Kursor

GRY

czwartek, 25 czerwca 2015

Miniaturka - Zmarnowałam każdą szansę

Czerwiec, dzień 26

Nazywam się Hermiona Granger. Nigdy wcześniej nie pisałam pamiętnika, uważałam to za sentymentalną głupotę, na którą nie mam czasu. Dzisiaj jednak, coś we mnie pękło, skłoniło mnie to do wyrażenia siebie na papierze. Nikomu nie mogę opowiedzieć swojej historii, nawet Ginny. Została mi więc tylko kartka.
Dokładnie dwa lata temu zobaczyłam Go. Co prawda, znałam go wcześniej, ale nigdy nie patrzyłam na niego tak, jak wtedy. Znęcał się nad jakąś pierwszoklasistką, a jego banda śmiała się wniebogłosy. Na twarzy miał ironiczny uśmieszek, a jego blond grzywka opadała mu na czoło. Ubrany był w białą koszulę z dwoma rozpiętymi guzikami u góry, srebrno-zielony krawat i czarne spodnie. Wyglądał tak jak zawsze, a jednak inaczej. Siedziałam pod ścianą z otwartą książką i przyglądałam mu się, czekając na dzwonek. W pewnej chwili spojrzał się na mnie nonszalancko, a ja szybko odwróciłam wzrok. Byłam pewna, że rzuci jakąś kąśliwą uwagę, ale nic takiego się nie stało. Dzwonek zadzwonił akurat w momencie, w którym wstawałam z podłogi. Profesor Snape wpuścił nas do klasy. Zaczęła się normalna lekcja. Nie mogłam się powstrzymać, by nie spojrzeć na niego. Śmiał się cicho. Nagle, jego przyjaciel, z którym siedział szturchnął go i wskazał głową na mnie. Od razu zajęłam się uważnym słuchaniem nauczyciela, ale kątem oka obserwowałam go. Patrzył na mnie z zaciekawieniem. Nie trwało to jednak długo, szybko wrócił do swoich czynności. Resztę dnia byłam zamyślona. Zastanawiałam się co takiego skłoniło mnie, żeby mu się przyglądać. Na kolacji szukałam go wzrokiem. Siedział tam gdzie zawsze, otoczony wianuszkiem dziewczyn, które śliniły się na sam jego widok. Poczułam dziwne ukłucie, chęć bycia na miejscu tej pięknej brunetki, która siedziała obok niego i zawzięcie z nim rozmawiała. Patrzyłam na niego zamyślona tak długo, aż poczułam, że ktoś mnie szturcha. To był Ron, który pytał się czy wszystko w porządku. Miły był z niego chłopak. Doskonale wiedziałam, że czuł do mnie coś więcej niż przyjacielską miłość. Mnie jednak całkowicie nie pociągał. Uważałam go za naprawdę wspaniałego przyjaciela, ale nic więcej. Zgrywałam głupią, która nie wiem o co mu chodzi, gdy dawał wyraźne sygnały, bo nie chciałam go zranić. Bałam się, że to odbije się na naszej przyjaźni.
Następnego dnia odbywał się mecz Gryfonów i Ślizgonów. Siedziałam na trybunach, ale zamiast kibicować swojej drużynie, bacznie obserwowałam szukającego Slytherin'u. Przed oczami śmignęła mi postać dziewczyny. Przyjrzałam się uważniej. Tak, to była ta piękna brunetka, z którą wczoraj rozmawiał. Mijając go, uśmiechnęła się, a on odwzajemnił jej uśmiech. Poczułam złość. Mieli wspólną pasje. Mnie gra w Quidditch'a zupełnie nie pociągała. Nie umiałam nawet w to grać. Co prawda, znałam wszystkie zasady, ale grać i tak nie potrafiłam. A ona? Wymiatała. Najgorsze, że to chyba mu imponowało. Wieczorem, kiedy większość spała, wymknęłam się na boisko. Zabrałam miotłę ze schowka i wzniosłam się do góry. Chciałam się nauczyć grać. Przecież to nie mogło być takiego trudne. Zwykłe manewrowanie na miotle. Niestety, przeliczyłam się. Po paru minutach z hukiem spadłam na ziemię. Resztką sił odesłałam miotłę do schowka i doczołgałam się do ogromnych drzwi wejściowych Hogwartu. Później zemdlałam. Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Wokół mnie stali moi przyjaciele. Miałam złamaną ręką i lekki wstrząs. Harry dopytywał co się stało,  jednak wymigałam się tym, że nie pamiętam. Pani Pomfrey zgodziła się, żebym poszła na lekcje. Oczywiście, Ślizgoni zaczęli żwawo komentować stan mojej lewej ręki. Ignorowałam to, ale widząc, że nawet On śmieje się ze mnie, poczułam jak słone łzy napływają mi do oczu. Powstrzymywałam je z całych sił. Nie mogłam się przecież rozpłakać. Nie przy nich. Nie przy Nim.
Parę miesięcy później była szkolna dyskoteka. Wiedziałam, że on na pewno się na niej pojawi. Nie mogłam więc przepuścić okazji, żeby mu zaimponować. Tak się składa, że od dziecka kochałam tańczyć. Kiedy miałam trzy latka, mama zapisała mnie na zajęcia taneczne, gdyby nie Hogwart, tańczyłabym pewnie do dzisiaj. Jak nigdy, wiele godzin spędziłam na szykowaniu się i wybieraniu odpowiedniego stroju. Wreszcie zdecydowałam się ubrać niebieską spódnicę przed kolana i czarny, obcisły top na ramiączkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a usta musnęłam błyszczykiem. Zastanawiałam się nad wyborem butów. Miałam do wyboru czarne baleriny oraz czarne szpilki. Postanowiłam zaszaleć, dla niego i wybrałam szpilki.
Impreza trwała w najlepsze, a on cały czas tańczył z różnymi dziewczynami. Na początku starałam się zwrócić jego uwagę, ale po jakiś czasie dałam sobie spokój.
-I tak na ciebie nie spojrzy. - usłyszałam męski głos nad sobą. Podniosłam wyżej głowę i zobaczyłam jego przyjaciela. Opowiedziałam, że nie wiem o czym mówi, a on jedynie zaśmiał się i odszedł.
Następna sytuacja zdarzyła się na peronie, Czekaliśmy na pociąg, który zabierze nas do domów na czas wakacji. Był tłok. Stałam i czekałam na Ginny. W pewnej chwili zobaczyłam go, że idzie, a raczej przepycha się w moim kierunku. Odwróciłam wzrok, udając, że tego nie widzę. Przeszedł obok mnie bez słowa, ale jego ręka dotknęła mojej. Wstrzymałam oddech, a serce zaczęło mi szybciej bić. To było jak dotyk anioła. Nieziemsko przystojnego anioła.
Przez całe dwa miesiące śnił mi się co noc. Tęskniłam za nim...
Na pierwszym meczu ostatniego roku szkolnego grali Ślizgoni i Krukoni. Jeden z Krukonów sfaulował Go, tak, że ten trafił prosto przed nadlatujący tłuczek. Spadł z miotły z wysokości czwartego piętra. Zamarłam. Leżał w Skrzydle następny tydzień. Miał złamane żebra, rękę, roztrzaskaną głowę oraz wstrząs mózgu. W nocy, kiedy pielęgniarka wyganiała wszystkich spać, ja przychodziłam do niego, ukryta pod peleryną niewidką i siedziałam przy jego łóżku, obserwując jak słodko śpi.
Pewnej nocy, gdy siedziałam przy nim, złapał mnie za rękę. Wystraszyłam się, ale on dalej spał. Na wszelki wypadek drugą ręką nakryłam się peleryną. Siedziałam, trzymając jego dłoń. Kiedy poczułam, że się budzi, wyrwałam rękę i odskoczyłam od niego. Otworzył oczy i rozejrzał się wkoło. W końcu opadł na poduszki i głośno westchnął.
-Tylko mi się śniło... - usłyszałam jego zawiedzione słowa. Miałam wielką ochotę zdjąć pelerynę, miałam szansę porozmawiać z nim na osobności. Stchórzyłam.
Parę tygodni po jego wyjściu ze Skrzydła, znowu nie było go na lekcjach. Martwiłam się. Przez przypadek usłyszałam jak jego znajomy rozmawiają, że się przeziębił i postanowił zostać w dormitorium. Przez resztę dnia, chęć bycia chorą za niego nie dawała mi chwili wytchnienia.
Dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego, On złapał tę brunetkę za ręce, a ja miałam ogromną chęć jednocześnie płakać i rozszarpać tę wywłokę. Jego przyjaciel widząc moją chwilę zapomnienia krzyknął, że jestem zazdrosna. Oczywiście, oburzyłam się i zaprzeczyłam, choć to było prawdą. Na lekcji dostałam kartkę z zapytaniem o co mi chodzi. Była podpisana jego inicjałami. Nie odpisałam, a mogłam.
Dziś było oficjalne zakończenie roku. Ostatni dzień. Teraz mogę go już więcej nie zobaczyć. Zmarnowałam każdą cholerną szansę, a miałam ich tak wiele. Od powrotu do domu, płaczę zamknięta w pokoju. Już za nim tęsknię. Moje serce krwawi. Nigdy o nim nie zapomnę. On na zawsze już będzie w moim sercu i nieważne czy będę miała męża i dzieci. Moje serce zawsze będzie należało do Niego. Tak, zakochałam się. Zakochałam się na zabój.

 Draconie Malfoy oddaj mi moje serce.

4 komentarze:

  1. Jeju! *-*
    Cudo! <3
    Po prostu... Brak słów ;*
    Przeczytałam całą i jedna, samotna łza spłynęła mi po policzku...<3
    Chce kontynuację!! :D
    Twoja(czekając na nast rozdział i miniaturkę) przyjaciółka,
    R.Q.
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, wow, wow!
    Przepiękna miniaturka <3 Naprawdę śliczna....
    Szkoda mi się bardzo zrobiło Hermiony, będzie może kontynuacja tejże miniaturki? ;)
    Życząca weny, pozdrawiająca i przesyłująca całusy (oraz niecierpliwie czekająca na nowy rozdział)
    Charm :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna...
    Ładnie ujęłaś w słowa uczucia Hermiony.
    W sumie... Speechless...
    Opisy są, atmosfera jest, w sumie wszystko jest, ale...
    No właśnie... ALE...
    Takie sceny (moim zdaniem) w ogóle nie pasują do Miony. Co ona już zapomniała jak ją wyzywał przez tyle lat? Gdzie zniknęła oryskliwa Herm? No dobra, może jakoś to wszystko olała na rzecz wielkiej miłości, ale taki scenariusz też ni pasuje.

    Pozdrawiam
    E.L.

    OdpowiedzUsuń