Kursor

GRY

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 10 - To niemożliwe



Malfoy przez resztę dnia chodził naburmuszony. Nie dość, że ta Szlama go pokonała, to jeszcze ośmieszyła cały Slytherin. Nie mógł darować Nott'owi, tego że przegrał. Usiadł w salonie i siedział tam cały czas. Wieczorem miał dość siedzenia i wysłuchiwania piskliwych głosów napalonych na niego lasek. Nagle, bez słowa wstał, zrzucając tym samym Pansy, która siedziała mu na kolanach i wyszedł. Gdzie szedł? Tego nie wiedział nawet on sam. Chodził po Hogwarcie w tę i z powrotem bez większego celu. Takie przechadzki dobrze mu robiły. Mógł spokojnie zastanowić się nad swoim życiem. Za każdym razem myślał o tym samym. "Już niedługo zostanę oficjalnie Śmierciożercą" - ta myśl nie dawała mu spokoju. Dręczyła go. Tak samo jak dręczyły go myśli o Hermionie Granger. Tak, mimo tego, że znowu źle się wobec niej zachowywał, nie mógł przestać o niej myśleć. Żałował też, że ograniczył kontakty z Diabłem. Blaise był jego jedynym przyjacielem, a on tak go potraktował i to tylko dlatego, że przyjaźni się z szlamą. "I znowu Granger. Czy ona musi być tak natrętna nawet w myślach?" Jego myśli i przechadzkę przerwał stukot obcasów. To McGonagall zmierzała w jego kierunku, a za nią, kroczyła...... Granger. "Tylko nie one" - myślał Draco

-Panie Malfoy! A co pan robi tutaj o tej porze?

-Ja... no ja ten... przechadzam się.

-Przechadza się pan, tak? Jesteście niemożliwi! Pan, panie Malfoy "przechadza się" w środku nocy, a panna Granger przesiaduje w bibliotece czytając. I to co! Książkę z "działu ksiąg zakazanych". Jestem wami bardzo rozczarowana.

"Granger wygląda jakby miała zaraz zemdleć. Pewnie to jej pierwsza wpadka." - Malfoy uśmiechnął się pod nosem.

-Niech się pan tak nie cieszy, panie Malfoy. Kara pana nie ominie. Miałam przygotowaną inną karę dla panny Granger, ale zważając na okoliczności zmieniam zdanie. Panna Granger i pan, panie Malfoy RAZEM, posprzątacie opuszczoną klasę. Różdżek wam nie zabiorę. Powtarzam, niech się pan tak nie cieszy. Nie zabieram wam ich, ponieważ ta sala jest całkowicie anty magiczna.

-Anty magiczna? Klasa anty magiczna w Hogwarcie, kto by się spodziewał.

-Zamknij się Malfoy - syknęła pod nosem Hermiona.

-Uspokójcie się oboje. Tak więc jak mówiłam, zanim mi bezczelnie przerwano... klasa jest anty magiczna, więc żadne zaklęcia się wam nie przydadzą. Macie być jutro, a w zasadzie dziś o 18.00 pod moim gabinetem. Zrozumiano?

-Tak, pani profesor. - odpowiedzieli razem.

-Świetnie, a teraz do łóżek!

Hermiona i Draco udali się do swoich dormitorii. Każdy miał inne myśli. Gryfonce było wstyd, że McGonagall ją przyłapała. Myślała tylko o tym, żeby znaleźć się w swoim łóżku. Natomiast Ślizgon..... "Cholerna, Żelazna Dziewica, musiała się napatoczyć. Niech ją szlak trafi. Tylko tego mi do szczęścia brakowało. Szlabanu z Granger."


Następnego dnia równo o 18.00 Draco i Hermiona spotkali się pod gabinetem nauczycielki transmutacji. Kiedy Minerva wyszła z gabinetu z zadowoleniem stwierdziła, że nikt się nie spóźnił. W milczeniu zaprowadziła ich pod salę, dała wiadra z wodą, gąbki, szmatki, rękawice i inne potrzebne rzeczy, po czym odeszła.

-No Granger, zabieraj się do roboty.

-Jeśli myślisz, że będę sprzątała całą tę klasę SAMA, to się grubo mylisz, Fretko.

-Grzeczniej Szlamo - wywarczał Draco. - Zapomniałaś już jak się do mnie kleiłaś? - ironiczny uśmieszek wtargnął na jego twarz.

-JA kleiłam się do CIEBIE? Chyba śnisz. Jeśli masz tak krótką pamięć, to może ci ją odświeżę. To TY wpadłeś na "genialny" pomysł, żebyśmy UDAWALI parę, by odciągnąć uwagę od Blaise'a i Ginny. Nie pamiętasz?

-Pa.mię.tam - powiedział przez zaciśnięte zęby, ledwo można było go zrozumieć.

-Dobra, dosyć tych pogaduszek, zakładaj rękawice i bierz się do roboty. - mówiąc to, zaczęła zakładać swoją parę żółtych rękawic. Draco, niechętnie założył swoje i również zaczął sprzątać. Przed nimi długa noc.....

Po 5 godzinach ciężkiej roboty nie byli nawet w połowie. Draco sprzątał w jednym kącie, a Hermiona w drugim. Gryfonka zajmowała się właśnie bardzo starym, ale pięknym gobelinem. Nagle, Hermiona odskoczyła od niego jak oparzona. Malfoy odwrócił się w stronę Gryfonki i stanął jak spetryfikowany.

- Co, co to jest?

-Nie wiem. Nie wiem, to... ten gobelin otworzył się sam.

-Sam? Granger, ile ty masz lat? Doskonale wiesz, że samo nigdy nic się nie robi.

-Wiem, ale, ja nic nie zrobiłam.

-Wierzę ci.

-Serio?

-Tak. Wchodzimy? - zapytał z błyskiem w oku

-Czy wchodzimy? No nie wiem....

-Cykasz się?

-JA?! Jestem Gryfonką niczego się nie boję! Wchodzimy.

"Jak tych Gryfonów łatwo podejść" - pomyślał Ślizgon.

Korytarz albo tunel jak kto woli, był wąski, ale wystarczająco szeroki, żeby mogli iść obok siebie, natomiast sufitu, w ogóle nie widzieli, był za wysoko. Przeszli kawałek, gdy nagle drzwi się zamknęły. Draco podbiegł do nich i próbował otworzyć.

-Nic z tego. Zamknięte na amen.

-No to pięknie. Po prostu pięknie. Musimy iść dalej, inaczej nigdy stąd nie wyjdziemy.

-Panie przodem.... - ukłonił się i zaczął śmiać.

-Ha ha ha, bardzo śmieszne, Malfoy. Chodź i się nie wygłupiaj. Choć raz zachowuj się poważnie.

-Pff, ja zawsze zachowuję się poważnie.

-Tak, oczywiście. Tak poważnie jak Blaise. Bez obrazy dla niego.

Draco trochę posmutniał. "Cholerna Granger, musi mi przypominać o Diable?" Szybko się opamiętał i z powrotem wrzucił na twarz jedną ze swoich masek. Hermiona jednak była i jest bardzo spostrzegawcza, więc zauważyła, że coś jest nie tak.

-Draco? Wszystko w porządku? - nie zwróciła nawet uwagi na to, że powiedziała do niego po imieniu.

-Oczywiście! Jesteśmy tu zamknięci, nikt nie wie gdzie jesteśmy, sami nie wiemy gdzie jesteśmy, nie wiem też gdzie idziemy. No lepiej być nie może.

-Przestań! Pytam poważnie.

-A ja odpowiadam. Idziesz czy nie? - Draco nie oglądając się za siebie, ruszył do przodu.

-Ej, poczekaj na mnie. - Hermiona zaczęła biec za Ślizgonem. Wyrównała krok i szli w milczeniu. "Niech to, a już prawie, prawie, był do zniesienia. Zawsze muszę coś palnąć" - myślała w tym czasie Gryfonka, natomiast Malfoy myślał "Na Salazara! A prawie, prawie, atmosfera była do zniesienia. Ale nie. Zawsze muszę zacząć warczeć."

Oboje obwiniali się za grobową i przerażającą ciszę pomiędzy nimi, jednak nikt nie miał zamiaru przemówić pierwszy. Nie pozwalała im na to ich duma.

Korytarz wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Szli chyba z godzinę, a im wydawało się, że w ogóle nie ruszyli się z miejsca. W pewnym momencie usłyszeli jakieś piski, krzyki. Ktoś krzyczał i to przerażająco. Ciarki przeszły im po plecach. I znowu ten krzyk, jakby kogoś obdzierano ze skóry. Nie mogli się ruszyć. W tamtej chwili jedynym ich marzeniem było wydostanie się z tego przerażającego miejsca. Popatrzyli na siebie.

-I co robimy? - spytała przerażona Gryfonka.

-Chyba idziemy dalej.......

Poszli. Szli i szli, i z każdym krokiem ich strach rósł. Krzyki były coraz głośniejsze. Nagle, w połowie krzyk urwał się. A oni doszli do kolejnych drzwi.

-Kto otwiera? - tym razem spytał Draco.

-Mogę ja..... - Hermiona otworzyła drzwi i zemdliło ją na widok tego pomieszczenia. Natomiast Ślizgon, musiał przytrzymać się framugi drzwi, bo jakoś zakręciło mu się w głowie. Duże pomieszczenie, całe skąpane w czerni, JEDNAK z wieloma, dużymi plamami krwi. A w okół narzędzia tortur. Również w krwi. W całym pomieszczeniu była tylko jedna rzecz nie pochlapana krwią. Duża, stara szafa z zamkiem.

-Oczywiście zamknięta - fuknęła Gryfonka.

-Wiesz, Granger? Akurat z tego chyba się cieszę. Mam dziwne przeczucie, że to stąd dochodziły te krzyki.

-Myślisz, że tu kogoś zabili?

-A ciało schowali do szafy. Brzmi jak z kiepskiego horroru, ale tak. Tak właśnie myślę.

Jeszcze raz rozejrzeli się w koło.

-Ale wiesz, że ja tu nie widzę innych drzwi?

-No to jesteśmy w czarnej dupie. - usiadł na podłodze.

-I co? Będziesz tak siedział?

-A mam coś innego do roboty? Tobie też radzę usiąść. Nie wiadomo ile będziemy tu tkwić.

Tak jak jej poradził, tak zrobiła.

-Może...... zagramy w 10 pytań? - zaproponował

-Niech będzie. Zaczynaj.

-Co czytałaś wtedy, kiedy Żelazna Dziewica Cię nakryła?

-"Najczarniejsze tajniki Czarnej Magii".

-Wow, nieźle Granger.

-Teraz ja. Co tak naprawdę robiłeś w tamtą noc?

-Miałem dość wysłuchiwania Pansy, Astorii i innych. Musiałem się wyrwać, więc poszedłem się przejść.

-Serio, powiedziałeś prawdę Mcgonagall?

-A dlaczego miałbym kłamać?

-No nie ważne..... -Hermiona zaczerwieniła się, a Draco uniósł lewą brew do góry. "Swoją drogą wygląda całkiem fajnie z tą brwią" - pomyślała Hermiona.

-O czy pomyślałaś?

-Co?

-Kolejne pytanie, o czym pomyślałaś?

-Eh, o tym, że byłeś na.... na zebraniu Śmierciożerców - powiedziała i spuściła głowę.

-Co?! - Malfoy wstał gwałtownie, po czym równie gwałtownie usiadł z powrotem. Chciał wreszcie komuś powiedzieć o swoich problemach albo najlepiej porozmawiać z Diabłem, on o wszystkim wie. Już chciał opowiedzieć Hermionie całą prawdę, kiedy ugryzł się w język. "Nie mogę jej powiedzieć. Nie jej. Każdemu, tylko nie jej."

-Okej, teraz moja....... - przerwał jej krzyk dochodzący z szafy obok. Krzyk, który obudziłby zmarłego. Odskoczyli od szafy, jak najdalej.

-Musimy ją otworzyć, inaczej tu umrzemy. - zadecydowała Gryfonka. Malfoy spojrzał na nią i ruszył ku szafie. Mocno kopnął, chcąc ją wyważyć, ale szafa nawet nie drgnęła.

-Mafoy, różdżka!

-Myślisz, że magia tu działa?

-Warto spróbować.

Draco wyciągnął więc różdżkę, machnął nią i krzyknął: Alohomra! Usłyszeli otwierający się zamek i........ szafa otworzyła się. Hermiona podeszła do Draco i

-To niemożliwe - wyszeptali oboje.

1 komentarz:

  1. Jezuuuuu... Fuuuuu...
    Jak mi serce bije...
    "No to jesteśmy w czarne dupie..."-to mnie rozwaliło hahaha!!!
    Nawet nie chcę myśleć co jest w tej szafie...
    Fuj, fuj, fuj, fuuuuuj... ble.

    OdpowiedzUsuń