osoba, która byłaby w stanie mi pomóc jest na mnie śmiertelnie obrażona... 
Ale czy na pewno jedyna?








Witajcie kochani! Ile to już minęło? Hmm? Bardzo dużo, ale proszę, nie rozpamiętujmy tego. Nie wiem czy po tak długiej nieobecności, ktoś tu jest, nie zdziwię się jak nie. Po tak długim braku odzewu pewnie dałabym sobie spokój z tym blogiem i czekaniem rozdział, który zresztą nie wiadomo czy w ogóle kiedykolwiek miałby się pojawić. Ale może jednak... jakaś zabłąkana duszyczka ciągle czeka, wierna czytelniczka, która nie chce odpuścić. Nie mogłam zacząć tego rozdziału, nie mogłam go skończyć. Nie miałam pomysłu. Jednak jakimś cudem coś udało się wystukać. COŚ się pojawiło i chcę to coś wstawić. Nie jest idealnie, ale nie oszukujmy się, nigdy nie będzie idealnie. Zgodzę się, że mogło być lepiej, po takim czasie czekania zasługujecie na coś lepszego. Mam jednak nadzieje, że ten rozdział ujdzie w tłumie i nie zlinczujecie mnie. Kiedy następny? Nie powiem, nie chce ustalać konkretnego termin, nie chcę pisać, bo muszę, bo mnie termin goni. W końcu, to miała być przyjemność, prawda? Mogę zagwarantować jedno - na pewno będzie szybciej niż ten! :D
Dziękuję, przepraszam i pozdrawiam!









1 komentarz: