Dziewczyny po długiej, ale przyjemnej rozmowie, udały się do Wielkiej Sali na kolację. W drodze do niej, Ginny "porwał" Harry, więc starsza Gryfonka szła sama. Niestety, tym razem nie udało jej się uniknąć kontaktu z Blaise'm. Dorwał ją tuż przed drzwiami.
-Hermiono, dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? - zapytał smutno chłopak. Hermiona popatrzyła na niego smutnymi oczami, w których jednak tliły się ogniki złości i nie mówiąc ani słowa, chciała wejść do środka. Diabeł złapał ją za nadgarstek.
-Miona, co się stało? Proszę, odpowiedz. - prosił
-Nie mów do mnie "Miona". W ogóle się do mnie nie odzywaj. Nigdy ci tego nie wybaczę Zabini. Nigdy. - ostatnie słowo wyszeptała. Puścił ją. Nie rozumiał czego Hermiona mu nie wybaczy. Co ja zrobiłem? O co chodzi? Przygnębiony udał się do stołu Slytherin'u. Całkowicie stracił apetyt.
-Blaise, stało się coś? - zapytała Pansy. Chłopak spojrzał na nią smutnymi oczami i powiedział:
-"Straciłem wszystkich, których uważałem za moich przyjaciół. Nie mam tu nikogo do kogo mógłbym pójść o każdej porze i się wygadać."* Dziewczyna dalej nie za bardzo wiedziała o co chodzi, ale rzekła:
-Masz mnie. I Theo.
-Dziękuję Pan. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy...
-Nie ma za co Diable. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - pocieszała go.
-Nie. Nic się nie ułoży. Wszystko się jebie. - powiedział
-Blaise! Nie mów tak no. Co się właściwie stało?
-Przepraszam. Nie tutaj. Przyjdź po kolacji do mojego dormitorium. Draco i tak pewnie nie będzie... - rzekł i zaczął robić sobie kolacje.
-Okej - powiedziała i zaczęła jeść, to co wcześniej nałożyła na talerz.
W tym samym czasie....
-Co za.... co za idioci. Niech tylko spróbują się do was zbliżyć to nie ręczę za siebie. Pomożesz mi Harry, prawda? - zapytał Ron - Prawda Harry? Harry?! HARRY?! - krzyczał
-Ron, daj spokój. Nie widzisz, że są zajęci? - powiedziała spokojnie Hermiona
-Nie, nie widzę. Lubię Harry'ego, ale to moja siostra. Muszą się całować przy mnie?
-Oj Ronaldzie. Nic nie rozumiesz. - zaśmiała się dziewczyna.
-Pff, też mi coś. - nachmurzył się rudzielec
-Weź coś zjedz, bo zaczynasz marudzić. - rzekła roześmiana Gryfonka.
-Aha, nie jestem głodny. Chociaż... - popatrzył na stół zapełniony jedzeniem i od razu wrócił mu apetyt. Harry i Ginny, którzy przestali się całować, roześmiali się w niebo głosy, a wraz z nimi osoby, które siedziały najbliżej nich i słyszeli rozmowę Rona z Hermioną.
Po kolacji, tak jak się z nią umówił, do jego dormitorium przyszła panna Parkinson. Usiedli na kanapie i Blaise zaproponował szklaneczkę Ognistej Whisky. Dziewczyna z ochotą przyjęła szklankę i poprosiła chłopaka, żeby zaczął mówić. Dziewczyna szczerze mu współczuła. Każdy uważa ją za rozpieszczoną arystokratkę, tapeciarę i nie czułą Mopsicę, a tak naprawdę jest miłą, wrażliwą, zabawną dziewczyną, trochę przesadzającą z makijażem. Swoje prawdziwe oblicze pokazuje jednak tylko nielicznym. Takie osoby nazywa przyjaciółmi. Tylko oni, znają prawdziwą Pansy.
-Diable, bardzo mi przykro. Rozumiem, że ją kochasz, ale ona nie jest Ciebie warta. Rozejrzyj się, w całym Hogwarcie jest pełno dziewczyn, którym się podobasz. A jeśli chodzi o Smoka to z tego co wywnioskowałam z twojej wypowiedzi, Draco odsunął się od ciebie, ponieważ zadawałeś się z Weasly i Granger. Skoro one nie chcą utrzymywać z tobą kontaktu, to jestem przekonana, że dogadasz się z nim i wszystko będzie tak jak kiedyś. Zobaczysz. - wygłosiła swój monolog i czekała na reakcje
-Może masz rację Pansy. Dziękuję ci. Dziękuję za wszystko. - powiedział Blaise i przytulił dziewczynę
-Nie ma za co Diable. Nie ma za co. - uśmiechnęła się. - Było miło, ale muszę już iść. W końcu jutro poniedziałek, ehh. Dobranoc Blaise.
-Tak, niestety już poniedziałek. Dobranoc Pan. Miłych snów!
Tej nocy czuł się już lepiej. Może Pansy naprawdę ma rację? Może wszystko się ułoży? W końcu nic w naszym życiu nie dzieje się bez powodu... Z takimi myślami zasnął.
Pierwsze promienie światła słonecznego padały Gryfonce prosto na twarz i sprawiły, że dziewczyna leniwie zwlekła się z łóżka. Podeszła do szafy i po bardzo krótkim namyśle wybrała odpowiednie ubrania oraz dodatki. Hermiona z wybranym kompletem ubrań poszła do łazienki. Wymyta, ubrana. wyczesana i wyperfumowana udała się na lekcje. Pierwszy raz nie mogła się skupić. Nawet na jej ulubionej transmutacji coś cały czas odwracało jej uwagę od profesorki. Czuła, że coś się stanie. Nie wiedziała tylko co. Do końca lekcji zostały jej jeszcze 3 z czego jedną z nich było zielarstwo. W szklarni zorientowała się, że Malfoy'a nie było na żadnej lekcji ani na śniadaniu. W sumie ostatni raz widziała go w Pokoju Życzeń. A niech by się i nawet utopił. Nie obchodzi mnie ten arystokratyczny cwaniaczek.
-Chwila, chwila. O czym ja myślę? - powiedziała szeptem do siebie. Choćbym nie wiem jak nienawidziła Malfoy'a nie mogę chcieć, żeby zginął. Gryfoni tak nie postępują, tylko Ślizgoni, a ja przecież jestem Gryfonką na Godryka. Owszem, jest Gryfonką. Jak na razie jest.
W czasie, gdy Hermiona i inni byli na lekcjach, on siedział na fotelu w salonie w Malfoy Manor i rozmawiał ze swoim ojcem.
-Powiedz mi synu, jak znalazłeś się z panną Granger w komnacie Lorda? - zapytał Lucjusz, a Draconowi stanęło serce.
-My, my byliśmy na szlabanie. Sprzątaliśmy jakąś niemagiczną salę i Granger jakimś cudem otworzyła drzwi, ukryte pod starym gobelinem. Z ciekawości weszliśmy do środka. Szliśmy ciemnym korytarzem i doszliśmy do pomieszczenia, które całe było we krwi. Jedynymi drzwiami były drzwi od starej szafy. Otworzyliśmy je i znaleźliśmy się w komnacie Czarnego Pana, ojcze. - opowiedział Draco, pomijając przy tym parę zdarzeń.
-Czy ten gobelin... czy on przedstawiał kobietę, piękną kobietę z długimi ciemnobrązowymi, falowanymi włosami z malutkim dzieckiem na rękach i mężczyznę, ubranego na czarno, rozkładającego ręce, jakby chciał ochronić te dwie inne postacie? A tło było ciemnozielone i były na nim różne czarne wzory? - spytał bardzo, ale to bardzo poważnie Malfoy senior
-Tak, ojcze. Skąd wiesz? - zapytał zdezorientowany chłopak.
-A więc to prawda. Lord miał rację. Ale jak to możliwe? - mówił sam do siebie mężczyzna
-Co jest prawdą? O co tu chodzi? - pytał Draco
-Synu, mam nadzieje, że nie naprzykrzałeś się pannie Granger? - poważny ton, przeraził go
-Granger jest szlamą. Mówiłeś mi, że takie osoby trzeba gnębić. Tak postępuję Czarny Pan. Dlaczego ona tak bardzo cię interesuje? Dowiem się wreszcie o co chodzi?! - powiedział zniecierpliwiony młody Malfoy
-Dowiesz się, ale w swoim czasie synu. W swoim czasie. A teraz chodź ze mną. Musimy porozmawiać z Lordem. - powiedział Lucjusz i deportował się przed Riddle Manor. Weszli do środka i szli długimi korytarzami. W końcu dotarli do ogromnych, masywnych drzwi.
-Zaczekaj tu. - powiedział Malfoy senior i otworzył drzwi, zostawiając chłopaka samego.
-Panie - rzekł i ukłonił się na powitanie.
-Witaj Lucjuszu. Co cię do mnie sprowadza? - spytał chłodno Lord
-Panie, to prawda. Hermiona Granger jest twoją córką, Panie.
-Jaką masz pewność?
-W niemagicznej sali, ta dziewczyna otworzyła drzwi, ukryte pod gobelinem. Twoim gobelinem Panie.
-Jesteś pewien, że to był własnie TEN gobelin? - Tom spojrzał na niego uważnie
-Tak Panie. Trójka ludzi. Kobieta trzymająca małe dziecko na rękach i mężczyzna z rozłożonymi rękami. Ciemnozielone tło i co najważniejsze, z dużą ilością czarnych znaków Panie. To musi być on. Mój syn czeka pod drzwi, jeśli chcesz panie możesz sprawdzić.
-Nie trzeba to rzeczywiście on, Lucjuszu - powiedział i wstał. - A więc jednak. Moja córka jest w Hogwarcie. Wiesz co to oznacza?
-Nie Panie.
-To oznacza, że ruszamy na Hogwart. Dzisiaj. Muszę ją odzyskać. - postanowił
-Ale Panie to....
-Nie ma "ale" Lucjuszu. Moja córka musi znać prawdę. - rzekł Voldemort
-Tak jest Panie. - powiedział pokornym głosem Malfoy senior - A co z Draconem?
-Nic. Niech wróci do Hogwartu. Dowie się wtedy, kiedy dowiedzą się wszyscy. - zarządził
-Dobrze Panie. Jak sobie życzysz Panie. - odrzekł Lucjusz i wyszedł
Kiedy Draco wrócił do dormitorium od razu powędrował do barku, gdzie trzyma Whisky. Ta cała sprawa z Granger nie dawała mu spokoju. No jasne. Jak coś się pieprzy to to zawsze wina Granger. Nie wiedział dlaczego jego ojciec cały czas o nią wypytywał i skąd wiedział o jaki gobelin chodzi. Siedział tak i rozmyślał, aż do pomieszczenia wszedł Blaise.
-O, przepraszam. Wezmę tylko jedną rzecz i już mnie nie ma. - powiedział chłopak
-Daj spokój, Diable. Zapomnijmy o tamtej akcji, okej? Wstyd się przyznać, ale tęsknie za naszymi rozmowami przy dobrej Whisky.... - rzekł Malfoy
-Jak sobie życzysz Smoku! - powiedział ze szczerym uśmiechem Blaise - Ja też za tym tęskniłem Stary.
Chłopcy uściskali się po koleżeńsku, tak jak tylko oni to robią i Draco opowiedział Diabłowi o akcji w Malfoy Manor.
-Ej, o co może chodzić?
-Nie wiem, ale wiem, że mój ojciec był spięty jak gacie Merlina. - odpowiedział blondyn
-To bardzo interesujące.... a właśnie. Jak już o Granger mowa. Wiesz o co jej chodzi? - spytał Blaise
-Nie mam pojęcia chłopie. Jej to nikt nie ogarnie. Nawet sam Merlin miałby z tym problem. - zaśmiał się, a po chwili dołączył do niego drugi.
-Ty, już 19.00 Miałeś farta, bo nie było cię na lekcjach, a ja byłem i przez to okropnie zgłodniałem. Chodźmy coś zjeść.
-Ale ty jesteś głodomorem. Dobra, daj mi 5 minut i możemy iść. - odrzekł Draco
-A ty zachowujesz się jak baba - powiedział i wystawił mu język - czekam 5 minut i ani sekundy dłużej!
-Dobra, dobra. - odpowiedział lekceważąco Smok
Po 4 minutach wychodzili z Pokoju Wspólnego.
-Brawo, uczysz się Smoku. Uczysz się - śmiał się Blaise.
-Ucisz się Diable. Nie masz ciekawszych tematów? - rzekł znudzony blondyn
-Może mam, może nie mam. Możemy pogadać o dziewczynach, ale dopiero po jedzeniu. Naprawdę jestem strasznie głodny.... - marudził
-Okej, okej. Już nic nie mówię - powiedział i uśmiechnął się pod nosem
Szybko dotarli do Wielkiej Sali i po chwili nakładali sobie jedzenie na talerze.
-I co, lepiej ci już? - zapytał Draco
-Oj tak. Nigdy się tak chyba nie najadłem. - odpowiedział
-No to dobrze, bo...
I w tym właśnie momencie.....
*cytat wzięty z http://www.photoblog.pl/opisynafbl97/137517931
Witam, witam i o zdrowie pytam! Jest po 20 a miałam dodać ten rozdział koło południa, ale przedświąteczne zakupy. Sami rozumiecie, prawda? :-) Bardzo dziękuję za wspaniałe komentarze pod ostatnim rozdziałem. One bardzo motywują. Mam nadzieje, że spodobał Wam się ten rozdział i że nie będzie w nim błędów. Chociaż ja mogę i z 10 razy czytać i zawsze znajdę jakąś literówkę albo coś, więc wybaczcie... Dziękuję Wam za wszystko do zobaczenia
Ps. Nie jestem pewna kiedy będzie nowy rozdział, zależy jak spędzę pierwszy dzień świąt. Wątpię, żebym jutro miała czas, a w drugi dzień świąt idę do babci, bo ma urodziny, także nowy rozdział będzie albo w pierwszy dzień świąt albo po świętach.
Ps.2 Jednak znajdę jutro czas, żeby złożyć Wam życzenia, więc możecie oczekiwać świątecznej notki :-D
Fajny rozdział! :) Żadnej literówki nie znalazłam. Nie wiem czy będę jutro mogła, więc życzę ci teraz Wesołych Świąt! Dużo szczęścia, zdrowia, miłości, mega dużo weny i żeby następny rok był jeszcze lepszy od teraźniejszego!!! :DDD Wracając jeszcze do rozdziału to zastanawiam się czy zrobisz z Hermiony zimną sukę czy zostawisz ją taką jaką jest (co byłaby miła odmiana) ;). Ciekawe co się wydarzyło, choć już się domyślam! Reasumując nie mogę się doczekać następnego rozdziału i jeszcze raz Wesołych Świąt!!! :)))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! W takim razie, ja też Tobie życzę już teraz Wesołych Świąt, spełnienia marzeń, uśmiechu na co dzień, szczęścia, wytrwałości, dobrej zabawy i Nowego Roku takiego o jakim marzysz :-) Zdradzę, że na pewno od razu nie rzuci się w ramiona Voldemorta i nie zacznie strzelać Avadami na lewo i prawo :-D Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i piękne życzenia. Wesołych ;-)
UsuńJej~! Nowy rozdział ^^ Trochę późno, no ale: Wesołych, spokojnych, pełnych magii świąt >///<
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały >__< <333 W sumie nie wiem co napisać...A już wiem! WSTAWIAJ NASTĘPNY JAK NAJSZYBCIEJ BO KISNĘ Z NIECIERPLIWOŚCI ;____; ^3^
Pozdrawiam i życzę duużo weny C: