Kursor

GRY

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 2 - Przyjaźń Ślizgona z Gryfonką

Hermiona postanowiła wstać wcześniej, by móc w spokoju wziąć prysznic i doprowadzić swój stan do normalnego. Znała Parvati i Lavender na tyle dobrze, by wiedzieć, że gdy zajmą łazienkę, to na pewno się spóźni. Weszła i stanęła przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. 
Co roku widziała, jak Ginny ma coraz więcej adoratorów i coraz więcej byłych. Ona sama, choć jest od Rudej starsza o rok, miała tylko dwóch chłopaków. Mugolskiego przyjaciela, Davida i sławnego Wiktora Kruma. Mimo to, nie czuła wielkiej potrzeby zmieniania swojego wyglądu. Dobrze czuła się w swoich ciuchach, jednak czasem chciałaby usłyszeć jakieś miłe słówko dotyczące jej wyglądu od płci przeciwnej. Po porannym prysznicu i krótkich przemyśleniach, zdecydowała się założyć dobrze dopasowane, czarne spodnie i zwykłą, białą bokserkę. Do tego założyła ciemne, sznurowane buty. Dodatki w postaci kolczyków i bransoletki dopełniały całości. Na ubranie narzuciła szkolne szaty, poprawiła włosy i wyszła. Gdy tylko drzwi się otworzyły, do środka niczym torpeda, wpadła Ginny. Hermiona rozejrzała się i zrozumiała zachowanie przyjaciółki. Pod drzwiami czekały już Patil i Brown. Gryfonka z wielkim uśmiechem usiadła na łóżku, czekając na Rudą. Po paru minutach obserwowania jak dwie dziewczyny kłócą się o to, która pierwsza wejdzie z łazienki wyszła Ginerva. Dziewczyny od razu zeszły do Pokoju Wspólnego, chwilę poczekały na Harry'ego i Rona po czym we czwórkę udali się do Wielkiej Sali. Przed wejściem natknęli się na bandę Tlenionej Fretki. Malfoy oczywiście, nie mógł przepuścić takiej okazji.
-Proszę, proszę. Kogo to moje oczy widzą. Szlama, Wieprzlej, Bliznowaty i Wiewióra, nierozłączalna czwórka. - powiedział Draco z ironicznym uśmieszkiem.
-Czego chcesz, Malfoy? - warknął, zły Potter. Ten tleniony blondasek, zawsze musi popsuć mu humor.
-Grzeczniej, Grzmotter. Matka cię kultury nie nauczyła? - zapytał Draco z wielkim spokojem i firmowym uśmiechem.
-Daj spokój Harry! Nie warto tracić na nich czasu. - wtrąciła się Hermiona, widząc, jak Wybraniec zaciska pięści, a Ron staje się czerwony ze złości jak pomidor.
-Co? Szlama musi was bronić? Jesteście, aż tak beznadziejni? - Malfoy, ewidentnie prowokował ich do bójki, a ironiczny śmiech jego bandy, tylko pogarszał sytuacje.
Hermiona zdenerwowała się. Nikt nie miał prawa poniżać jej przyjaciół. Nim się ktokolwiek spostrzegł, wyciągnęła różdżkę i przystawiła Malfoy'owi do gardła.
-Możesz mnie wyzywać do woli, ale zapamiętaj. Jeszcze raz obrazisz moich przyjaciół to...
-To co Szlamo? Zabijesz mnie? - Malfoy, przerwał Hermionie w połowie zdania.
-Nie. Nie zabiję cię, ale mogę ci zagwarantować, że pożałujesz swoich słów. - rzekła chłodno po czym z wielką gracją schowała różdżkę i razem z przyjaciółmi zaczęła zmierzać w stronę stołu Gryffindor'u.
-Miona jesteś wielka!
-Ale Malfoy miał minę!- Przekrzykiwali się nawzajem przyjaciele. Hermiona natomiast cierpliwie czekała, aż skończą. Chwilę później, McGonagall podeszła do nich, wręczając im plany lekcji. Gdy tylko ujrzeli plan, totalnie się załamali.
-Wszystkie lekcje ze Ślizgonami? To chore!! - narzekał zbulwersowany Ron.
-Przecież my się pozabijamy. Zgadzam się z Ronem, to jest chore! - powiedział Harry, równie zły co Ron.
-Uspokójcie się! Wasze narzekania w niczym nie pomogą. - sytuacje jak zwykle ratowała Hermiona.
-Mionka ma rację. Co macie pierwsze? - Gin, próbowała pomóc przyjaciółce, załagodzić sytuacje.
-Dwie godziny eliksirów ze Snape'em. - burkną dalej zły Harry.
-Co?! Dwie godziny z tym Nietoperzem i jego pupilkami? - nie dowierzał jego przyjaciel.
-Tak, Ron. Dwie godziny ze Snape'em. Więc jeśli nie chcesz już pierwszego dnia zarobić szlabanu i punktów ujemnych, radze się wam pośpieszyć. - powiedziała Hermiona, żegnając się z Rudą. Święta Trójca w ponurych nastrojach udała się do lochów. Zdążyli w ostatniej chwili. Gdy tylko zbliżyli
się do sali, drzwi otworzył Mistrz Eliksirów i stalowym głosem kazał im wejść do środka.
-Jako, że "szanowny" profesor Dumbledore pragnie zjednoczyć domy, na każdej lekcji będziecie siedzieć parami. Ślizgon i Gryfonka. W sali słychać było ciche pomruki niedowierzania i zdenerwowania. Jednak nikt nie odważył się zaprotestować.
-CISZA!!! - ryknął Snape. - Macie 5 minut na dobranie się w pary, inaczej sam to zrobię. Nikt nie ruszył się z miejsca. Nikt nawet się nie obejrzał, każdy czekał na decyzję Nietoperza.
-W takim razie... Weasley! Ty usiądziesz z panną Parkinson. Potter, ty z panem Malfoy'em, a Ty Granger z panem Zabinim. Panna Brown usiądzie z panem Nottem, a panna Patil z...
Takim oto sposobem po paru minutach każdy siedział ze swoim "partnerem" w ławce.
- Chociaż, teraz nikt nie będzie podpowiadał panu Longbotton'owi.
Wszyscy spojrzeli na Neville'a, a on zrobił się czerwony jak burak.
-Jako, że dziś straciliśmy dużo lekcji, przygotujecie eliksir rozśmieszający i żadnych rozmów!!
Wszyscy, bez wyjątku zabrali się do pracy. Hermionie jak zwykle szło najlepiej i wszystko robiła płynnie i z gracją. Natomiast, Blaise miał nie mały problem. Wychodzi na to, że Zabiniemu pomagał Malfoy. Trudno, niech teraz sobie radzi sam. Lecz, kiedy kończyła swój eliksir, spojrzała pierw na kociołek, a potem na jego właściciela i zrobiło jej się żal. 
-Musisz dodać teraz korzeń imbiru. - szepnęła do Zabiniego. Ten spojrzał na nią ze zdziwieniem jak i z wdzięcznością.
-Co dalej? - również szeptem zapytał Blaise.
-Teraz...
Hermiona postanowiła pomóc Blaise'owi zrobić eliksir. Tak więc z jej pomocą Blaise skończył przedostatni. Ostatni był biedy Neville. Snape, przechadzał się po sali, zapisując oceny.
-Potter - Nędzny, pan Malfoy - Wybitny, Weasley - Okropny, panna Parkinson - Zadowalający, Longbotton - Troll, Granger - Powyżej Oczekiwań, pan Zabini - Powyżej Oczekiwań.
-Profesorze Snape, przecież eliksir Hermiony jest przygotowany właściwie. Zasługuje na Wybitny, a nie na Powyżej Oczekiwań. - ku zaskoczeniu wszystkich, również  Snape'a w obronie przed niższą oceną Hermiony stanął Blaise Zabini.
-Tak, pan uważa panie Zabini? Chyba to ja jestem Mistrzem Eliksirów, nie pan.
-Owszem, ale nawet pan dokładnie nie spojrzał, profesorze. - spierał się chłopak.
Snape pod czujnym okiem wszystkich w sali z wielką niechęcią zajrzał do kociołka Hermiony.
-Tak, panna Granger - Wybitny. Pan Malfoy i panna Granger otrzymują po 20 punktów dla swojego domu.
Szok, jaki przeżył każdy w tej sali był nie do opisania. Postrach szkoły, przerośnięty nietoperz z lochów przyznał Gryffindor'owi 20 punktów. 20 PUNKTÓW!! Do tego nie dał ujemnych za eliksir Neville'a. Każdy Ślizgon i każdy Gryfon z szóstego roku zadawał sobie pytanie czy Snape dobrze się czuje czy może się czegoś nałykał. Kiedy lekcja dobiegła końca wszyscy byli jeszcze w niezłym szoku. Hermiona spodziewając się pytań ze strony przyjaciół i chcąc ich uniknąć, najszybciej jak tylko mogła, wybiegła z sali kierując się na transmutacje. Harry i Ron rzeczywiście chcieli z nią porozmawiać, ale nie mogli jej dogonić. Z dogonieniem dziewczyny nie miał za to problemu pewien Ślizgon. Chłopak był dobrze wysportowany. Kiedy Gryfonka zwolniła, myśląc, że nikt już za nią nie biegnie, ktoś złapał ją i zaprowadził do pustej sali. Tym kimś okazał się Blaise.
-Czyś Ty do reszty zgłupiał? - wykrzyknęła, próbując uspokoić swój oddech.
- Sorry, chciałem tylko podziękować ci za pomoc przy eliksirze. - powiedział z lekkim uśmiechem, przeczesując włosy.
-Nie ma za co. - odparła krótko. 
-Ależ jest! Nie myślałem, że Gryfonka a do tego Hermiona Granger pomoże Ślizgonowi, a do tego przyjacielowi Malfoy'a.
-Masz małą wiarę w ludzi, Zabini.
-Jaki Zabini! Skoro siedzimy razem, pomogłaś mi w eliksirze, ja się za tobą wstawiłem, a do tego muszę zwiększyć swoją wiarę w ludzi, to może spróbujemy się dogadać? Mów mi Blaise albo Diabeł.
-Skoro tak mówisz... Chcesz coś jeszcze czy mogę już udać się do sali?
-Chcę, żebyś przestała patrzeć na mnie jak na wroga. 
-Co? -zapytała zdezorientowana.
-Widzę jak na mnie patrzysz. Odpuść mi trochę, chociaż spróbuj dogadać się ze mną. Uwierz, że nie taki diabeł straszny jak go malują - puścił oczko.
-Ale.. -westchnęła -Masz rację. Przepraszam Zab.. to znaczy Blaise. W sumie nigdy z tobą nie rozmawiałam. 
-Najwyższa pora to zmienić Hermiono - wyszczerzył się.
Hermiona również się uśmiechnęła. Może rzeczywiście nie jest taki zły. W końcu nie każdy Ślizgon jest pokroju Malfoy'a, nawet jeśli są przyjaciółmi. 
-Widocznie tak -zgodziła się - Merlinie, Blaise! Zaraz spóźnimy się na transmutacje, McGonagall nas zabije.
-Och, a ty, tylko o jednym. Niech będzie. Chodźmy.
Wyszli z klasy i udali się do sali od transmutacji, po drodze śmiejąc się i gadając jak by się znali od lat.

4 komentarze:

  1. No i kolejny świetny rozdział! ;)
    Miałam uśmiech na twarzy jak to czytałam! ;)
    ~Zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz... Bardzo się mile zaskoczyłam, że nie poszłaś na łatwiznę i nie posadziłaś Hermiony z Draco. Cągle za mało opisów, ale już jest troszkę lepiej. Jeśli ciągle tak siedzą. Chodzi teraz. To fajnie by było gdybyś opisała jakąś kłótnię Pottera i Malfoy'a. Chyba, że już to zrobiłaś, nie wiem, nie czytałam.

    Pozdrawiam
    E.L.

    OdpowiedzUsuń